Przeżywałam to co zawodniczki Atomu Trefla obecnie - rozmowa z Alicją Leszczyńską, rozgrywającą Köpenicker SC Berlin

- Do dzisiaj klub nie rozliczył się ze mną. W Rumi przeżywałyśmy dokładnie to samo co zawodniczki Atomu Trefla Sopot obecnie - mówi specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Alicja Leszczyńska, córka znanego trenera siatkówki żeńskiej. Siatkarka opowiada m.in. o nieudanej przygodzie w polskiej ekstraklasie oraz warunkach gry w Niemczech.

Paweł Sala: Jesteś wychowanką BKS-u Stal Bielsko-Biała (obecnie BKS Aluprof). Tutaj pracował twój ojciec, znany i ceniony trener Krzysztof Leszczyński. Stosunkowo szybko zmieniłaś jednak otoczenie na Legionowo pod Warszawą. Skąd taka decyzja? W Bielsku-Białej nie widziałaś szerszych perspektyw dla swojego rozwoju?

Alicja Leszczyńska:
Tak, jestem wychowanką BKS-u, a właściwie mojego ojca trenera. Zdobył on z tym klubem w swoim pierwszym sezonie pracy w lidze trzecie miejsce, a w następnym czwarte. Dodam też, że to był najmłodszy zespół w ekstraklasie, średnia wieku zawodniczek nie przekraczała 18 lat. Po tym czwartym miejscu podziękowano ojcu za współpracę. Myślę, że można pogratulować ówczesnym włodarzom klubu tej decyzji. Nie wiem czego od ojca oczekiwano, chyba po brązie od razu złota (śmiech). A ja z Bielska-Białej wyjechałam do Legionowa do pierwszej ligi. To była dla mnie szansa na rozwój i stąd ta decyzja.

Później były sezony w Skrze Bełchatów i AZS KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. W Ostrowcu Świętokrzyskim również trenerem był Krzysztof Leszczyński. U boku ojca trenera pracuje się łatwiej?

- Z tatą pracuje się o wiele ciężej, bo to bardzo dobry i wymagający szkoleniowiec. Trzeba było trenować i grać na 200 procent. Mając tatę trenera moja praca nie kończyła się na sali. Chcąc nie chcąc w domu poruszało się temat siatkówki. Tata zawsze wymagał ode mnie więcej i więcej. Cóż... chwilami było to bardzo, ale to bardzo męczące.

Otrzymałaś w końcu także szansę gry w polskiej ekstraklasie, najpierw w barwach GCB Centrostalu Bydgoszcz, później Pronaru Białystok oraz Sandeco TPS Rumia. To nie były mocne kluby w naszej lidze. Mierzyłaś wyżej?


- Niestety te moje występy w ekstraklasie głównie w Bydgoszczy ograniczały się do siedzenia na ławce. Kiedy była szansa gry też mnie na nią posadzono, bo klub ściągnął kolejną rozgrywającą. W Białymstoku miałam nadzieję na walkę o miejsce w składzie, ale niestety tej walki też mnie pozbawiono. O Rumi wolę nie wspominać (śmiech).

Decyzja o przejściu do niemieckiego Köpenicker SC Berlin była podyktowana właśnie chęcią gry w lepszym klubie, bądź co bądź ekstraklasy - chociaż niemieckiej, która uchodzi za słabszą niż polska?

- Była to jedna z najlepszych decyzji w mojej karierze. Zdecydowałam się zaakceptować ofertę z Niemiec ponieważ dawała mi możliwość gry, a do tego jest to wypłacalny klub. Stwierdził Pan, że liga niemiecka jest słabsza, ale patrząc w kontekście występów drużyn reprezentacyjnych, to nie do końca oddaje to całą sytuację. Niemki są przecież aktualnymi wicemistrzyniami Europy, a i w tej lidze są dobre zawodniczki.

