Chętni na włoskie wojaże: Gwóźdź programu gwoździem wbitym w parkiet (cz.2, video)

Podczas gdy trwa reprezentacyjny sezon ogórkowy, w trakcie którego polscy kadrowicze szykują w Spale swą formę na zbliżające się pojedynki w ramach Memoriału Huberta Jerzego Wagnera, mecze towarzyskie z umówionymi sparingpartnerami, a w dalszej perspektywie MŚ we Włoszech, portal SportoweFakty.pl zajmuje się nieco bardziej rozrywkową wersją rekrutacji poszczególnych zawodników na kolejne pozycje. Tym razem czas na wieści z obozu atakujących!

Kiedy młody adept siatkówki rozpoczyna swoje pierwsze treningi, zazwyczaj pragnie naśladować upatrzonego przez siebie idola. Oczywiście jest nim bardzo często główny bombardier danej drużyny, zawodnik, którego poczynania na boisku widać najwyraźniej i na którego niejednokrotnie padają największe światła reflektorów, czyli atakujący. Któż nie chciał we wczesnych latach swej młodości wbijać w parkiet gwoździ i atakować z pułapu czwartego piętra? Któż nie miał zamiaru raz po raz punktować swoich przeciwników, ośmieszając ich system blok-obrona? I choć nie wszyscy - choćby z racji osobistych predyspozycji bądź też warunków fizycznych - byli w stanie spełnić owo marzenie, z pewnością takowym osiągnięciem mogą się pochwalić Piotr Gruszka, Jakub Jarosz, a także Mariusz Wlazły!

Wszystko wydaje się takie proste - czekasz, aż przyjmujący dogra piłkę do siatki, a rozgrywający pośle ją w twoim kierunku (najlepiej gubiąc przy tym blok), a potem wyskakujesz najwyżej jak potrafisz, rozglądasz się, czy bić po prostej, skosie czy atakować pod górę, polując na palce przeciwników, i zadajesz ostateczny cios. Wszystko to trwa raptem kilka sekund - pestka! Jednak to tylko pozory, bo zadania atakujących są w praktyce o wiele trudniejsze... W każdym meczu przekonują się o tym gracze naszej narodowej kadry, spośród których tylko dwóch (zakładając, że Piotr Gruszka nie będzie brany pod uwagę jako przyjmujący) załapie się na wyjazd do Włoch. Jak nie patrzeć, każdy wybór będzie zły. Najważniejsza impreza sezonu bez najbardziej doświadczonego zawodnika? A może bez uważanego za najlepszego polskiego atakującego Wlazłego, który wrócił już do pełni sił? Istnieje również scenariusz, w którym do Italii nie zostałby zabrany najlepszy punktujący ubiegłego sezonu PlusLigi. Jak to mawiają - i tak źle, i tak niedobrze.

Skoro więc trudno tu o salomonowy wyrok, a jakąś decyzję będzie w końcu trzeba podjąć, rozważmy, jakimi zaletami dysponują poszczególni atakujący... Na pierwszy ogień - popularny "Grucha"!

Piotr Gruszka

Data urodzenia: 8 marca 1977 r.

Wzrost: 206 cm

Waga: 100 kg

Autorskich słów kilka: "Ja z piłką spałem, tylko sąsiedzi na mnie krzyczeli i przychodzili do moich rodziców, bo leżąc w łóżku, odbijałem piłkę o sufit cały czas."

Kariera klubowa:

- Hejnał Kęty

- Włókniarz Bielsko-Biała

- AZS Częstochowa

- Zeta Line Padwa

- Alimenti Sardi Cagliari

- AdriaVolley Bernardi Trieste

- Tourcoing LM

- Skra Bełchatów

- AZS Olsztyn

- Skra Bełchatów

- ArkasSpor Izmir

- Delecta Bydgoszcz

- Halkbank Ankara (aktualnie)

Sukcesy:

- mistrzostwo Europy w 2009 r.

- wicemistrzostwo świata w 2006 r.

- mistrzostwo Europy i świata juniorów w odpowiednio 1996 i 1997 r.

- dwukrotnie 4. miejsce w Lidze Światowej (2005 i 2007 r.)

- 5 x mistrzostwo Polski

- trzykrotnie Puchar Polski

- 2 x brązowy medal MP

- 3 miejsce w Lidze Mistrzów w 2008 r.

- Puchar Turcji oraz Puchar Challenge Cup z Arkasem Izmir (2009 r.)

- wyróżnienia indywidualne, m.in. MVP ME w Turcji

Polska reprezentacja bez MVP ostatnich ME?! Brzmiałoby to co najmniej dziwnie!

