Jak podkreśla trener białostocczanek, drużyna mimo zwycięstwa nadal odczuwa brak Joanny Szeszko. - Mieliśmy chwile pięknej, bardzo dobrej gry, ale też serie banalnych, głupich błędów. W drugim i trzecim secie zespół zupełnie stanął. Mocno odczuwaliśmy brak Asi Szeszko. W czwartej partii wróciłem do ustawienia, którym zaczynaliśmy cały sezon: z Anią Klimakową na przyjęciu, Daianą Muresan na ataku i Sinead Jack na środku. Po meczu ludzie z Mielca przyznali, że to ich kompletnie zaskoczyło, rywale nie spodziewali się, że tak możemy zagrać – powiedział w rozmowie z Gazetą Współczesną Wiesław Czaja
Było to pierwsze spotkanie, w którym zawodniczki rezerwowe w tak znaczący sposób przyczyniły się do zwycięstwa swojej drużyny. - To prawda. Gosia Właszczuk i Ewa Cabajewska weszły na podwójną zmianę w końcówce pierwszego seta przy stanie 19:22. Dobre rozegranie Ewy i mądre ataki Gosi pozwoliły nam wyrównać. Sinead Jack poderwała zespół zagrywkami do walki na początku czwartego seta. Swoje zrobiła też Channon Thompson, zadebiutowała Kasia Możdżeń dając chwilę wytchnienia Oli Kruk. Wszystkie zawodniczki dołożyły swoją cegiełkę do sukcesu - dodał.
Więcej w Gazecie Współczesnej.