Sobotnie spotkanie w Bydgoszczy dla zespołu Centrostalu było z gatunku tych ostatniej szansy. Bydgoszczanki musiały zwyciężyć, aby zagrać w trzecim meczu w niedzielę. Sztuka ta jednak się nie udała, a podopieczne Piotra Makowskiego, podobnie jak w Łodzi, przegrały swoją szansę w tie-breaku. Dla gospodyń szczególnie bolesny był początek tego decydującego seta, kiedy straciły osiem punktów z rzędu i przegrywały już 2:9.
- Miałyśmy tam jakieś dziwne ustawienie. Nie mogłyśmy przyjąć piłki, a jak już się udało, to nie mogłyśmy wyprowadzić ataku. Ciężko później odrobić taką dużą przewagą - powiedziała po spotkaniu środkowa Centrostalu, Katarzyna Mróz. - Grałyśmy bardzo nierówno, gdybyśmy grały równo to pewnie byłoby inaczej, a raz było lepiej, raz gorzej. W tych ważnych momentach robiłyśmy błędy przy kilkupunktowym prowadzeniu i chyba to zadecydowało o wyniku - uważa siatkarka.
Zespół Centrostalu wzmocniony zagranicznymi zawodniczkami, Charlotte Leys i Mary Spicer, był budowany z myślą walki o półfinały PlusLigi Kobiet. Pierwsza połowa sezonu zasadniczego układała się po myśli bydgoszczanek, które wygrywały większość spotkań z niżej notowanymi rywalkami. Pałac w fazie play-off trafił jednak na odradzające się siatkarki Aluprofu, które pozbawiły bydgoszczanek marzeń o medalach. - Na pewno nie tak wyobrażałyśmy sobie koniec tego sezonu. Byłyśmy blisko „czwórki”, jesteśmy siódme i chyba mogłyśmy coś więcej ugrać. Tego najbardziej szkoda. Mogłyśmy powalczyć tutaj w pierwszym meczu u nas z Aluprofem i wygrać tamto spotkanie nawet 3:1, ale taki jest sport i trzeba to przegryźć - kończy Katarzyna Mróz.