Zespół, który jeszcze do niedawna wiódł prym na ligowym podwórku w tym sezonie wreszcie sprostał wielkim oczekiwaniom, które z roku na rok narastały. Podopiecznym Krzysztofa Stelmacha dwukrotnie w tegorocznych rozgrywkach w zdobyciu trofeów na drodze stawała bełchatowska Skra, a w finale Pucharu CEV po zażartym boju kędzierzynianie ulegli włoskiemu Sisleyowi Treviso. - Trzy dwójki nie będą mi się śniły po nocach, będą miłym wspomnieniem. Teraz przed nami odpoczynek i budowa drużyny na Ligę Mistrzów - zapowiada prezes ZAKSY, Kazimierz Pietrzyk, który cieszy się, że w finale jego zespół postawił Skrze niezwykle wymagające warunki. - Potwierdziły się kalkulacje, że Skra jest o szczebelek zespołem lepszym. Najważniejsze jest to, że nie oddaliśmy meczu, walczyliśmy do końca. Od wielu lat w finale mistrzostw Polski nie było tak zaciętej rywalizacji.
Oczekiwania w kędzierzyńskim klubie były przed sezonem niezwykle wysokie, a "balon" napompowały jeszcze bardziej transfery Pawła Zagumnego, Piotra Gacka, czy Tine Urnauta. Szyki ZAKSie pokrzyżowała jednak poważna kontuzja Sebastiana Świderskiego. - Myśleliśmy, że może być lepiej, ale założeniem była gra Sebastiana Świderskiego. Jego kontuzja była olbrzymią stratą dla drużyny - przyznaje prezes.
Za kędzierzyńską ekipą i nie tylko niezwykle ciężki sezon. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha z powodzeniem walczyli na trzech frontach, a duży natłok gier spowodował, że zespół przeplatał długo dobre mecze ze słabymi. W rundzie play-off forma ZAKSY osiągnęła jednak apogeum. - Było wiele zaciętych spotkań - przede wszystkim w rundzie play-off - poziom rósł. W sezonie zasadniczym - przez liczne podróże i wyjazdy - było może trochę słabiej, ale na koniec mieliśmy wiele fantastycznych meczów. Udało się wygrać pierwszy mecz w Bełchatowie, w drugim olbrzymia walka, zresztą w kolejnych również. Za to wielki szacunek, że nikt się nie położył. Była walka, ale nie udało się - dodaje kapitan zespołu, Michał Ruciak.
Michał Ruciak cieszy się ze zdobycia srebrnego medalu