Jej nic nie jest straszne. Lavarini ma niesamowitego asa w rękawie

Getty Images / Kevin C. Cox / Na zdjęciu: Martyna Czyrniańska
Getty Images / Kevin C. Cox / Na zdjęciu: Martyna Czyrniańska

Martyna Czyrniańska to bardzo ważna postać kadry Stefano Lavariniego. 20-latka w niemal każdym meczu udowodnia swoją wartość. Oby okres z problemami zdrowotnymi miała już za sobą.

Weszła w samej końcówce meczu z reprezentacją Japonii, nie wstrzymała ręki w ataku, zakończyła spotkanie asem serwisowym. Martyna Czyrniańska po raz kolejny udowodniła, że można ją określać jako wielką nadzieję oraz "złote dziecko" polskiej siatkówki. Kibice z pewnością wierzą w to, że podczas kolejnych starć na igrzyskach olimpijskich w Paryżu zaledwie 20-letnia zawodniczka będzie błyszczeć.

W ostatnich trzech latach Czyrniańska pokazywała swoje bardzo wysokie umiejętności i możliwości, choć też musiała przechodzić przez wiele trudnych momentów związanych ze zdrowiem.

Od straconych MŚ do turnieju kwalifikacyjnego na IO

W pierwszym sezonie reprezentacyjnym ze Stefano Lavarinim jako szkoleniowcem kadry młoda przyjmująca otrzymywała szanse w Lidze Narodów. Nie mogła jednak wziąć udziału w najważniejszej imprezie sezonu - mistrzostwach świata, które były rozgrywane w Polsce i Holandii. Powodem była kontuzja, której zawodniczka nabawiła się przed sparingami podprowadzającymi pod siatkarski mundial.

ZOBACZ WIDEO: "Pod Siatką". Czas na igrzyska. Pierwsze treningi we Francji

- W trakcie treningu brzuch nagle zaczął mnie tak boleć, że nie byłam w stanie atakować. Miałam nadzieję, że nic się nie zdarzy w tym sezonie reprezentacyjnym. Życie mnie jednak zaskoczyło. Nie byłam na to przygotowana. Przez dwa dni chciałam tylko płakać - mówiła wtedy w rozmowie z TVP Sport.

W sezonie 2023 popularna "Czyrna" odegrała bardzo ważną rolę w trakcie niezwykle ważnych kwalifikacji do igrzysk. Trener Lavarini mocno oszczędzał tę siatkarkę, mając na uwagę jej powracające problemy z mięśniami brzucha.

Czyrniańska zanotowała świetne występy w meczach z Tajlandią i Niemcami. Szczególnie starcie i wygrana z drugą z wymienionych ekip były bardzo ważne w kontekście walki o bilet do Paryża. W meczu z USA przyjmująca spisała się słabiej, ale powróciła do wysokiego poziomu w decydującym meczu z Włoszkami.

Nieszczęsny uraz

Po sezonie kadrowym na Czyrniańską czekało wielkie wyzwanie w rozgrywkach klubowych. Polka została bowiem zawodniczką tureckiego giganta Eczacibasi Stambuł. Po pierwszych tygodniach spędzonych z nowym zespołem porozmawialiśmy z naszą siatkarką o jej wrażeniach i odczuciach z początku pracy w Turcji.

- Każda zawodniczka, która przychodzi do tak dużego klubu, jest świadoma tego, że będzie się mierzyła z ogromną presją. To normalne. Wiąże się to z tym, że aspiracje są wielkie. Podpisując kontrakt, wiedziałam o tym. Byłam na to przygotowana - przyznała.

- Na pierwszym etapie sezonu liczyłam na więcej grania. Kontuzje mi na to niestety nie pozwoliły. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko dobrze i wykorzystam każdą szansę, którą otrzymam - dodała.

Niestety tych szans wielu nie było. Problemy z mięśniami brzucha - większe i mniejsze - powracały do Czyrniańskiej, przez co ta nie zagrała w wielu meczach. Podczas licznych spotkań znajdowała się poza składem meczowym lub na ławce rezerwowych.

Znak zapytania i wielka forma

Po tak trudnym okresie klubowym można było się zasadnie zastanawiać, co Czyrniańska będzie w stanie pokazać w sezonie olimpijskim. Zawodniczki urodzonej w Krynicy-Zdroju zabrakło zarówno pierwszego, jak i drugiego (do którego pierwotnie była zgłoszona) tygodnia Ligi Narodów.

Jej gra w ostatnim tygodniu fazy interkontynentalnej mocno uspokoiła kibiców. Biało-Czerwona siatkarka notowała znakomite zmiany i mecze. Świetnie spisała się również podczas turnieju finałowego, z którego Polki przywiozły brązowy medal. Jasnym stało się, że grająca z numerem 15 siatkarka to "pewniaczka" do wzięcia udziału w najważniejszej misji czterolecia: Paryż 2024.

Turniej olimpijski Czyrniańska rozpoczęła na ławce. W całym sezonie pokazała jednak, że w roli rezerwowej wchodzącej na dłuższe i krótsze zmiany czuje się doskonale. Podczas meczu z Japonią pojawiła się raz - w końcówce czwartego seta. Martyna dwukrotnie mocno zaatakowała i przede wszystkim posłała asa serwisowego w ostatnim punkcie spotkania.

Jeśli tylko Martyna Czyrniańska pozostanie zdrowa, to może nam dostarczyć wielu powodów do radości podczas igrzysk w Paryżu i w kolejnych latach. Trener Lavarini jej ufa, a ona odwdzięcza się dobrą sportową postawą.

Czytaj także:
Paryż 2024. "Wspaniałe kobiety". Eksperci podsumowali mecz otwarcia Polek
Polskie siatkarki w świetnej sytuacji! Kiedy kolejny ich mecz?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty