Serbia - Brazylia
Odwieczni przeciwnicy – Serbowie i Brazylijczycy kolejny raz skonfrontują swoje aktualne umiejętności i formę w dwumeczu, który rozegrany zostanie na parkietach Belgradu i Nowego Sadu. Trudno się zatem dziwić ogromnemu zainteresowaniu miejscowych kibiców, którzy powinni do ostatniego miejsca wypełnić obie hale.
Pierwsze mecze przyniosły autentycznie wielkie emocje i dwie – wywalczone po zaciętej, pięciosetowej walce – wygrane podopiecznych trenera Bernardo Rezende. Należy jednak podkreślić, iż w Brazylii Serbowie zagrali bez rozgrywającego Nicoli Grbića i atakującego Ivana Milijkovića, a mimo to zaprezentowali się wręcz znakomicie - mocno odmłodzona reprezentacja Serbii, bez swoich największych gwiazd stawiła zacięty opór utytułowanym przeciwnikom.
W obu spotkaniach Serbia, rozsądnie i spokojnie prowadzona przez drugiego rozgrywającego Petkovića, zagrała najlepiej jak potrafi, bez cienia bojaźni i z wielkim zaangażowaniem, skutecznie burząc spokój gwiazd brazylijskiej siatkówki. Serbowie znaleźli skuteczną receptę na kombinacyjną grę Brazylijczyków w postaci mocnej zagrywki, która odrzuciła rywali od siatki.
Kluczowym zawodnikiem Serbów był ich leworęczny, młodziutki atakujący Sasa Starović, z którego zablokowaniem mieli ogromne problemy nawet tak doświadczeni gracze jak Andre Heller czy Gustavo. Na brazylijskim parkiecie ten młody siatkarz pokazał nie tylko siłę, ale i całkiem przyzwoitą technikę ataku.
Ostateczny sukces reprezentacja Brazylii zawdzięczała równiejszej grze na dystansie całego spotkania, a bezcenne punkty przyniosły mistrzom świata kontrataki, wyprowadzone dzięki aktywnej postawie w obronie, zmienna zagrywka oraz - znana od lat - większa odporność psychiczna w kluczowych momentach pojedynku.
Jednak przed własna publicznością siatkarze Serbii uczynią wszystko, aby pokonać reprezentację Brazylii mając świadomość, iż wygrana ta może okazać się przepustką do finału Ligi Światowej. Nadziei na sukces nie kryje też doświadczony rozgrywający gospodarzy – Nicola Grbić, który twierdzi, że nawet z Gibą w składzie Brazylijczycy mają niewielkie szanse na zwycięstwa.
Francja - Wenezuela
Dwa pojedynki, które rozegrane zostały w Caracas, zakończyły się dwiema wygranymi Francuzów. Nic zatem dziwnego, iż to zespół Philipp'e Blain'a będzie zdecydowanym faworytem kolejnych dwóch spotkań.
Wprawdzie początkowo siatkarzom Wenezueli udało się nieco zaskoczyć swoich francuskich przeciwników dobrym przygotowaniem taktycznym i skuteczną, agresywną grą na siatce, ale w miarę upływu czasu gra zawodników z Ameryki Południowej była coraz mniej konsekwentna. Grający bez presji Francuzi pokazali w Caracas pełnię swoich umiejętności – dobrą technikę użytkową, różnorodne warianty gry, wysoką skuteczność działań defensywnych.
Podobnego obrazu gry należy spodziewać się i w kolejnych pojedynkach, a sporo może zależeć od postawy atakującego Wenezuelczyków Ernardo Gomeza, który potrafi zagrać olśniewająco, zdobywając lwią część punktów dla swojej drużyny lub... wyjątkowo słabo. Francuzi dysponują zdecydowanie bardziej wyrównanym składem i nawet bez swoich największych gwiazd powinni odnieść dwa zwycięstwa.