Trzeba wierzyć w to, co się robi - rozmowa z Adamem Grabowskim, trenerem Stali Mielec

Zespół Stali Mielec sprawił największą niespodziankę 11. kolejki PlusLigi Kobiet, w czterech setach pokonując na wyjeździe walczący o medale dąbrowskie MKS. Jednak jak przyznał trener mielczanek Adam Grabowski, radość z cennych trzech punktów nie może przysłonić fatalnej sytuacji kadrowej drużyny, z której wypadły już trzy podstawowe zawodniczki.

Michał Kaczmarczyk: Chyba nie spodziewał się pan, że dziś uda się wygrać za trzy punkty z tak niewygodnym rywalem, jakim jest dla mieleckiej drużyny MKS z Dąbrowy Górniczej.

Adam Grabowski: Przede wszystkim bardzo cieszymy się z tej wygranej, ale bardziej chyba z punktów, które na pewno pozwolą nam liczyć się w czołowej ósemce. Nie miałem wcale miłych wspomnień z Dąbrowy, ponieważ rok temu dostaliśmy tutaj lanie, a mnie na drugi dzień zwalniano ze stanowiska. Dzisiaj natomiast nastąpił dobry dla nas zwrot akcji i w konsekwencji wygrana.

Ta wygrana z pewnością jest dla Stali powodem do dumy, choćby z tego względu, że przetrzebiony przez kontuzje zespół był skazywany przed spotkaniem w Dąbrowie na szybką porażkę.

- Na pewno nie byliśmy faworytem, nawet będąc w pełnym składzie. Zwycięstwo smakuje tym bardziej, że byliśmy osłabionym zespołem, nie mieliśmy w składzie Sylwii Pyci, Doroty Pykosz ani Magdy Sadowskiej. Na domiar złego jeszcze Ula (Bejga - przyp.red) rozwaliła się nam w końcówce i gdyby ten mecz trwał dłużej, to wątpię, czy byśmy dali radę tak dobrze grać do końca. Chyba bardziej martwię się o zdrowie Uli niż cieszę się z dzisiejszej wygranej. Najważniejsze jest przecież zdrowie zawodniczek, bez niego nic nie można zrobić.

Czy już wiadomo, co konkretnie przydarzyło się Urszuli Bejdze w końcówce spotkania? Jak poważna jest jej kontuzja?

- Nie jestem lekarzem, poza tym nie miałem jeszcze okazji, by dowiedzieć się czegoś więcej. Mam nadzieję, że chodzi tylko o naciągnięcie więzadeł pobocznych, a więzadła krzyżowe Uli są nienaruszone.

A co ze stanem zdrowia Sylwii Pyci i Doroty Pykosz?

- Mają one kontuzje, na razie niewiele mogę na ich temat powiedzieć. Z tego, co wiem od Doroty, uraz Sylwii jest nieco mniej poważny.

Jeszcze niedawno był pan zwalniany przez kibiców mieleckiego klubu z powodu słabych wyników zespołu. Wygrana za trzy punkty w takich okolicznościach z pewnością jest niezwykle satysfakcjonująca i smakuje wyjątkowo...

- Rzeczywiście, smakuje, ale... ja w swojej karierze spotkałem się już z wieloma różnymi sytuacjami, jeśli chodzi o sezony. Bywało tak, że z drużyną wygrywaliśmy praktycznie wszystko, a gdzieś w końcówce traciliśmy punkt i zamiast złota był brązowy medal (mowa o sezonie 2004/5, w którym prowadzony przez Adama Grabowskiego zespół PTPS-u Piła zajął trzecie miejsce - przyp.red). W tamtym roku też byliśmy bardzo nisko w tabeli, a skończyliśmy rundę zasadniczą za siódmym miejscu. Przede wszystkim trzeba mieć serce, zaangażowanie i wierzyć w to, co się robi. Jeżeli człowiek posiada te cechy, to na pewno nie zabraknie mu odwagi ani zapału do pracy.

Czy teraz będzie pan mniej reagował na dochodzący z trybun głosy krytyki?

- Nie da się na nie nie reagować, powtórzę to, co już mówiłem: jeżeli te głosy są nieuzasadnione i niemerytoryczne, to człowiek się wkurza. Nie jestem człowiekiem, który nie przyjmuje krytyki. Nie boję się jej, jeżeli jest uzasadniona, wtedy mogę po prostu skulić ogon pod siebie, przeprosić i próbować coś naprawić. Jeżeli natomiast taka nie jest, wtedy na nią reaguję.

Mecz w Dąbrowie Górniczej należy już do przeszłości, teraz mielecki zespół czekają niemniej trudne wyzwania.

- Na razie mamy mecz pucharowy z łódzką Organiką, zupełnie nie wiem, jaki składem wyjdziemy na to spotkanie, kiedy jeszcze nie wiem, kto zagra jako druga środkowa. Nie chcę jednak mówić, że odpuścimy ten mecz.

Jakie są na dzień dzisiejszy priorytety pana zespołu, dla którego każdy nadchodzący mecz będzie walką o przetrwanie w gronie najlepszych zespołów w kraju?

- Na razie najważniejszym meczem jest teraz ten z Gwardią Wrocław; musimy zrobić wszystko, by drużyna zdołała się poskładać i wyszła na to spotkanie w jak najsilniejszym składzie.

Źródło artykułu: