Giba: Najlepszym lekarstwem jest ciężka praca

- Odnieśliśmy sromotną porażkę w Rio de Janeiro, bo czwartego miejsca w turnieju inaczej nie można nazwać. Wiemy, że stać nas na znacznie więcej i jedyne, co możemy zrobić, to pracować jeszcze ciężej - powiedział po zakończeniu Final Six LŚ w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl kapitan reprezentacji Brazylii, Giba, zapewniając że do turnieju olimpijskiego "Canarinhos" będą ponownie dawną wielką Brazylią.

- To, że nie dostajemy już najważniejszych nagród w turniejach mówi samo za siebie. Brazylia nie jest w tej chwili tak silną drużyną, jak chociażby rok temu - dodał Giba przyznając, że nagroda dla najlepiej zagrywającego zawodnika Final Six nie stanowi dla niego takiej radości, jaką byłoby miejsce chociażby na najniższym stopniu podium.

Podczas turnieju finałowego w Rio de Janeiro gospodarze dwukrotnie spotkali się z najpoważniejszym rywalem do olimpijskiego złota (przynajmniej w rokowaniach przedturniejowych), Rosją i rozegrali dwa zupełnie różne spotkania. W drugim, które decydowało kto stanie na podium Ligi Światowej, Rosjanie zagrali naprawdę dobrze. Świetnie spisali się Maksim Michaiłow i Jurij Bierieżko, którzy sprawili Brazylijczykom sporo problemów swoją zagrywką. - My natomiast nie nie podjęliśmy pałeczki i trochę jakby przeszliśmy obok tego meczu. Bardzo chcieliśmy wygrać turniej przed własną publicznością, ale podobnie jak 6 lat temu, musieliśmy uznać wyższość Rosjan. Wtedy jednak przegraliśmy w walce o złoto. W Rio de Janeiro nie stanęliśmy nawet na podium. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego tak się stało - komentował po zakończeniu turnieju w Rio de Janeiro zasmucony i nieco zszokowany Giba.

- Choć przegrana mocno tkwi w głowach, to szybko o niej zapomnimy i skupimy się wyłącznie na poprawie tych elementów, które zawiodły w Final Six - mówił dalej siatkarz podkreślając, że Brazylia wciąż jest bardzo dobrym zespołem, a co najważniejsze, stanowi wielką siatkarską rodzinę. - Musimy tylko znaleźć odpowiedź na pytanie co się stało z naszą grą w Rio?

Aby to uczynić podopieczni Bernardo Rezende zaraz po turnieju usiedli wspólnie, z dala od mediów i całego świata i przeanalizowali krok po kroku porażki. - Mamy doskonałego szkoleniowca, który szybko znajdzie ich przyczyny i wymyśli taki cykl treningowy, abyśmy w Pekinie zagrali jak prawdziwa Brazylia - podkreślił kapitan "Canarinhos". Dodał też, że podstawą sukcesu jest wzajemne zaufanie, a te dwie przegrane w Final Six niczego nie zmieniły. - To my zawiedliśmy, a nie Bernardinho. I choć nasz trener był po ostatnim meczu wściekły, to jak przyszedł do szatni, powiedział: spokojnie chłopaki, nic się nie stało. To było niezwykle istotne.

Już niedługo Brazylijczykom przyjdzie ponownie skonfrontować swoje siły z Rosją. Podczas igrzysk olimpijskich zagrają razem w grupie B. - To dobrze i źle. Dobrze, bo będziemy mieli szansę, by szybko się zrewanżować. Źle, bo mamy świadomość, że Rosjanie są niezwykle wymagającym rywalem i w meczach z nami potrafią wznieść się na wyżyny swoich umiejętności - twierdzi Giba.

Zawodnik uważa, że w Pekinie nie będzie słabych przeciwników. Jego zdaniem poziom światowej siatkówki podnosi się z każdym rokiem, czego przykładem jest chociażby ostatni Puchar Świata w Japonii, gdzie nie było łatwych pojedynków. - Dlatego każdy mecz należy potraktować tak, jak walkę o złoto i podejść do niego ze świadomością, że przegrana chociażby w jednym spotkaniu może nam zamknąć drogę do dalszej rywalizacji.

Komentarze (0)