Pół żartem, pół serio: Całkiem realny człowiek imieniem Piotr

Chyba każdy porządny kibic siatkówki spotkał się kiedyś ze sławnym powiedzeniem Zdzisława Ambroziaka. - Co by było, gdyby nie było Piotra Gruszki? Otóż trzeba byłoby go wymyślić! - powiedział niegdyś niezapomniany siatkarz i dziennikarz sportowy. Samo wymyślenie postaci polskiego zawodnika może nie byłoby takie znowu trudne, lecz czy zmyślona i wysnuta z naszych siatkarskich pragnień fikcyjna postać potrafiłaby pociągnąć nasz biało-czerwony team do zwycięstwa w pamiętnym pojedynku mistrzostw świata z 2006 r. z Rosją, a także zostałaby MVP ostatniego czempionatu Starego Kontynentu? Takie wyczyny są zarezerwowane tylko dla prawdziwych siatkarzy z krwi i kości!

Na korzyść Piotra Gruszki działa fakt, iż to właśnie on, dzierżąc dumnie w swych dłoniach nagrodę za wicemistrzostwo globu, ogłosił przed telewizyjnymi kamerami, że polska kadra zamieni zdobyte w Kraju Kwitnącej Wiśni srebro na medal z najcenniejszego kruszcu! Bez niego polscy reprezentanci mogliby uznać, że niepisana umowa pomiędzy nimi a kibicami nie jest już wiążąca, a tego przecież w żadnym wypadku nie chcemy, prawda? Wszak w Italii mogą im się przydać maksymy "Gruchy" o ludziach z Marsa... - Brazylię można pokonać. To nie są Marsjanie, tylko ludzie, choć grający w siatkówkę naprawdę bardzo, bardzo dobrze - czy trzeba to jakoś komentować?

Pomijając jednak złote myśli polskiego zawodnika, należy wspomnieć, iż Gruszka to swego rodzaju wizytówka naszego zespołu! Z kampanii reklamowych z jego udziałem znamy przecież popularne slogany: Pij mleko, będziesz wielki!, a także Kocham. Nie biję. Piotrek jest ponadto specjalistą zarówno od ataku, jak i przyjęcia. W ostatnim czasie niczym prawdziwy mistrz łączył klubową rolę przyjmującego z reprezentacyjnymi zadaniami atakującego. Wprawdzie w przyszłym sezonie w Turcji będzie już występował na pozycji po przekątnej z rozgrywającym, lecz nie zmienia to faktu, że jest on prawdziwym człowiekiem-orkiestrą. Dobitnie świadczy o tym również dowód jego nieprzeciętnych umiejętności w ataku, jakim jest poniższy filmik...

Jakub Jarosz

Data urodzenia: 10 lutego 1987 r.

Wzrost: 196 cm

Waga: 88 kg

Autorskich słów kilka: "Ja chyba nauczyłem się grać od samego patrzenia."

Kariera klubowa:

- Gwardia Wrocław

- Delic-Pol Częstochowa

- Mostostal-Azoty SA Kędzierzyn-Koźle

- PGE Skra Bełchatów

- ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (aktualnie)

Sukcesy:

- mistrzostwo Europy w 2009 r.

- mistrzostwo Europy kadetów w 2005 r.

- mistrzostwo Polski i Puchar Polski w 2009 r.

- medale mistrzostw Polski młodzików i juniorów

W PlusLidze Jakub Jarosz udowodnił już swoją wartość...

Pół żartem, pół serio: Kilka prawd o "Jarskim"

Jakub Jarosz to kolejny gracz z grona tych mniej ogranych, acz łaknących kolejnych wiktorii i sukcesów zawodników. Pod tajemnicą jego siatkarskiego talentu kryją się dwa scenariusze - albo wyssał go wraz z mlekiem... ojca (Macieja Jarosza - trzykrotnego wicemistrza Starego Kontynentu), albo po prostu urodził się po to, aby atakować i serwować. Nieważne, która alternatywa jest bliższa prawdzie, istotny wydaje się jedynie fakt, iż Jarosz w swoim fachu jest piekielnie dobry, o czym świadczy choćby jego ostatni sezon w PlusLidze. Niech żałuje ten, kto nie oglądał poczynań młodego bombardiera w barwach ZAKSY Kędzierzyn-Koźle!

Co równie ważne, Kuba Jarosz jest siatkarzem niesamowicie wytrzymałym! Wprawdzie podróż do Włoch nie jest zbyt czasochłonna i nie powinna kosztować naszych reprezentantów wiele wysiłku, lecz mimo to warto mieć na uwadze fakt, iż Jarosz potrafi z uśmiechem na ustach przetrwać największe nawet niedogodności w trakcie przemieszczania się z jednego krańca kuli ziemskiej na drugi! Mogliśmy się o tym przekonać, oglądając zeszłoroczny projekt Krzysztofa Ignaczaka pt."Igłą szyte". Oto jego fragment - krótki, lecz jednocześnie bardzo wymowny:

Krzysztof Ignaczak: Zadowolony jesteś z lotu?

Jakub Jarosz: Raduję się.

Jak widać, Kubie niestraszne 9-godzinne wojaże, jakie polscy kadrowicze zmuszeni byli przetrwać w trakcie Ligi Światowej'09. Z takim zawodnikiem można jechać choćby i na koniec świata!

