Na poniedziałek zaplanowano w Paryżu cztery mecze siatkówki kobiet. W pierwszym z nich zmierzyły się ze sobą drużyny grupy C. Reprezentacja Holandii podjęła jednego z głównych faworytów do olimpijskiego złota - Turcję.
Obecny sezon w wykonaniu podopiecznych Daniele Santarelliego był dotychczas zdecydowanie mniej udany od poprzedniego. W ćwierćfinale Ligi Narodów wielki triumf nad tym zespołem odniosły polskie siatkarki, które wygrały po tie-breaku.
Turecki zespół zmagał się też z wieloma urazami. Nie zmienia to jednak faktu, że aktualny mistrz Europy to kandydat do najwyższych miejsc podczas igrzysk olimpijskich 2024.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z igrzysk": Trudności Igi Świątek w pierwszym meczu. "Ona z klifu potrafi wracać"
Początek meczu z Holandii okazał się udany w wykonaniu faworytek. Świetnie w spotkanie weszła Melissa Vargas, bardzo dobrze w polu serwisowym na starcie pokazała się Eda Erdem. Radość Turczynek nie trwała jednak długo.
Holenderki zawiązały świetną serię przy zagrywce Indy Baijens, która rozregulowała przyjęcie przeciwniczek. Ponadto Ebrar Karakurt zaatakowała w aut, a Vargas w antenkę, dzięki czemu ekipa Felixa Koslowskiego objęła prowadzenie 11:10.
Z każdą kolejną akcją siatkarki z Holandii wyraźnie zaczęły przeważać nad mocnymi rywalkami. Zacięła się Vargas, której atak w siatkę spowodował, że przeciwniczki prowadziły już 18:16. Problemów Turczynek był ciąg dalszy. Fatalnie spisywała się Karakurt, czytelne wystawi prezentowała Elif Sahin, która na trzy ustawienia zmieniła Cansu Ozbay.
Nawet znakomite, długie akcje kończyły się błędami Turcji - tak jak przy stanie 19:16. Obie drużyny "gryzły" parkiet, a na końcu Karakurt zaatakowała w antenkę. Holenderki wygrały pierwszego seta 25:19.
Drużyna Felixa Koslowskiego nie zatrzymywała się w drugiej partii. Po znakomitym ataku Jollien Knollemy z szóstej strefy jej zespół prowadził 7:3. Turczynki miały ogromne problemy w przyjęciu. Do tego błąd za błędem dokładała zupełnie rozregulowana Vargas.
Z boiska w drugim secie zeszły nieskuteczne Karakurt oraz Hande Baladin. Ich zmienniczki - Derya Cebecioglu i Meliha Diken - spisywały się naprawdę dobrze, ale to było za mało. Holenderskie zawodniczki czuły się swobodnie. Było to widać choćby w kontrataku na 16:11, w którym Britt Bongaerts wykorzystała akcję z przesuniętej krótkiej.
Holenderki dokończyła dzieła. W końcówce dobrą robotę wykonały Elles Dambrink i Juliet Lohuis. Niespodziewanie drużyna niemieckiego szkoleniowca znów wygrała seta 25:19.
Turcja, jak ma to w zwyczaju, absolutnie się nie poddała i na trzeciego seta weszła z nową energią. Ich rywal jednak ani myślał ustępować w drodze po komplet trzech punktów do tabeli grupy C.
Holenderki prowadziły już 15:12. Wydawało się, że powoli zbliżają się do zamknięcia spotkania w trzech partiach. Nic bardziej mylnego. Ciężar gry ofensywnej wzięła na swoje barki Hande Baladin, która miała świetną drugą połowę seta. Ponadto na znacznie wyższy poziom weszła Melissa Vargas. Po drugiej stronie siatki znacznie osłabła Knollema.
Turczynki uzyskały już czteropunktową przewagę na 21:17, a mimo to miały pewne problemy w końcówce. Bardzo dobre wejście zanotowała bowiem Anne Bujis. Holenderki doprowadziły do remisu 22:22, ale ostatnie akcje należały do Turczynek, które doprowadziły do czwartego seta.
Holenderki nie załamały się po straconych szansach w trzeciej partii. W czwartą weszły na wysokim poziomie. Po bloku na Baladin prowadziły 10:7. Brązowe medalistki mistrzostw Europy 2023 grały skutecznie, solidnie dokładały punkt po punkcie. Świetny fragment miała Baijens. Po dwóch jej znakomitych akcjach drużyna trenera Koslowskiego prowadziła już 16:11.
Od tego momentu Turczynki po raz kolejny pokazały swoją wielkość. Świetnie na podwójnej zmianie spisała się Ebrar Karakurt. 24-latka bardzo mocno przyczyniła się do tego, że Turcja odrobiła cztery punkty z rzędu.
Holenderki zaczęły wstrzymywać rękę w ataku. Bardzo nieskutecznie grały zarówno Plak, jak i Knollema. Nie pomagała też rozgrywająca Bongaerts. W zespole Daniele Santarelliego fantastyczne zagrania pokazywała liderka Vargas. Dobrą pracę wykonywała także Baladin. Po asie serwisowym Asli Kalac na tablicy wyników widniał rezultat 21:21.
Nakręcone Turczynki wygrały końcówkę nie tylko sportowo, ale również mentalnie. W znakomitym stylu doprowadziły do decydującej piątej partii.
Tie-break okazał się niezwykle emocjonujący. Znów świetnie seta rozpoczęły reprezentantki Holandii, które szybko zbudowały sobie czteropunktową przewagę (6:2). Turczynki po raz kolejny pokazały, że im nic nie jest straszne.
Bardzo ważną rolę odegrała w piątej partii Ebrar Karakurt, która emocjonalnie poprowadziła swoją drużynę do świetnej gry. Nie zawodziła również Melissa Vargas. Holenderki dzielnie walczyły, przez dłuższy czas nie dawały odskoczyć swoim przeciwniczkom na większą przewagę.
Ostatecznie Turczynki odniosły wielkie zwycięstwo. Zmagały się z wieloma problemami, ale odnotowały spektakularny powrót. Taki triumf może im dodać dużej pewności siebie przed kolejnymi spotkaniami turnieju olimpijskiego.
Igrzyska olimpijskie Paryż 2024, siatkówka kobiet, grupa C
Turcja - Holandia 3:2 (19:25, 19:25, 25:22, 25:22, 15:13)
Turcja: Ozbay, Vargas, Erdem, Kalac, Karakurt, Baladin, Orge (libero) oraz Diken, Cebecioglu, Sahin, Aydin
Holandia: Bongaerts, Plak, Baijens, Lohuis, Daalderop, Knollema, Reesink (libero) oraz van Aalen, Dambrink, Bujis, Jasper
Czytaj także:
"Musimy poprawić kilka rzeczy". Wołosz szczerze po meczu z Japonią
Jej nic nie jest straszne. Lavarini ma niesamowitego asa w rękawie