Jeszcze do niedawna każda wyprawa polskich siatkarzy do Brazylii rodziła niemal wyłącznie pytania o rozmiar porażki i rozważania, dlaczego i tym razem nie udało się pokonać Canarihnos. Rok 2012 odciążył polskich kibiców od nieprzyjemnych refleksji: po dwóch zwycięstwach, które kadra Andrei Anastasiego odniosła nad kanarkowymi w tegorocznej edycji Ligi Światowej, można było nawet stawiać Polaków w roli faworyta niedzielnego meczu w Sao Bernardo.
Żółto-niebieskie trybuny hali Ginasio Municipal i odśpiewany a capella hymn Brazylii robił wrażenie nie mniejsze niż doping w katowickim Spodku. Polscy siatkarze w tak głośnej hali czuli się jak ryby w wodzie i bez problemów punktowali na skrzydłach. Rywale, których ofensywą kierował Bruno Rezende, nie pozostawali im dłużni (7:8). Wallace, mało skuteczny w poprzednim starciu obu zespołów, tym razem raz po raz przedzierał się przez blok biało-czerwonych. Brazylijczycy pewnie grali środkiem i doskonale bronili kolejne ataki Polaków, jednak w końcu przebudził się polski blok w osobie Łukasza Żygadły. Dzięki obronom tego zawodnika (a także niezawodnego Krzysztofa Ignaczaka) polscy siatkarze uzyskali dwupunktowe prowadzenie. Stopniało ono po blokach na Zbigniewie Barmanie i Michale Winiarskim (16:16). Gdy wydawało się, że dzięki zagrywce Sidao Brazylijczycy zakończą seta na swoją korzyść, polskim asem z rękawa okazał się serwis Michała Ruciaka. Doprowadziła ona do zaciętej końcówki pierwszej partii, którą rozstrzygnęła decyzja arbitra o błędzie Bartmana (27:25).
Uskrzydleni początkiem meczu Brazylijczycy bezlitośnie wykorzystywali niepewne przyjęcie i atak rywali. Choć wynik na to nie wskazywał, gospodarze zdominowali polski zespół (8:5). Trener Anastasi, przerażony niemocą swoich podopiecznych, brał kolejne czasy, jednak nie dawało to rezultatu. Nawet zwijający się jak w ukropie Ignaczak nie mógł podbić wszystkich ataków rozpędzonych przeciwników. Pojedyncze dobre zagrania (jak bloki na Murilo i Dantem) pozwalały mieć nadzieję na odmianę losów seta, ale błędy popełniane przez Polaków - już nie (16:13). Lekarstwem na słabą skuteczność miał być Jakub Jarosz, jednak to jego vis a vis z drużyny rywala, czyli Wallace, imponował swoją grą, podobnie zresztą jak jego koledzy z zespołu. Zawodnicy Bernardo Rezendego wykorzystali okres wyraźnej słabości Polaków i za sprawą dwóch udanych akcji Murilo spokojnie doprowadzili do końca drugiego seta (25:17).
Aż sześć punktowych zagrywek kanarkowych musiało niepokoić sztab reprezentacji Polski, tym bardziej, że ostatnio słynący z pewnego serwisu biało-czerwoni w niedzielnym meczu ani razu nie zapunktowali w tym elemencie. Na parkiecie pozostali Jarosz, Paweł Zagumny i Grzegorz Kosok, za Kurka wszedł Michał Kubiak. Zmiany w składzie nie odmieniły diametralnie gry polskiej drużyny, ale błędy gospodarzy przyniosły jej pierwsze od dłuższego czasu prowadzenie (7:8). Gra Polaków odżyła, stać ich było na prowadzenie wyrównanej walki z rywalem (także w statystyce popełnionych błędów). Korzyści efektownych akcji biało-czerwonych w bloku były niwelowane przez proste błędy, mimo to polscy siatkarze utrzymali przewagę (15:17). Zdenerwowani Brazylijczycy dyskutowali z arbitrem, lecz na nieszczęście przeciwników nie ograniczyli się tylko do tego; po zatrzymaniu ataku Jarosza i atakach Thiago na tablicy wyników pojawił się remis (21:21). W ostatnich akcjach pomogło szczęście: dzięki pomyłkom dotychczas nieomylnych Thiago i Murilo Polacy pozostali w grze!
Obraz gry w kolejnej partii zmienił się niewiele: polski zespół straszył rywali blokiem, zaś kanarkowi demonstrowali szybkie rozegranie i bezlitosny atak. Słabszą stroną Polaków była obrona, której trudności sprawiały nawet plasy Murilo. Dzięki niezwykle aktywnemu Kurkowi polska drużyna utrzymywała niezły rezultat (8:7). Paweł Zagumny próbował zaskakiwać rywali niekonwencjonalnymi zagraniami (jak iście brazylijska krótka z Kosokiem), ale nie wystarczało to na Bruno Rezende i jego skuteczne kombinacje. Niezawodny w polu serwisowym Thiago godnie zastępował Dantego Amarala (16:13). Nerwowa atmosfera udzieliła się obu ekipom: Polacy nie potrafili powstrzymać zbić Wallace i przełamać brazylijskiej "ściany", zaś kapitan oraz trener zespołu Brazylii wyładowywali swój gniew na sędziach. Ostatni zryw biało-czerwonych, zapoczątkowany przez atak Kosoka i blok na atakującym rywali, przyniósł wiele emocji, ale nie odmienił losów meczu. Po ataku Lucasa wiadomo było, że to mistrzowie świata zajmą pierwsze miejsce w tabeli grupy B.
Brazylia - Polska 3:1 (26:24, 25:17, 23:25, 25:23)
Brazylia: Wallace, Bruno, Sidao, Murilo, Lucas, Dante, Sergio (libero) oraz Thiago, Ricardo, Theo, Rodrigao
Polska: Nowakowski, Kurek, Bartman, Winiarski, Żygadło, Możdżonek, Ignaczak (libero) oraz Kosok, Jarosz, Zagumny, Kubiak
Tabela grupy B:
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)