Sobotnie spotkanie z ekipą Radosława Panasa nie było jednak spacerkiem dla częstochowian. Warszawianie szczególnie za sprawą dobrze znanego w Częstochowie, Zbigniewa Bartmana napędzili sporo strachu gospodarzom w każdym z setów. - Wiedzieliśmy, że Warszawa postawi nam ciężkie warunki, bo w ostatnich spotkaniach prezentowali naprawdę bardzo dobrą siatkówkę. Sprawdziły się nasze przewidywania. To, że wygraliśmy 3:1 i zdobyliśmy trzy punkty nie oznacza, że było łatwo i przyjemnie. Naprawdę musieliśmy zostawić sporo zdrowia na boisku, żeby uzyskać tak korzystny wynik - podkreślał środkowy, Łukasz Wiśniewski.
Podopiecznym Marka Kardosa przypomniał się zwłaszcza Zbigniew Bartman, który dwa sezony temu był filarem częstochowskiej drużyny. Bartman zapisał na swoim koncie 29 punktów, a jego zagrywki w trzecim secie siały spustoszenie i przechyliły w końcowym rozrachunku szalę zwycięstwa na korzyść Politechniki. - Wszyscy wiedzą, że Zbyszek potrafi bardzo mocno zagrywać . Na szczęście dla nas ostatnią zagrywkę popsuł - mówił młody środkowy.
Nadchodzące Święta Bożego Narodzenia częstochowianie spędzą w roli lidera PlusLigi. Tuż po kilku dniach odpoczynku możliwości Akademików zweryfikuje jednak wyjazdowy pojedynek z PGE Skrą Bełchatów, która obecnie broni honoru naszego kraju w Klubowych Mistrzostwach Świata. - Zgadza się, jesteśmy liderem, ale to nie oznacza, że będziemy teraz faworytami. Przed nami mecz wyjazdowy z Bełchatowem i to oni będą faworytem. Póki co grają naprawdę bardzo dobrą siatkówkę i wiemy, że będzie tam ciężko, ale na pewno nie pojedziemy tam ze spuszczonymi głowami. Będziemy chcieli postawić im trudne warunki, by choć trochę się namęczyli, a co uda nam się ugrać, to tylko na nasz plus - kończy Łukasz Wiśniewski.