Martwiące obrazki przed igrzyskami w Paryżu. Tego dawno nie widzieliśmy w reprezentacji Polski [OPINIA]

PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski podczas meczu z USA
PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski podczas meczu z USA

Reprezentacja Polski wprawdzie wygrała z USA 3:2 w ostatnim sprawdzianie przed igrzyskami, ale gra jest daleko od ideału. W pierwszych trzech setach gra Polaków mogła martwić. W pewnych kwestiach zdajemy się nie mieć planu B, ale są też pozytywy.

O ile Memoriał Huberta Jerzego Wagnera Polacy wygrali, to nie zaprezentowali tam wybitnej siatkówki. Turniej odbywał się jeszcze na dwa tygodnie przed startem igrzysk, nasza reprezentacja znajdowała się w ciężkim treningu, więc można było przymknąć na to oko. Turniej w Gdańsku odsłonił jednak kilka poważnych problemów.

Co ciekawe, największym z nim wydawało się być nastawienie. Biało-Czerwoni w pierwszym secie niedzielnego meczu z USA wpadli w taki dołek, którego w ostatnich latach nie widzieliśmy. Stracili 10 punktów z rzędu i wyglądali po prostu fatalnie. Zwieszona głowa, apatia, tak wyglądała nasza reprezentacja przez całego pierwszego i drugiego seta. Nie tak powinna wyglądać reakcja na trudności w tak naprawdę niewiele znaczącym spotkaniu.

Przecież to był mecz towarzyski i tak naprawdę od niego niewiele zależało. To tylko pokazuje, jak duże w tej kadrze jest ciśnienie na medal, chęć by wszystko wyglądało perfekcyjnie. Również świadczy to o tym, że kadrę można było złamać jednym elementem - zagrywką. Bowiem to przyjęcie pozostaje chyba największym problemem reprezentacji Polski na sześć dni przed pierwszym meczem w Paryżu.

ZOBACZ WIDEO: dziejesiewsporcie: Niecodzienne obrazki z boiska. Bramkarz aż wziął się za łopatę

Wciąż zastanawia stan Wilfredo Leona. Przyjmujący w przegranym sobotnim meczu z Japonią (2:3) oraz Amerykanami zagrał tylko w jednym secie. Nikola Grbić otwarcie przyznaje, że zawodnik nie jest jeszcze w pełni gotowy do gry. Na sześć dni przed igrzyskami w Paryżu.

Jego brak był aż zanadto widoczny. Biało-Czerwonym brakowało siły ognia w ofensywie na lewym skrzydle. Tutaj czkawką może odbić się decyzja o odrzuceniu Bartosza Bednorza. Jak na razie wydaje się, że nie mamy zbytnio zmiennika dla Leona. Tomasz Fornal, Kamil Semeniuk i Aleksander Śliwka potrafią wykręcać świetne liczby w ofensywie, ale potrzebują do tego raczej szybszych piłek niż te, które posyła obecnie Marcin Janusz.

Forma rozgrywającego też jeszcze jest daleka od optymalnej. Często gubił tempo ze swoimi atakującymi, a jego wybory nie zawsze były w punkt. W miarę trwania starcia z Amerykanami poprawił się. Widać, że musi nabrać pewności. Oby te najbliższe dni na to wystarczyły.

Trzeba powiedzieć sobie jedno: Amerykanie wcale nie grali wybitnej siatkówki. Poza pierwszym setem popełniali sporo błędów, a jeden z najlepszych rozgrywających świata Micah Christenson był po prostu cieniem samego siebie. Dlatego też postawa Polaków mogła martwić.

Wszystko jednak zmienił cudem przepchany trzeci set, w którym mieliśmy zaledwie 29 proc. skuteczności w ofensywie. Takie rzeczy niemal w siatkówce w ogóle się nie zdarzają. Powiedzmy sobie szczerze, mieliśmy nim sporo szczęścia.

Sztuka przepychania meczów, w którym nie wychodzi, to w siatkówce bardzo ważna umiejętność. Ważne, że po wygranej w trzecim secie jakby coś puściło mentalnie u Polaków. Trochę się wyluzowali i znacznie poprawili swój poziom. Oby taki zwrot pozwolił zbudować pewność siebie, której Polakom brakowało. Z taką grą w Paryżu można myśleć o medalu, choć trzeba przyznać, że sufit Polaków mierzy znacznie wyżej.

Jaki był największy pozytyw? Bartosz Kurek. Wydaje się, że zdrowiem naszego kapitana jest wszystko w porządku, a formą także dojedzie na najważniejszą imprezę czterolecia. To prawdziwy lider, który potrafi unieść ciężar drużyny. Pokazał to mecz z USA.

Cieszyć może także postawa Kamila Semeniuka w czwartym i piątym secie. Przyjmujący w tym sezonie nie miał wielu okazji do gry, a to ten typ zawodnika, który potrzebuje dużo czasu na boisku, by nabrać pewności siebie. Widać to było w każdej kolejnej piłce. Tym meczem Semeniuk udowodnił, że będzie walczyć z Fornalem o miejsce w wyjściowym składzie obok Wilfredo Leona.

Przestrzegam kibiców i dziennikarzy przed popadaniem w fatalizm. Biało-Czerwoni wciąż w Paryżu mogą wygrać medal i pozostają jednym z głównych faworytów do złota. Trzeba jednak poprawić wiele rzeczy. A przede wszystkim nabrać pewności siebie, bo tę drużynę stać na powtórzenie sukcesu z 1976 roku.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Polacy wyraźnie przegrywali. Znów doprowadzili do tie-breaka

Źródło artykułu: WP SportoweFakty