Roberto Santilli: Chciałbym zostać, ale…

Od czasu kiedy Roberto Santilli jest trenerem w Jastrzębskim Węglu, drużyna co roku kończy rozgrywki pozycję wyżej. We wtorek siatkarze ze Śląska po raz trzeci musieli uznać wyższość Skry Bełchatów i zajęli drugie miejsce. Czy Włoch będzie jeszcze pracował w Polsce?

- Na chwilę obecną nie wiem, mówię szczerze. Do tej pory o tym nie myślałem. Rozmawialiśmy z prezesem jedynie o tym, żeby skoncentrować się maksymalnie na finałach. Mój agent musi zobaczyć, co dzieje się na rynku, czy są jakieś oferty. Chciałbym tu zostać, bo Polska to drugi dom, zarówno dla mnie, jak i mojej rodziny. Zawsze to powtarzałem. Trzeba jednak rozważyć wiele rzeczy, tu nie chodzi tylko o pieniądze - powiedział Roberto Santilli po ostatnim meczu w tym sezonie.

Przypomnijmy, że włoski szkoleniowiec pojawił się w Polsce we wrześniu 2007 roku. W pierwszym sezonie wywalczył czwarte miejsce, przed rokiem jego zespół sięgnął po brązowy medal, z kolei obecne rozgrywki siatkarze zakończyli na drugim stopniu podium.

- To był bardzo dziwny mecz. Przed jego rozpoczęciem powiedzieliśmy coś sobie w szatni, lecz nie mogę zdradzić, co to było. Mogę jedynie powiedzieć, że mieliśmy podążać za swoim sercem. Tego właśnie zabrakło w poniedziałkowym meczu, a dzisiaj było - ocenił rzymianin wtorkowy pojedynek.

Santilli podkreślił, że nawet "cud" w wykonaniu Pedro Azenhy nie pozwolił przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. - Zaczęliśmy nerwowo, bo chcieliśmy, aby wszystko nam dobrze wychodziło. Znów były wzloty i upadki w tym meczu, jak to często bywa w naszym wykonaniu. W trzeciej partii Pedro dokonał cudu - zablokował Skrę pięć razy w ciągu pięciu minut. W końcówce to oni jednak pokazali się z lepszej strony i wygrali - analizował.

Trener JW żałował drugiego meczu w Bełchatowie, gdzie jego podopieczni mieli realną szansę na zwycięstwo. - Mieliśmy szansę pokonać Skrę w drugim meczu. Nie wykorzystaliśmy jej i teraz tego bardzo żałujemy. W poniedziałek Skra momentami grała perfekcyjnie, szczególnie w obronie. Dzisiaj z kolei my nie graliśmy źle, ale oni byli jeszcze lepsi. W tym tkwiła różnica - dodał.

Mimo corocznej progresji wyników i jednego z najlepszych sezonów w historii klubu. Santilli przyznał, że nie jest zadowolony ze srebrnego medalu. - Z całą pewnością to jeden z najlepszych sezonów w historii, ale ja nie mogę być szczęśliwy. Taka już moja natura, żeby zrobić więcej niż tylko się da. Więcej niż wszystko. Mieliśmy specjalne spotkanie przed tymi meczami, aby się zmotywować. Muszę jednak podkreślić, że była to wspaniała lekcja dla moich siatkarzy, szczególnie tych młodych. Nigdzie indziej nie nabiorą takiego doświadczenia, jak w meczach o dużą stawkę - zauważył.

- Muszę powiedzieć, że jestem dumny z pracy, jaką wykonaliśmy i z postawy chłopaków. Mimo że nie wygraliśmy i nie jestem z tego powodu szczęśliwy, to jestem zbudowany tym, co udało się wykonać w tym sezonie - zakończył Santilli.

Komentarze (0)