Podczas pierwszego spotkania pomiędzy tymi ekipami Koreańczycy zaprezentowali się z bardzo dobrej strony i udowodnili, że drugie miejsce, zajmowane przez nich w tabeli nie jest przypadkiem. Mimo starań przegrali w czterech setach. Czas działał na ich korzyść, więc szanse na rewanż były i to dość duże. Składy obu drużyn nie zmieniły się prawie w ogóle, w koreańskich szeregach w wyjściowej szóstce pojawił się jedynie Kyoung-Min Ha, który dobrze poradził sobie na środku siatki.
Wraz z pierwszym gwizdkiem, oznajmującym początek premierowej odsłony, gospodarze chcieli wygrać, ale wyglądali na zestresowanych lub nawet zagubionych w swoich poczynaniach na boisku. Taką sytuację skrzętnie wykorzystali Włosi, którzy bezlitośnie punktowali swoich przeciwników. Ta partia nie obfitowała w emocje, reprezentacja Azzurro wygrała ją bowiem do 15.
Tak wysokie zwycięstwa zazwyczaj nie są dobrym prognostykiem dla triumfującego, stłamszony grą przeciwnik w ciągu trzech minut potrafi się bowiem odrodzić i z czystą głową wyjść na parkiet. Zawodnicy Ki-Won Parka właśnie tak zrobili, a duży udział w tej przemianie miał sam szkoleniowiec. Na boisku pojawiła się radość z gry, tak nieodłączny element azjatyckiej siatkówki, która popchnęła do przodu grę Korei. W najważniejszym momencie seta jednak czegoś zabrakło - zimnej głowy, by wyjść na prowadzenie i wyrwać Włochom tego seta.
Starania gospodarzy znalazły odzwierciedlenie w wyniku dopiero w czwartym secie. Jednak nie na jego początku, przez zdecydowaną większość to Włosi prowadzili. Tym razem gospodarze niesieni dopingiem zachowali zimną krew i wyeliminowali błędy własne i niedokładności, tak że byli w stanie odwrócić losy partii i ją wygrać.
Zatrzymani w dążeniu do zwycięstwa zawodnicy Mauro Berruto byli lekko zdenerwowani, w powietrzu wisiało bowiem widmo tie-breaka. Nie dziwi więc, że przyjezdni zaczęli się mylić, co skrzętnie wykorzystywali gospodarze. Mimo że Azzurro walczyli do końca, to musieli uznać wyższość swoich rywali, którzy zaczęli grać naprawdę dobrze. Piąty set i jeden punkt Korei stały się faktem.
Tie-break jest loterią, ale jej podstawy to dobra gra. Zawodnicy obu drużyn byli już na tyle zmęczeni przebiegiem całego meczu, że gra nie zachwycała. Obie ekipy były zdeterminowane, by wygrać, ale to nad przyjezdnymi wisiało widmo starego siatkarskiego porzekadła "kto nie wygrywa 3:0, przegrywa 2:3". Jednak starania Berruto, a przede wszystkim samych zawodników, poparte błędami Koreańczyków pozwoliły triumfować właśnie kadrze Azzurro.
Korea - Włochy 2:3 (15:25, 22:25, 25:21, 25:22, 10:15)
Korea: Sun-Soo Han, Sun-Kyu Lee, Kyoung-Min Ha, Kwang-In Jeon, Jeong-Hwan Kim, Hong-Suk Choi, Oh-Hyun Yeo (libero) oraz Jun-Bum Park, Kang-Joo Lee, Young-Min Kwon, Seung-Suk Kwak, Bong-Woo Yun.
Włochy: Dragan Travica, Michał Łasko, Simone Buti, Emanuele Birarelli, Ivan Zajcev, Christian Savani, Andrea Bari (libero) oraz Dore Della Lunga, Gabriele Maruotti.
Tabela grupy D
Lp. | Drużyna | Punkty | Mecze | Sety | Ratio |
---|---|---|---|---|---|
1. | Włochy | 16 | 6:0 | 18:5 | 1.210 |
2. | Korea | 10 | 3:3 | 13:11 | 1.002 |
3. | Kuba | 9 | 3:3 | 11:13 | 0.968 |
4. | Francja | 1 | 0:6 | 5:18 | 0.863 |