Magdalena Śliwa: Gra uczuciami spowodowałaby całkowity misz-masz

W sopockim zespole występują dwie eks-dąbrowianki. Jedną z nich jest Magdalena Śliwa, która nie boi się przyznać, że ma wielki sentyment do swojego poprzedniego klubu. - Te dwa lata, przez które było mi dane grać w MKS-ie, wspominam bardzo miło - wyznała rozgrywająca Atomu.

W atomowym składzie ekipy z Sopotu jest jedna z najbardziej doświadczonych polskich siatkarek, która może poszczycić się wieloma sukcesami na arenie międzynarodowej. Magdalena Śliwa, bo o niej mowa, do Atomu przeszła z Tauron MKS-u. Zagłębiowski klub z opaską kapitana poprowadziła przez jego debiut w europejskich pucharach oraz do największego sukcesu w jego historii - brązowego medalu. Nic więc dziwnego, że przyjazd do Dąbrowy Górniczej mógł wywołać u niej łezkę w oku. - Mam wielki sentyment do klubu z Dąbrowy Górniczej, do hali i do tych kibiców. Te dwa lata, przez które było mi dane grać w MKS-ie, wspominam bardzo miło. Mimo że występuję obecnie w innym zespole, to przykro mi, dlatego że zwycięstwo przyszło nam dość łatwo. Poza pierwszym setem nasza przewaga w meczu była dość duża i szkoda mi dziewczyn z Dąbrowy, bo ewidentnie nie mogły sobie pograć - przyznała.

Podczas całego spotkania pomiędzy Tauron MKS-em a Atomem sytuacja na trybunach, a dokładnie w sektorze dąbrowskiego klubu kibica była delikatnie mówiąc napięta. Padały hasła typu "Hej Sopot kupcie sobie mistrza!", które do najmilszych na pewno nie należą. Mimo wszystko po zakończonym spotkaniu kibice podziękowali zarówno Śliwie, jak i Ewelinie Sieczce za ich grę w barwach MKS-u.

- Niestety, taka jest kolej rzeczy. Sportowiec, który zmienia klub, stara się grać jak najlepiej dla swojego zespołu, kibice zaś pozostają wierni jednej drużynie. Gdybyśmy grali uczuciami, to na boisku mielibyśmy całkowity misz-masz i nie wiedzielibyśmy kto dla kogo gra i komu kibicuje. Jeśli chodzi o moje wejście, to z tego miejsca kieruję słowa podziękowania dla trenera, który po raz kolejny dał mi okazję, abym spotkała się z córką na boisku - podkreśliła.

W Sopocie występują dwie Atomówki Śliwy - mama Magdalena oraz córka Izabela. Niestety mają one mało okazji do wspólnej gry na ligowych parkietach. Jednak jak przyznaje doświadczona rozgrywająca, początki wspólnej gry z Izabelą Śliwą nie należały do najłatwiejszych. - Na początku odczuwałam delikatną presję i obowiązek pomagania jej na boisku. Z czasem mi to przeszło i teraz jesteśmy już dwoma zawodniczkami, każda ma swoje zadania, które stara się realizować. Tak siebie nawzajem traktujemy - wyjaśniła Magdalena Śliwa.

Źródło artykułu: