Częstochowskie deja vu po meczu z liderem

Czwartej porażki z rzędu w rozgrywkach siatkarskiej PlusLigi doznali w sobotę zawodnicy Tytanu AZS Częstochowa. Częstochowianie po wyrównanym pojedynku ulegli liderowi rozgrywek ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle 1:3. Mecz mógł jednak potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby gospodarze nie zmarnowali dogodnych sytuacji w pierwszych dwóch setach, w których mieli w górze piłki setowe.

Sobotnie spotkanie miało niezwykle wyrównany obraz i z przebiegu gry częstochowianie na pewno nie zasłużyli na porażkę. Podopieczni Marka Kardosa byli równorzędnym rywalem dla lidera rozgrywek i przy odrobinie szczęścia mogli spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. O wszystkim zadecydowały jednak dwa pierwsze sety, w których Akademicy mieli w górze piłki setowe, ale za każdym razem roztrwonili mozolnie budowaną przewagę i po emocjonujących końcówkach z wygranej cieszyli się kędzierzynianie. Trzecia odsłona co prawda padła już łupem gospodarzy, ale to było wszystko na co tego dnia ekipa Krzysztofa Stelmacha pozwoliła częstochowianom. - Dwa pierwsze sety przegrane na przewagi były kluczowe. Udało nam się wygrać trzecią partię i odzyskać kontakt z rywalem, ale końcówka czwartej odsłony nam już ociekła - podkreślał środkowy gospodarzy Adrian Hunek. - Gdybyśmy skończyli decydujące piłki, to mogło być 3:0 w tym meczu. Zabrakło trochę szczęścia - ubolewał natomiast Wojciech Sobala.

Sobotnia porażka była już czwartą z rzędu poniesioną przez częstochowski zespół w rozgrywkach ligowych. Częstochowianie nadal nie potrafią wydobyć się z kryzysu, choć dwa ostatnie pojedynki zarówno w Bełchatowie, jak i sobotni z ekipą z Kędzierzyna mogą być swoistym światełkiem w tunelu i zwiastunem lepszej gry Akademików. W meczach z głównymi pretendentami do walki o złoty medal podopieczni Marka Kardosa pozostawili po sobie niezłe wrażenie i byli o krok od sprawienia niespodzianki. Niewykorzystane sytuacje, zwłaszcza w meczu z ekipą z Opolszczyzny brutalnie zemściły się jednak na ekipie spod Jasnej Góry. - Może rzeczywiście z Olsztynem i Kielcami nie zagraliśmy najlepiej, ale w tym meczu udowodniliśmy, że potrafimy grać i nasza forma idzie w górę. Myślę, że te pięć meczy przegranych z rzędu o niczym jeszcze nie świadczy. Musimy skupić się na własnej grze, spróbować wyeliminować błędy i wówczas na pewno będziemy zwyciężać - dodaje Hunek. Zdaniem Wojciecha Sobali przełomowy był mecz z mistrzami Polski w Bełchatowie, w którym częstochowianie radzili sobie bez kompleksów i pierwszą partię wygrali 31:29. - Wiarę dał nam już mecz w Bełchatowie. Myślę, że na prawdę stać nas na to, aby walczyć i wygrywać z zespołami zarówno mocniejszymi, jak i na naszym poziomie. Musimy tylko trafić na odpowiedni dzień. Dzisiaj nie był to nasz dzień - mówi wyraźnie niepocieszony.

Już u progu sezonu częstochowscy kibice przeżywają sporą huśtawkę nastrojów. Inauguracyjny efektowny triumf nad Jastrzębskim Węglem odbił się szerokim echem w siatkarskim światku i pokazał, że ekipa Marka Kardosa znów może liczyć się w walce o najwyższe laury. Jak się okazuje, były to jednak tylko miłe złego początki. Cztery kolejne porażki, a w szczególności z Indykpolem AZS-em Olsztyn oraz Fartem Kielce wylały kubeł zimnej wody na głowy zarówno działaczy, jak i zawodników. Ostatnie dwa mecze z rywalami z najwyższej ligowej półki pokazały jednak, że częstochowianie nie będą chłopcami do bicia. Nierówna gra, to zatem póki co największa bolączka drużyny Marka Kardosa. - Ciężko powiedzieć skąd biorą się nasze wahania formy. Wydaje mi się, że każdy z nas jest perfekcyjnie przygotowany do gry i czujemy się dobrze. Nie wiem, z czego to wynika, bo rzeczywiście jest taka huśtawka w naszej grze widoczna. Raz gramy lepiej, a raz gorzej. Do końca rundy zasadniczej mamy jeszcze kilka meczy i mam nadzieję, że ustabilizujemy swoją grę - mówi Adrian Hunek.

Ligowy kalendarz nie będzie jednak sprzymierzeńcem częstochowian. Karuzela PlusLigi powoli rozkręca się, a mecze na krajowym podwórku Akademicy przeplatać będą występami w europejskich pucharach. Już w czwartek częstochowianie staną przed trudnym zadaniem odwrócenia losów dwumeczu i pokonania Hallkbanku Ankara. Pierwsze starcie nad Bosforem zakończyło się sromotną porażką częstochowian 0:3 i aby myśleć o awansie do kolejnej rundy Pucharu CEV podopieczni Marka Kardosa muszą najpierw pokonać Turków, a następnie swoją wyższość udokumentować w "złotym secie". Cztery dni później drużynę czeka wyjazd do Rzeszowa i pojedynek z kolejnym pretendentem do walki o złoto. - Nie ma łatwych rywali w lidze i z każdym musimy podejmować rękawice i walczyć. Potrzebujemy na pewno dobrej gry i zwycięstw. To doda nam optymizmu i wiary w to, co robimy - kończy Adrian Hunek.

Częstochowianie nadal nie potrafią przerwać passy porażek

Komentarze (0)