Zbigniew Bartnik/Andrzej Nowak: Gdzie zaczęła się twoja przygoda z siatkówką?
Magdalena Piątek: Rozpoczynałam w szkole podstawowej, moją pierwszą trenerką była pani Halina Jelonek. Wtedy dostałam się do kadry wojewódzkiej, gdzie zaczęłam grać w Ostrowcu Świętokrzyskim i tam wyłapał mnie trener Mariusz Rokita i Andrzej Zborowski. Grałam tam jako juniorka w trzeciej lidze. Później za namową koleżanek pojechałam do Krakowa na testy i wtedy zaczęła się moja przygoda w Krakowie, gdzie grałam osiem lat. Po tym okresie zdecydowałam się przejść do wyższej ligi i przyjęłam propozycję MKS-u, bo bardzo zależało mi na sprawdzeniu czy jeszcze mogę coś z siebie wykrzesać i podniesieniu swoich umiejętności.
Największe osiągnięcia w twojej karierze?
- O! Jeszcze nie mam takiego największego osiągnięcia. Chyba, że rok temu te playoff-y z Dąbrową które się nie udały, a teraz to piąte miejsce. Tylko szkoda, że nie było mnie w najważniejszych momentach i że nie przysłużyłam się do tego tak bardzo jak chciałam.
Jak spędzasz wolny czas?
-Poza siatkówką? Lubię słuchać muzyki, lubię spacerować, ale najbardziej lubię siedzieć przed telewizorem i kupować na Allegro jakieś fajne ubranka [śmiech]. To jest ostatnio moje główne zajęcie, bo niestety siedzę w domu i za bardzo nie mam co robić.
Wzór do naśladowania?
- Pierwsze co mi przychodzi do głowy to Jan Paweł II. Ojciec Święty jest dla mnie takim autorytetem. Jestem zagłębiona w jego biografię, to on pokazał wielki charakter. Jeśli chodzi o siatkówkę, to nie mam takiego wzorca, bo uważam, że każdy swoją pracą może dojść do czegoś. Jeśli ma zdolności i włoży w to własną pracę to może wiele osiągnąć.
Jakie masz plany na przyszłość i marzenia z tym związane?
- Dostać powołanie i zagrać w reprezentacji. Pokazać się na arenie międzynarodowej. W dalszej przyszłości urodzić dzidziusia i dokończyć budowę domu, którą rozpoczęliśmy z narzeczonym. Dodatkowo studiuję na Akademii Pedagogicznej w Krakowie. Będę się bronić w czerwcu.
Czego możemy ci życzyć?
- Zdrowia. Zdrowia przede wszystkim.
Jak się czujesz i kiedy możemy zobaczyć cię znów na meczu?
- Po tej kontuzji, taki okres powrotu to najwcześniej sześć miesięcy. Ja jestem teraz po szóstym tygodniu i już sobie troszkę chodzę, ale jeszcze nie mam pełnego zakresu zgięcia. Myślę, że lekarz da mi zgodę najwcześniej na koniec września, bo nie chce mi zrobić krzywdy. Sezon wcześniej miałam kontuzję mięśnia uda, a tutaj niestety kolano „poszło”. Było przeciążone, bolało. Myślałam, że dogram do końca sezonu, ale nie wytrzymało. Szkoda, że tak się stało.
Kilka słów dla dąbrowskich kibiców.
- Chciałabym im bardzo podziękować za to, że odzywają się do mnie na "naszej klasie" i życzą mi wszystkiego najlepszego i szybkiego powrotu do zdrowia. Myślę, że to wspaniali kibice. Miło było, że przychodzili cały czas i w nas wierzyli. Strasznie fajna publiczność, czegoś takiego na przykład w Wiśle Kraków nie było, żeby żyli tym wszystkim. Super, jak najbardziej to wielki pozytyw tutaj.