Po pierwszym półfinale siatkarze Asseco Resovii mieli czego żałować. Ulegli w środę Sisleyowi Treviso 2:3 po heroicznej walce, a we wszystkich trzech partiach przegrali minimalnie w końcówkach. - O zwycięstwie gości zadecydowały nasze błędy własne. Bardzo słabo dzisiaj przyjmowaliśmy zagrywki rywali. Gdybyśmy wygrali drugiego seta, na co mieliśmy duże szanse - wynik mógłby być odwrotny. Prowadzilibyśmy już 2:0 i wtedy wszystko mogłoby się zdarzyć - ubolewał Ljubomir Travica.
Czasu na rozpamiętywanie porażki jednak nie ma, gdyż rewanż już w sobotę. Rzeszowianie nie są w nim bez szans, ale aby awansować do finału muszą w Belluno najpierw wygrać mecz, a później tryumfować w "złotym secie". - Na hali przeciwnika na pewno będzie się nam grało dużo trudniej. Z naszej strony na pewno będziemy starali się zaprezentować jak najlepiej. Jeśli tylko uda nam się zachować taki sam poziom koncentracji jak w dzisiejszym spotkaniu, to nie stoimy na straconej - mówił po porażce w Rzeszowie atakujący Tomasz Józefacki. - Myślę, że szanse są pół na pół. W siatkówce wszystko jest możliwe - dodawał Gyorgy Grozer.
Sisley jest jednak bardzo zmotywowany, by sięgnąć w tym sezonie po Puchar CEV. - CEV Cup jest dla nas równie ważny jak Champions League, ponieważ to międzynarodowe trofeum, które jest bardzo cenione - zapewniał jeszcze przed meczem w Rzeszowie Novica Bjelica.
Emocje studzi nieco szkoleniowiec Roberto Piazza. - Na razie jesteśmy w pięćdziesięciu procentach w finale. W drugim spotkaniu może zdarzyć się wszystko, z grą złotego seta włącznie. Dobry trener i doświadczona drużyna to wystarczające atuty rzeszowian do tego, by obawiać się ich w rewanżu - mówi szkoleniowiec Sisleya. - Spodziewamy się kolejnej ciężkiej przeprawy - dodaje Alessandro Fei.
Początek spotkania w sobotę o godz. 20.30.