Maciej Szeniawski: Panie Grzegorzu, jak się panu żyje w Trójmieście?
Grzegorz Łomacz: Bardzo dobrze. Podoba mi się tutaj, szybko się zaaklimatyzowałem. Trójmiasto jest niezwykle sympatyczne.
A co pan powie na temat Ergo Areny? Przyzwyczaił się już pan do jej ogromu? Troszeczkę więcej przestrzeni niż w hali przy ul. Reja w Jastrzębiu, prawda?
- (śmiech) Tak, na pewno. Jest to w końcu największy obiekt w PlusLidze. W zeszłym roku miałem okazję grać na jego inaugurację - w towarzyskim spotkaniu z Brazylią. Niesamowita hala, która wywołuje wielkie wrażenia.
Chciałbym na chwilę powrócić do tematu pana poprzedniego klubu. Co ze swojej 4-letniej przygody z Jastrzębskim Węglem będzie pan najmilej wspominał?
- Wszystko po trochu. Był to klub, w którym rozwinąłem się siatkarsko. Dał mi on możliwość wybicia się i wypłynięcia na szersze wody. Chyba właśnie za to jestem Jastrzębskiemu najbardziej wdzięczny i to będę wspominał najmilej.
Kluczowy dla pana kariery z pewnością był sezon 2008/2009, w którym to udało się panu wygrać rywalizację z ówczesną gwiazdą Jastrzębskiego Nico Freriksem, i w dalszej konsekwencji zadebiutować w reprezentacji Polski. Co było kluczem do takiego rozwoju wydarzeń?
- Myślę, że osoba szkoleniowca Roberto Santiliego. Przez 3 lata współpracy nawiązaliśmy świetny kontakt, dużo czasu poświęcaliśmy na trening mający na celu rozwinięcie moich umiejętności. Włoski trener pomógł mi osiągnąć poziom, dzięki któremu stałem się reprezentantem Polski.
Przejdźmy już do tematu Trefla. Pana transfer do zespołu z Gdańska został okrzyknięty mianem transferowego hitu. Wymagania wobec pańskiej osoby na pewno są spore. Jest pan gotów im sprostać?
- Zdaje sobie sprawę z oczekiwań wobec mnie. Jest to jednak sytuacja, która jak najbardziej mi odpowiada. Zostałem kapitanem zespołu. Ciesze się z takiej roli.
Porozmawiajmy chwilę o o dzisiejszy sparingu. W grze Trefla widoczne były duże problemu z przyjęciem zagrywki. Nie martwi to pana?
- Martwi, bowiem zagraliśmy fatalne spotkanie. Nie wiem, czy da się w ogóle zagrać gorzej. Na pewno będziemy musieli jeszcze popracować zarówno nad przyjęciem, jak i nad innymi aspektami. Dzisiaj nie błyszczeliśmy tak naprawdę w żadnym elemencie. Patrząc na to mogę obiecać, że będziemy grać już tylko lepiej.
Pomóc w tym mają Finowie, którzy lada dzień dołączą do drużyny. Zapewne czekacie już na nich z niecierpliwością?
- Tak, to prawda, Dołączył już do nas Dimitriy Vdovin. Chociaż był to jego pierwszy sparing w naszym zespole, to zagrał poprawnie. Teraz czekamy już więc tylko na Finów.
Za 2 tygodnie zainaugurujecie rozgrywki PlusLigi 2011/2012 spotkaniem z PGE Skrą Bełchatów. Rozmawiacie już między sobą o tym wydarzeniu?
- Powoli tak. Liga zbliża się nieuchronnie. Zależy nam na dobrej inauguracji, tak więc mecz ze Skrą jest dla nas bardzo ważny. Będziemy chcieli pokusić się o urwanie bełchatowianom jakichś punktów.