Nie liczę na względy u Castellaniego - rozmowa z Patrykiem Czarnowskim, środkowym Jastrzębskiego Węgla

Jedno z największych odkryć tego sezonu. Niezwykle skoczny, z potężnym atakiem, coraz lepszą zagrywką i blokiem. Jego współpraca z Grzegorzem Łomaczem układa się wyśmienicie, co zauważył Daniel Castellani i powołał Patryka Czarnowskiego do reprezentacji Polski.

Jacek Konsek: Dwa zwycięstwa nad Delektą, cel więc został osiągnięty?

- Tak, zgadza się. Wygraliśmy dwa razy u siebie i to rzeczywiście był nasz cel na te dwa dni. Trzeba jednak powiedzieć, że poniedziałkowy mecz różnił się od niedzielnego. Przyznam, że było bardzo ciężko, a Delecta nam się mocno postawiła. Na całe szczęście udało się.

Kluczem do wygranej była postawa przede wszystkim Igora Yudina, a także Pawła Abramowa, którzy jako liderzy spisywali się o wiele lepiej od swoich vis a vis, czyli Piotra Gruszki i Grzegorza Szymańskiego.

- Rzeczywiście, Igor miał dzień konia! W niedzielę zresztą też zagrał bardzo dobre zawody i pomógł nam w wygranej. Skończył bardzo dużo piłek, nawet nie wiem ile. Wszystkie sytuacyjne i ważne piłki posyłane były do niego, a on bardzo dobrze wykonywał swoją pracę. Dzięki temu możemy cieszyć się ze zwycięstwa.

Rywalizacja przenosi się teraz do Bydgoszczy. Ile tam zagracie meczów - jeden czy dwa?

- Mam nadzieję, że jeden (śmiech). Proszę kibiców, aby trzymali za nas mocno kciuki, tak żebyśmy wrócili już w czwartek po wygranym pierwszym meczu.

Na pewno śledzicie inną ćwierćfinałową rywalizację, która ewentualnie wyłoni dla was kolejnego przeciwnika. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle póki co remisuje z AZS UWM Olsztyn. Trzymacie kciuki za olsztynian, żeby jak najwięcej krwi napsuli ZAKSIE?

- Ja osobiście bardzo kibicuję Olsztynowi. Mam nadzieję, że się mocno postawią Kędzierzynowi. Zobaczymy jak to wszystko będzie. To jest siatkówka - dotychczasowe mecze już pokazały, że jeden pojedynek można wygrać, a potem drugi przegrać. Play offy są w tym roku bardzo wyrównane, nie ma w tych parach zdecydowanego faworyta, więc trudno przewidzieć jak się one zakończą. Wszystko może się zdarzyć.

Warto również powiedzieć, że odnieśliście dwa zwycięstwa w hali, której tak naprawdę chyba nikt nie lubi z waszego zespołu, prawda?

- Trzeba grać, gdziekolwiek się jest. Wiadomo, że nie jest to hala przystosowana głównie do siatkówki, jednak zawsze jakieś tam szczęście nam przynosi. Jedziemy teraz do Bydgoszczy, a tamta hala także przyniosła nam ostatnio sporo szczęścia i mam nadzieję, że ta moc nie zgaśnie.

Odejdźmy nieco od tematów ligowych. Otrzymałeś niedawno powołanie do reprezentacji Polski na tegoroczną edycję Ligi Światowej. To dla ciebie największe wyróżnienie w karierze?

- Myślę, że tak. Każdy gracz dąży do tego, aby zagrać w reprezentacji. Mi udało się zakwalifikować w tym roku. Powołanie to jednak tylko tak jakby zaproszenie na treningi. Trzeba sobie wypracować dobrą grą to, żeby powołanie znów przyszło za rok.

Walka o znalezienie się w składzie będzie na pewno wyrównana, ale takie mecze jak ten poniedziałkowy, a szczególnie niedzielny, gdzie miałeś 11/13 w ataku, pokazują, że stać cię na grę na naprawdę wysokim poziomie.

- Takie mam zadanie, żeby walczyć, pokazać się z jak najlepszej strony i zagrać jak najwięcej spotkań. Zrobię wszystko co w mojej mocy. Pokażę się na treningach z jak najlepszej strony i dalej zobaczymy jak to wszystko się rozwinie.

A może trener Castellani będzie chciał spróbować wariant z dwójką zawodników Jastrzębskiego Węgla? Twoja współpraca z Grzegorzem Łomaczem układa się w tym roku wyjątkowo dobrze, więc może warto przetestować to w reprezentacji?

- Rzeczywiście. Współpraca między mną a Grzegorzem układa się bardzo dobrze i rozumiemy się na boisku. Mamy kilka zagrań, które praktycznie możemy grać w ciemno. Mam nadzieję, że to będzie miało wpływ na decyzję trenera Castellaniego. Nie liczę jednak na jakieś względy, a przede wszystkim na dobrą pracę.

I na koniec: Jastrzębski Węgiel zakończy ten sezon na miejscu...?

- Chciałbym, żebyśmy zagrali w finale, ale nic więcej nie będę mówił (śmiech).

Finał, czyli najprawdopodobniej pojedynek ze Skrą Bełchatów, która rzekomo jest nie do pokonania.

- Mają bardzo dobry zespół, nie tylko pierwszą szóstkę. Oczywiście, że można z nimi wygrać. Nasz zespół wygrywał już ze Skrą, więc wszystko jest przed nami.

Można wygrać, ale trzeba poprawić jeszcze kilka mankamentów, które są widoczne w waszej grze. Co tobie najbardziej rzuca się w oczy?

- Fakt, jest jeszcze kilka elementów do poprawienia. W tym meczu było kilka nieporozumień pomiędzy nami. Na niektóre punkty musieliśmy pracować bardzo mocno, a innym razem traciliśmy je z powodu głupich błędów. Mam nadzieję, że wyeliminujemy je, przynajmniej większość z nich, i będziemy grać na lepszym poziomie. Jestem przekonany, że nas na to stać.

Komentarze (0)