Polscy siatkarze krytykują regulamin mistrzostw świata

Podczas zbliżających się mistrzostw świata w siatkówce mężczyzn we Włoszech zastosowany zostanie system rywalizacji, który m.in. stwarza możliwość wybierania sobie przeciwników w kolejnych rundach turnieju. Polscy siatkarze negatywnie oceniają te zasady gry. - Ktoś musiał nieźle się nakombinować, żeby coś takiego wymyślić - przekonuje Daniel Pliński, środkowy naszej drużyny narodowej.

System rywalizacji przygotowany na tegoroczne mistrzostwa świata we Włoszech może w wielu wypadkach doprowadzić do kuriozalnych sytuacji. - Tytuł może zdobyć zespół, który w dwóch pierwszych rundach dozna aż trzech porażek, a medal można wywalczyć mając na koncie więcej przegranych niż zwycięstw (4-5). Z drugiej strony, można wygrać osiem spotkań i nie zdobyć medalu, bo przegra się jedną potyczkę, decydującą o awansie do półfinału. To dziwne - ocenia Daniel Pliński.

Jest to możliwe, gdyż wyniki meczów rozegranych w grupach nie mają znaczenia w kolejnych fazach rywalizacji. Przykładowo, można dotrzeć do półfinału nawet z czterema porażkami na koncie. Trzecia runda daje awans do półfinału tylko zwycięzcom czterech trzyzespołowych grup.

- A co będzie, jeśli w jednej grupie spotkają się trzy najlepsze zespoły świata? Medal zdobędzie tylko jeden - tłumaczy Michał Winiarski.

Ponadto jest możliwość wybierania sobie kolejnych rywali, bo w zależności od zajętego miejsca, trafia się do zupełnie innej grupy. - Nie wiem, czy ktoś będzie kombinował i specjalnie przegrywał mecze, żeby potem mieć łatwiejszą drogę do medalu. Wiem, że my na pewno nie będziemy tego robili. Na takich kombinacjach można się nieźle przejechać - dodaje Pliński.

Więcej w Przeglądzie Sportowym.

Komentarze (0)