Przez pierwsze półtora seta Biało-Czerwoni nawiązywali wprawdzie walkę z Canarinhos, ale to rywale byli z przodu. Pierwszą partię wygrali 25:18, a w drugiej prowadzili już 18:16. Wtedy jednak polski zespół się obudził. Co takiego się stało?
- Musicie trenera pytać, my tylko gramy - odpowiada uśmiechnięty Tomasz Fornal. I dodaje: - Na pewno fajnie, że po tym pierwszym secie, gdzie nie wyglądało to najlepiej i mieliśmy problemy w ataku, a Brazylijczycy bardzo dobrze grali i kończyli wiele naprawdę trudnych piłek. Nas trochę jakby nie było, bo atakowali bez bloku. Najważniejszy w tym wszystkim był drugi set i to, że wróciliśmy po ciężkiej końcówce na przewagi. To był kluczowy moment tego meczu. Później już kontrolowaliśmy trzeci i czwarty set - stwierdził przyjmujący reprezentacji Polski.
Jednak nie da się ukryć, że kibicom strach mógł trochę zajrzeć w oczy w trakcie drugiej partii. Tu jednak 26-letni gracz nieco uspokoił dziennikarzy w strefie mieszanej.
ZOBACZ WIDEO: "Nie liczyliśmy na nic wielkiego". Kiwior był zaskoczony tym, co zobaczył
- Wy się baliście. My nie. Sądzę, że mało który profesjonalny sportowiec grający na takim poziomie obawia się przed meczem jakiegokolwiek rywala. Nie ma się czego bać. Nawet gdybyśmy przegrali, nasze życie się na tym meczu nie kończy. Oczywiście byłoby smutno, bo gramy w Polsce i chcielibyśmy być w final four. Na szczęście w nim jesteśmy, ale to by nic nie zmieniło. To wy dziennikarze mogliście się bać, ale nie my - skwitował.
Tomasz Fornal to jeden z tych graczy, który może w statystykach punktowych nie wyglądał imponująco, ale miał swoje momenty chwały. Na przykład wtedy, gdy posłał asa serwisowego pod koniec drugiego seta lub w czwartej partii zatrzymał fenomenalnie grającego tego wieczoru Darlana.
- Gdzieś nam cały czas uciekał. Nie wiem, ile Darlan ma lat, ale wygląda imponująco fizycznie. Ciężko blokuje graczy, którzy atakują na tak wysokim pułapie - w głowę, między rękami. Ale najważniejsze, że w czwartym secie, kiedy trzeba było im odjechać, odjechaliśmy i to się liczy - przyznał.
Fornal załapał się nawet na pochwałę od trenera Nikoli Grbicia. W wypowiedziach selekcjonera polskiej kadry można było usłyszeć hasło "good job" w kontekście tego występu.
- To miło, cieszę się, bo nasz trener zwykle dużo nie chwali, a częściej się śmieje ze mnie. Ale będę cały czas trenował i to mi pozostaje - skomentował były już gracz Jastrzębskiego Węgla.
A propos Grbicia, to tym razem trener reprezentacji Polski postawił na przyjęciu na parę Tomasz Fornal-Wilfredo Leon. I jak przyznaje ten pierwszy, w tym ustawieniu czuł się znakomicie.
- Wilfredo ma pasek i przyjmuje, prawda? Nie no, śmieję się. Na pewno jest super, bo on w ofensywie jest fenomenalny. Przez pierwsze trzy sety tak naprawdę nie za dużo musiałem w ataku robić. Dostawałem piłkę raczej wtedy, kiedy już nie było za bardzo gdzie wystawić. Na pewno, kiedy on jest na boisku, większość skupia się na nim i Bartku Kurku, ale i nasi fantastyczni środkowi przyciągają uwagę, więc ja sobie zaatakuję raz na seta - uśmiechnął się nasz rozmówca.
I jak zaznaczył, spodziewał się, wyjścia w podstawowej szóstce. - Już w środę trener tak ustawił to na treningu, spodziewałem się że wyjdę i cieszę się, że mogłem zagrać od początku w jakimś ważniejszym spotkaniu. Ale jak to będzie w sobotę? Zobaczymy - zakończył.
W półfinale Polacy zmierzą się w sobotę o 17:00 ze zwycięzcą pary Włochy - Francja.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: "Zasługuje na szacunek". Kapitan Brazylii w pięknych słowach o Polakach
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)