Paryż 2024: Debiutanci nadal niepokonani na igrzyskach olimpijskich!

Materiały prasowe / FIVB / Słoweńcy skutecznym blokiem powstrzymali Francuzów
Materiały prasowe / FIVB / Słoweńcy skutecznym blokiem powstrzymali Francuzów

Debiutująca na igrzyskach olimpijskich Słowenia nadal nie znalazła pogromcy. W piątkowe popołudnie podopieczni Gheorghe Cretu po horrorze pokonali reprezentację Francji 3:2. Oba zespoły już wcześniej zapewniły sobie awans do ćwierćfinału.

Reprezentacje Słowenii i Francji do ostatniego starcia w fazie grupowej mogły przystąpić ze spokojem, bowiem już wcześniej zapewniły sobie awans do ćwierćfinałów. Korzystny wynik zapewniłby jednej z nich wysoką lokatę w klasyfikacji łącznej i teoretycznie łatwiejszego rywala w ćwierćfinale. Warto więc było powalczyć o komplet punktów.

Początek spotkania był bardzo wyrównany, seria doskonałych zagrywek Jana Kozamernika zatrzymała Trójkolorowych na dłużej w jednym ustawieniu i pozwoliła Słoweńcom na zbudowanie przewagi. Andrea Giani poprosił o przerwę, po tym, jak różnica wzrosła do pięciu punktów (9:14).

Zawodnicy Gheorghe Cretu imponowali spokojem i konsekwencją. Kapitalnie prezentował się Toncek Stern, który z powodzeniem wziął na swoje barki odpowiedzialność za ofensywę. Kiedy trzeba było, dołączali do niego Tine Urnaut i Klemen Cebulj. Gregor Ropret nie miał powodów do narzekań, jeśli chodzi o możliwe rozwiązania w ataku. Takiego komfortu brakowało Antoine Brizardowi, tym bardziej że przyjęcie Les Bleus było dalekie od ideału. Trójkolorowi walczyli do końca, w kluczowym fragmencie seta zabrakło jednak skuteczności ataku.

ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką": Tomasz Fornal pokazał sześciopak. "Masz ostatnią szansę"

Podrażnieni Francuzi na drugiego seta wyszli mocno zmotywowani i przez długi czas wydawało się, że nie pozwolą rywalom nawiązać walki. Zagrywki Barthelemy Chinenyeze pozwoliły zbudować czteropunktową przewagę już na starcie (4:0). Ten dystans Trójkolorowi utrzymywali do połowy seta, w pewnym momencie powiększyli go nawet do sześciu oczek (12:6).

Wydawało się, że dobrze dysponowanych gospodarzy nic nie jest w stanie zatrzymać. Słoweńcy zachowali spokój, momentami za duży, bowiem Saso Stalekar spóźnił się z wykonaniem zagrywki (13:10). To nie zdeprymowało ekipy Gheorghe Cretu. Podobnie jak prowokacje Earvina Ngapetha w stronę Toncka Sterna. Lider Słoweńców zachował zimną krew, a doświadczony przyjmujące w końcówce popełnił błąd, który odmienił losy partii. Dotknięcie siatki doprowadziło do remisu 22:22. Po chwili Klemen Cebulj posłał asa serwisowego, a Toncek Stern zadał decydujący cios.

Słoweńcy nie wstrzymywali ręki, potężna zagrywka okazywała się skuteczną bronią w starciu z obrońcami tytułu. Ostrzeliwani Francuzi oddali inicjatywę. Błędy w ataku tylko pogarszały ich sytuację (5:8). Po przerwie na żądanie Andrei Gianiego Les Bleus wrócili do gry. Zagrywka rywali i dobre czytanie gry, pozwoliły siatkarzom z Bałkanów raz jeszcze odskoczyć (13:16).

Druga połowa trzeciego seta rozgrzała do czerwoności fantastyczną paryską publiczność. Trójkolorowi poprawili skuteczność w ofensywie, nie mylił się Trevor Clevenot, trafiał Earvin Ngapeth. Francuzi w końcówce doprowadzili do remisu (21:21). Słoweńcy mieli dwie piłki meczowe, pogubili się jednak z rozgrywaniem akcji i po asie serwisowym Antoina Brizarda przegrali 25:27.

Francuzi dostali w tym meczu drugie życie i szansy nie zmarnowali. Po niemrawym początku, kiedy inicjatywa należała do Słoweńców, przejęli kontrolę. Fantastycznie prezentował się Barthlemy Chineyeze, skuteczność odzyskał Earvin Ngapeth. W ekipie Gheorghe Cretu z każdą kolejną akcją gasł Toncek Stern, rozgrywający fenomenalne spotkanie (15:14).

W drugiej części czwartej partii zagrywką odpalił Antoine Brizard, pokazują, że żarty się skończyły. W kluczowym momencie partii francuski rozgrywający postawił na pewniaków, Barthelemy Chinenyeze i Earvina Ngapetha. Gregor Ropret próbował "wskrzesić" Toncka Sterna, jednak bez powodzenia. Końcówka bez większych emocji należała do niesionych dopingiem fantastycznej publiczności Francuzów.

Tie-breaka mocnym akcentem otworzyli Słoweńcy. Po bloku Klemena Cebulj na Earvinie Ngapecie było 6:2. Mistrzowie olimpijscy nie złożyli broni. Chwilę później lider gospodarzy pokazał, że jest siatkarskim magikiem. Poderwał swój zespół i po serii punktowej 6:1 na korzyść Trójkolorowych, wyprowadził gospodarzy na prowadzenie (9:8).

Gospodarze długo prowadzili, ale ostatecznie wypuścili przewagę z rąk. Sygnał do decydującego natarcia dał Tine Urnaut. Słoweńcy odskoczyli na trzy punkty, choć nie zabrakło kontrowersji. Trójkolorowi po bloku sygnalizowali piłkę w boisku, jednak arbiter pozostał niewzruszony. Za dyskusje żółtą kartkę obejrzał Antoine Brizard (11:14). Ostatnią piłkę skończył Alen Pajenk. Debiutujący na igrzyskach olimpijskich Słoweńcy pozostali niepokonani!

Francja - Słowenia 2:3 (20:25, 23:25, 27:25, 25:22, 11:15)

Francja: Ngapeth, Brizzard, Le Goff, Louati, Patry, Chinenyeze, Grebennikov (libero) oraz Faure;

Słowenia: Ropret, Stern, Kozamernik Pajenk, Cebulj, Urnaut, Kovacić (libero).

Czytaj także:
Paryż 2024: "polski" ćwierćfinał igrzysk olimpijskich? Znamy prawdopodobnego rywala

Źródło artykułu: WP SportoweFakty