Kiedy w czwartym secie polscy siatkarze przegrywali 3:7, a gra się wyjątkowo nie układała, mało kto w naszym kraju wierzył, że losy meczu półfinałowego uda się odwrócić. Grający na środkach przeciwbólowych Paweł Zatorski zaciskał zęby i walczył. Marcin Janusz już wcześniej z powodu problemów z plecami oddał się w ręce fizjoterapeutów. Wspomnianą dwójkę, a także pozostałych jedenastu, z trybun gorąco wspierał kolejny pechowiec, Mateusz Bieniek, dla którego igrzyska olimpijskie zakończyły się meczem ze Słowenią.
Rozbity fizycznie zespół nie miał prawa się podnieść, grając przeciwko jednej z najlepszych ekip świata bez dwóch czołowych zawodników i do tego z nie do końca sprawnym libero... a jednak. Kamery wielokrotnie pokazywały bezwzględny wyraz twarzy Tomasza Fornala, który postanowił "oszukać przeznaczenie". Jego słowa podczas jednej z przerw i łzy w oczach kolegów opuszczających boisko z kontuzją, ostatecznie natchnęły Biało-Czerwonych do zwycięstwa, które zapadnie kibicom w pamięci na długie lata.
- Mamy trochę pecha na tych igrzyskach, faktycznie. Nie będę tutaj wam ściemniał, że nas to nie obchodzi. Nie jest łatwo, jak obserwuje się po kolei jednego, drugiego, trzeciego kolegę, którzy ze łzami w oczach schodzą z parkietu przez jakąś kontuzję - powiedział po meczu w rozmowie z dziennikarzami Jakub Kochanowski, jego wypowiedź przytacza "Przegląd Sportowy Onet".
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanęła w obronie polskich siatkarek. "Trudno było oczekiwać"
- Z drugiej strony na wszystkich poprzednich edycjach igrzysk, o których przynajmniej ja słyszałem jako profesjonalny siatkarz, wszystko szło jak po sznurku i zawsze się to kończyło w ćwierćfinale. Na tej imprezie cały czas mamy pod górkę, a brniemy dalej. Bartek Kurek powiedział, że drużyna musi wiele przecierpieć, żeby osiągnąć razem coś wielkiego. Jeżeli to nie my cierpieliśmy najwięcej ze wszystkich, to ja mam błędne informacje - przyznał środkowy.
Wygrywając w ćwierćfinale z reprezentacją Słowenii, podopieczni Nikoli Grbicia przełamali klątwę ćwierćfinałów, na których nasi siatkarze kończyli swoje zmagania od turnieju w Atenach w 2004 roku. Triumf nad Amerykanami zapewnił pierwszy finał od 48 lat i pamiętnego sukcesu w Montrealu. O ile przed występem w Paryżu oczekiwania medalowe można było określić mianem pompowania balonika, to obecnie nikt już nie zaryzykuje stwierdzenia, że srebrny medal jest sukcesem. Wicemistrzowie świata udowodnili bowiem, że ich cel jest jasno określony.
- Sposób, w jaki wróciliśmy do tego meczu (w półfinale z USA - dop. red.), pokazuje, że nie ma dla nas czegoś takiego jak limit - powiedział po meczu ze Stanami Zjednoczonymi Jakub Kochanowski, dodając, że to może być jeden z największych comebacków w historii polskiej reprezentacji.
Czytaj także:
Zaklęcia Wojciecha Drzygi, a później takie słowa [wideo]
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)