Plavi zaczęli bardzo dobrze, ale tym meczem tylko potwierdzili, że nieważne, jak się zaczyna - ważne, jak się kończy. I że gra się na tyle, na ile przeciwnik pozwala - w pierwszym secie bowiem oba zespoły mocno serwowały, ale o zwycięstwie Orlovich zdecydowały niewymuszone błędy rywali. - Nie możemy znaleźć optymalnego ustawienia zespołu. Drużyna straciła energię i przestała grać po pierwszym secie. Dlatego popełniliśmy dużo błędów w ataku i zagrywce - tłumaczył po spotkaniu trener reprezentacji Serbii Igor Kolaković.
I rzeczywiście: w kolejnej odsłonie to podopieczni Orlando Samuelsa Blackwooda wyszli na lekkie prowadzenie (8:6) i choć europejska drużyna nie dawała za wygraną i zremisowała, to rywale nie tylko odzyskali przewagę, ale błyskawicznie ją zwiększyli. Trzeci set już od początku zaczął układać się po myśli zespołu z karaibskiej wyspy i dopiero w czwartym Orlovim udało się wykrzesać więcej sił, by jeszcze próbować - choć ostatecznie niewystarczająco skutecznie - powalczyć o przedłużenie spotkania. Atutem zespołu z Ameryki Środkowej jest na pewno stałość składu, czego nie można powiedzieć o ich piątkowych rywalach, którzy każdego weekendu wychodzą na boisko inną szóstką.
Najlepszy z Kubańczyków Wilfredo Leon zdobył 22 oczka. Dwaj najskuteczniej punktujący Serbowie Nikola Kovacević i Saša Starović w sumie zdobyli niewiele więcej, bo odpowiednio 14 i 11 oczek.
Serbia - Kuba 0:3 (19:25, 19:25, 23:25)
Serbia: N. Kovacević, Petković, Nikić, Rasić, Starović, Podraščanin, Rosić (libero) oraz Terzić, Mitić, Lisinac, U. Kovacević, Atanasijević.
Kuba: Leon, Cepeda, Quintana, Bell, Mesa, Diaz, Gutierrez (libero) oraz Estrada, Leyva.
* * *
W drugim meczu grupy A gospodarze bez większych problemów uporali się z gośćmi z Azji. Tym samym Rosjanie wciąż mają szanse na grę w Final Six, mimo że zespół nie gra najlepiej i ma problemy z kontuzjami. W piątek gospodarze wręcz zablokowali swoich rywali - aż 12 punktów zdobyli właśnie blokiem (Japończycy - 3). Ponadto Azjaci pomagali przeciwnikom, popełniając błąd za błędem - zapisali ich na swoje konto aż 35 (siatkarze Sbornej - 18).
Początek meczu nie był najgorszy w wykonaniu siatkarzy z Japonii, bo na pierwszej przerwie technicznej przegrywali jednym oczkiem. Ale potem Rosjanie odskoczyli na cztery i już nie dali się dogonić. Podobnie przebiegała druga partia, a trzecią Sborna zaczęła od wyjątkowo mocnego uderzenia i prowadzenia 12:5. Rosjanie utrzymywali presję, w szeregach azjatyckiego zespołu zachodziła zaś zmiana za zmianą aż do złapania przez niego właściwego rytmu i wyrównania 17:17. Jednak mimo determinacji podopiecznych Tatsuya Ueta, to gospodarze turnieju w Kaliningradzie ostatecznie triumfowali.
Liderem Rosjan był Maksim Michajłow (13 pkt.), choć jego skuteczność w ataku wyniosła zaledwie 34 proc. We wzbogacaniu konta Sbornej najmocniej wspierali go Dmitrij Muserski (10 pkt.) i Jurij Bierieżko (9). Najlepiej punktujący Japończyk Kunihiro Shimizu zdobył 10 oczek.
Rosja - Japonia 3:0 (25:18, 25:22, 25:22)
Rosja : Biriukow, Apalikow, Tietiuchin, Bierieżko, Butko, Muserskij, Michajłow, Obmoczajew (libero) oraz Uszakow, Krugłow, Abrosimow, Ilinych.
Japonia: Usami, Tomimatsu, Matsumoto, Shimizu, Fukuzawa, Ishijima, Nagano (libero) oraz Ageba, Kondoh, Yoneyama, Suzuki, Yamamura.