Alicja Leszczyńska w Niemczech dojrzała siatkarsko
Alicja Leszczyńska w Niemczech dojrzała siatkarsko

Klub z Berlina złożył ci atrakcyjną ofertę porównując z polskimi warunkami?

- Powodem przeniesienia się do ligi niemieckiej była stabilność finansowa, czego niestety nie mogę powiedzieć o klubach z Polski, w których grałam, a zwłaszcza o TPS-ie Rumia. Dodam tylko, że do dzisiaj klub nie rozliczył się ze mną. W Rumi przeżywałyśmy dokładnie to samo co zawodniczki Atomu Trefla Sopot obecnie. Tylko że nami nikt się nie zainteresował. Też nie miałyśmy czym zapłacić za mieszkanie, nie miałyśmy za co zatankować paliwa. Nie miałyśmy żadnych pieniędzy! Gdyby nie pomoc moich bliskich, nie wiem jakby to wyglądało. I tego właśnie chciałam uniknąć. Dlatego wyjechałam.

Jak oceniasz ligę w Niemczech - jej poziom, warunki organizacyjne? Gdybyś miała ją porównać z naszym "podwórkiem".

- Jestem tutaj bardzo krótko, dopiero pierwszy sezon i ciężko tak od razu oceniać. Podobnie jak w Polsce jest kilka drużyn, które na razie są poza zasięgiem. Są to drużyny z Vilsbiburga, Drezna i Schwerina. I to na pewno pomiędzy nimi rozegra się batalia o mistrzostwo. Nieco niżej są mocne drużyny, myślę tutaj o Munster, Suhl, Wiesbaden, Hamburgu, i już z niektórymi z tych drużyn udało nam się wygrać. Próbujemy wskoczyć do pierwszej ósemki. Poziom jest wysoki, pełny profesjonalizm. My mamy to szczęście, że na dalsze mecze latamy samolotami, dzięki naszemu sponsorowi. Nie ma więc mowy o jakimś zmęczeniu.

Twój klub aktualnie zajmuje 9. miejsce w lidze. O co walczycie w tym sezonie ligowym?

- Tak, jesteśmy na dziewiątym miejscu. Kiedy przychodziłam do klubu mówiło się o bezpiecznym utrzymaniu. Teraz walczymy o play-off. Jeżeli to nam się nie uda, nic się nie stanie. Już teraz wiem po rozmowach z działaczami klubu, że są oni zainteresowani przedłużeniem kontraktu ze mną. Jednak ostatecznej decyzji jeszcze nie podjęłam, po sezonie będzie na to czas.

Nie było problemów jeśli chodzi o barierę językową?

- Nie było żadnego problemu. Zespół jest międzynarodowy. Trener jest Kubańczykiem, jest jedna Polka, Czeszka, dwie Amerykanki i Brazylijka. Porozumiewamy się po angielsku.

Z dzisiejszej perspektywy jak oceniasz swoją decyzję o wyjeździe za granicę do Niemiec?

- Tak jak już wspomniałam, to była najlepsza decyzja, którą podjęłam w dotychczasowej karierze.

Powiedz na koniec coś więcej o swojej przygodzie z młodzieżową reprezentacją Polski. Jesteś przecież złotą medalistką akademickich mistrzostw Polski w 2010 roku i najlepszą rozgrywającą tego turnieju. Myślisz o pierwszej reprezentacji? Dobra gra w Niemczech może być trampoliną do kadry?

- To już stare dzieje (śmiech). Prawie tego nie pamiętam. A faktycznie z Białymstokiem zdobyłyśmy Akademickie Mistrzostwo Polski. Na pewno gra w reprezentacji to wielkie wyróżnienie i marzenie każdej zawodniczki.

Rozważasz możliwość powrotu do polskiej ligi w przyszłości czy to już temat zamknięty?

- Oczywiście rozważam taką możliwość. Jeśli tylko pojawi się jakaś ciekawa propozycja na pewno ją rozważę.

Źródło artykułu: