W porównaniu z poprzednimi meczami w Final Six, trener Andrea Anastasi zdecydował się na jedną, ale bardzo ważną zmianę - na pozycji rozgrywającego mecz rozpoczął Paweł Zagumny.
Polacy lepiej weszli w mecz, który układał się po ich myśli - mocne zagrywki i ataki oraz dwa punktowe bloki zapewniły cztery "oczka" przewagi. Jednak przerwa techniczna i czas, o który poprosił Nayden Naydenow wpłynęły na jego podopiecznych mobilizująco, dzięki czemu zniwelowali oni straty do zaledwie jednego punktu. Ciężar gry w ataku wziął na swoje barki Bartosz Kurek, który był najskuteczniejszym zawodnikiem w tym elemencie. W polskich szeregach bardzo dobrze funkcjonował blok, który dostarczył aż sześciu punktów. Kluczowym momentem seta była seria przy zagrywce Piotra Nowakowskiego, w której oprócz szczęśliwego bloku i kiwki Zagumnego, mogliśmy zobaczyć as Nowakowskiego (19:14). Seria trzech mocnych, a przede wszystkim punktowych zagrywek Walentina Bratojewa wprowadziła nerwowość w naszych szeregach, ale po drugim czasie dla Anastasiego ten zawodnik zepsuł serwis i dał Polakom piłkę setową. Biało-czerwoni wykorzystali trzeciego setballa dzięki mocnemu zbiciu Nowakowskiego.
Początek drugiego seta był bardzo nerwowy, nie tylko ze względu na zaciętą walkę, Bułgarzy bowiem nie zgadzali się z poprawnymi decyzjami sędziów. Nasi zawodnicy grali bardzo dobrze, jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną dwukrotnie zablokowali rywali, zdobyli asa, ale co najważniejsze, nagle obudził się Zbigniew Bartman, który w premierowej odsłonie nie radził sobie za dobrze. Atutem Polaków była obrona, po której wyprowadzali punktowe kontry i utrzymywali dwupunktowe prowadzenie. Jednak ich rywale również podbijali sporo piłek, lecz wykończenia przez nich akcji pozostawiało wiele do życzenia.
Ciężar ataku nadal spoczywał na barkach Kurka, który pewnie kończył kolejne piłki. Jednak każdy z siatkarzy, nawet grający poniżej swoich umiejętności i możliwości Bartman, dokładał swoją cegiełkę do korzystnego wyniku, na drugiej przerwie technicznej przewaga wynosiła pięć punktów. Nagle przebudzenie Bartmana szybko minęło, więc na parkiet Anastasi wysłał Jakuba Jarosza. Mimo że biało-czerwoni wysoko prowadzili, to mając w pamięci świetną serię zagrywek Bratojewa z poprzedniej odsłony, wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Na szczęście dobre rozegranie i skuteczny atak doprowadziły tę partię do końca.
Trzeci set był ostatnią szansą Bułgarów na przedłużenie nadziei na awans do finału turnieju, ale rozpoczął się jak oba poprzednie. Do ich szeregów wkradło się dużo nerwowości ze względu na błędy własne popełniane przez zawodników, którzy takim sposobem oddawali Polakom punkty "za darmo". Nasi reprezentanci utrzymywali cztery punkty przewagi. W miarę upływu czasu gospodarze czuli coraz większą presję związaną z uciekającą szansą na finał, ale nadal spokojnie wyprowadzali akcje, nerwy dopadały ich dopiero przy decyzjach sędziego, a bezradność po przegranych akcjach.
Kilkupunktowa seria, której nie zdołały przerwać nawet dwa czasy dla trenera Naydenowa, niemal rozstrzygnęła losy tej partii, jak i całego spotkania. Bułgarzy mogli odetchnąć z ulgą dopiero po zepsutym serwisie Michała Winiarskiego (19:13). Polacy spokojnie zmierzali do zwycięstwa.
Polacy po raz pierwszy awansowali do finału Ligi Światowej, w którym zmierzą się z Amerykanami.
Polska - Bułgaria 3:0 (25:23, 25:20, 25:18)
Polska: Zagumny, Bartman, Możdżonek, Nowakowski, Kurek, Winiarski, Ignaczak (libero) oraz Ruciak, Jarosz, Kubiak.
Bułgaria: G. Bratojew, W. Nikołow, Josifow, N. Nikołow, Aleksiew, Skrimow, Salparow (libero) oraz W. Bratojew, Todorow, Sokołow, Penczew.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)
Zagumny w pierwszej szóstce - to jest to.
Wierzę, że będzie złoto - jesteście WIELCY :D