Chociaż to dopiero XII kolejka PlusLigi Kobiet, przed meczem Stali Mielec z Organiką Budowlanymi Łódź atmosfera była tak napięta, że można było ciąć ją nożem. O wadze pojedynku 8. z 9. drużyną w ligowej tabeli nikogo nie trzeba przekonywać, ale poniedziałkowe spotkanie było wyjątkowe przede wszystkim z innego powodu. Było to starcie o być albo nie być pomiędzy szkoleniowcami obu ekip - Adamem Grabowskim, który jeżeli nie zdobędzie w dwóch meczach czterech oczek pożegna się z posadą i Małgorzatą Niemczyk, debiutującą w roli szkoleniowca i to w dodatku od razu w świetle kamer telewizyjnych.
Mecz lepiej rozpoczęły łodzianki, które jakby nie zdając sobie sprawy z ciążącej na nich presji, wybiegły na boisko z wielkimi uśmiechami. Luz się opłacił, bo po kilku minutach gry siatkarki Budowlanych, które raz za razem odrzucały rywalki od siatki swoją zagrywką, prowadziły w meczu już 7:1 i odtańczyły na środku boiska taniec radości. . - Postałyście trochę, możecie już zacząć grać - krzyczał na swoje siatkarki trener Grabowski, który tuż po pierwszej przerwie technicznej zmuszony był wziąć czas na żądanie, bo jego zespół przegrywał już 2:10.
Trenerska reprymenda poskutkowała. Gospodynie podjęły z przyjezdnymi walkę i mecz się wyrównał. Strzałem w dziesiątkę okazało się zwłaszcza wprowadzenie na zagrywkę Doroty Ściurki, przy serwisie której mielczanki zniwelowały dystans do rywala do pięciu oczek (10:15). To wyraźnie dodało wiary w siebie Stali, która podjęła pościg za łodziankami i w końcówce partii zbliżyła się do nich na jeden punkt (22:23). Mielczanki dobrze spisywały się zwłaszcza na zagrywce i w bloku, ale przez całą partię szwankował u nich atak. To właśnie on okazał się decydujący również w końcówce, bo Polina Liutikowa zepsuła kolejną piłkę, posyłając ją w antenkę i dała tym samym łodziankom ostatni punkt w inauguracyjnej odsłonie spotkania.
Połowicznie udany pościg za rywalkami nie podłamał jednak mielczanek, które od początku drugiej partii rozpoczęły zmasowany atak i szybko odskoczyły na 6:2. Nie mogły jednak marzyć o spokojnej grze, bo łodzianki raz za razem podejmowały próbę doprowadzenia do wyrównania. Zakończyła się ona prawie sukcesem, kiedy po trzech z rzędu blokach Budowlani zbliżyli się do Stali na 12:11. Do drugiej przerwy technicznej mielczanki powróciły do czterech oczek przewagi, ale w końcówce roztrwoniły całe prowadzenie. - Tylko spokój i koncentracja mogą nas uratować - apelował trener Grabowski na czasie na żądanie, kiedy jego drużyna prowadziła już tylko 20:19. Chociaż łodzianki zwietrzyły swoją szansę i doprowadziły w końcówce do remisu, dobra gra blokiem dała miejscowym zwycięstwo w secie numer dwa.
Ogromne problemy łodzianek ze skończeniem ataku poskutkowały, już na początku trzeciej partii, zmianą rozgrywającej: na boisku w miejsce Marty Szymańskiej pojawiła się Karla Echenique. Nie zmieniło to jednak obrazu gry Budowlanych, które po niespełna dziesięciu minutach gry przegrywały już 2:12, po niesamowitej serii 12 z rzędu punktów zdobytych przez Stal Mielec, przy zagrywce Agaty Wilk. Do spektakularnego przełamania w tym secie nie doszło. Miejscowe dowiozły prowadzenie do końca partii, którą wygrały wysoko, 25:12.
W czwartym secie popis gry Stali trwał. Na pierwszej przerwie technicznej łodzianki przegrywały już 2:8 i bezradnie spoglądały po sobie, za bardzo nie mając pomysłu na przeciwstawienie się miejscowym. - Wrzućmy trochę luzu, cieszmy się grą - prosiła Małgorzata Niemczyk. Ale jej zawodniczki miały chyba w pamięci jeszcze set poprzedni, bo snuły się po boisku ze spuszczonymi głowami i nawet po udanych akcjach nie zdobywały się na uśmiechy. Przy takim nastawieniu nie mogły nawet marzyć o podjęciu w tym secie walki z drużyną trenera Grabowskiego. Nic więc dziwnego, że przegrały tego seta 19:25, a w rezultacie cały mecz 1:3.
Stal Mielec - Organika Budowlani Łódź 3:1 (22:25, 25:23, 25:12, 25:19)
Stal Mielec: Kwiatkowska, Pycia, Koczorowska, D. Wilk, A. Wilk, Liutikowa, Durajczyk (l) oraz Ściurka, Bejga
Budowlani: Kosek, Teixeira, Szymańska, Szeluchina, Wojcieska, Zarośliska, Ciesielska (l) oraz Bryda, De Paula, Echenique
MVP: Anita Kwiatkowska