Warto też dodać, że nakarmienie młodego atakującego nie byłoby dla polskiej kadry ogromnym wydatkiem opiewającym na horrendalne sumy. - Czasami po prostu troszkę schudnę, lepiej się czuję w powietrzu i ta zagrywka rzeczywiście mi "siedzi" - zdradził sam zainteresowany. Teza dość dziwaczna, lecz jeśli prawdziwa - nie mamy nic przeciwko! Na deser serwujemy więc zestaw zagrań "Jarskiego", tzw. crème de la crème jego siatkarskiej działalności.

Mariusz Wlazły

Data urodzenia: 4 sierpnia 1983 r.

Wzrost: 195 cm

Waga: 80 kg

Autorskich słów kilka: "Tu nie liczy się indywidualny interes, bo siatkówka jest grą zespołową. Indywidualnie to można skakać w dal, o tyczce albo biegać."

Kariera klubowa:

- WKS Wieluń

- SPS Zduńska Wola

- PGE Skra Bełchatów (aktualnie)

Sukcesy:

- wicemistrzostwo świata w 2006 r.

- mistrzostwo świata juniorów w 2003 r.

- dwukrotnie 4. miejsce w Lidze Światowej (2005 i 2007 r.)

- 6 x mistrzostwo Polski ze Skrą Bełchatów

- 4 x Puchar Polski ze Skrą Bełchatów

- srebrny medal Klubowych Mistrzostw Świata w Katarze ze Skrą Bełchatów (2009 r.)

- dwukrotnie 3 miejsce w Lidze Mistrzów ze Skrą Bełchatów (2008 i 2010 r.)

- liczne nagrody indywidualne

Ostatnimi czasy Wlazłego częściej oglądaliśmy w klubie niż w kadrze. Czy czempionat w Italii to zmieni?

Pół żartem, pół serio: Wypijesz szampon, jeśli przegrasz zakład, że Wlazły pojedzie na MŚ?

Ostatnim kandydatem do roli jednego z dwóch atakujących męskiej reprezentacji Polski w piłce siatkowej jest Mariusz Wlazły. Kogo jak kogo, ale "Szampona" regularnie występującego z orzełkiem na piersi nie widzieliśmy już dawno. Może czas najwyższy przerwać w końcu tę czarną serię? Okazja ku temu doskonała - zawodnik grający na co dzień w Skrze Bełchatów uporał się już z kontuzjami i z nową dozą pozytywnej energii powraca do narodowej drużyny, by położyć kres złośliwym plotkom o jego rzekomym miganiu się od kadry. Można bowiem domniemywać, iż skoro my, kibice, pamiętamy słowa Ivana Miljkovicia o polskim atakującym, ma je w pamięci zapewne także i on sam. - Powinniście znaleźć sobie drugiego Wlazłego. Jeśli tylko od jego występu w reprezentacji zależy powodzenie na ważnej imprezie, to powinniście poszukać innego zawodnika, który godnie go zastąpi, a nie zawracać sobie nim głowy. Polska liczy prawie czterdzieści milionów ludzi, prawda? W tak dużym kraju musi znaleźć się jeszcze kilku Wlazłych - skwitował temat "Szampona" w biało-czerwonej reprezentacji. Los jednak chciał, że Polska zmierzy się z Serbią już w początkowej fazie mistrzostw świata, zaś w szeregi Plavich powraca nie kto inny, jak sam Miljković. Dodatkowa mobilizacja, który wzniesie Mariusza na wyżyny jego umiejętności, mile widziana!

Naszej kadrze przydałby się ponadto atakujący, który potrafiłby w trudnych momentach zachować zimną krew. Chłodna głowa cechuje zaś Wlazłego, którego jedynym zmartwieniem jest w trakcie meczu to, co ma... na głowie! - Mistrzostwa Świata? A czym tu się stresować? - mówił cztery lata temu w Japonii. W jego przypadku czynnikiem stresującym był tylko i wyłącznie brak uczesania w obecności telewizyjnych kamer. - A wy znowu mnie złapaliście, jak jestem nieuczesany (...) A potem wykorzystacie to przeciwko mnie! - lamentował za czasów swojej świetności w kadrze. Jeśli więc nic się w tej materii nie zmieniło, portal SportoweFakty.pl z chęcią wystawi mu cenzurkę zatytułowaną: "Człowiek o stalowych nerwach w ataku i perfekcyjnej fryzurze na wietrze".

Czego chcieć więcej? Kiler to kiler - atakuje z ogromną mocą i z podobnym powerem zagrywa, czym sieje postrach wśród swoich przeciwników. Jego obecność w biało-czerwonej ekipie jest gwarancją atomowych serwisów, którymi może uraczyć nawet swoich dobrych znajomych. Zresztą... popatrzcie sami!

Na trzecią część artykułu ("Chętni na włoskie wojaże: Przyjmujący wyrastają jak grzyby po deszczu") zapraszamy już w sobotę 7 sierpnia do portalu SportoweFakty.pl!

Komentarze (0)