Polski siatkarz z białoruskim paszportem: "Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, gdzie go mam"

Newspix / ANNA KLEPACZKO/FOTOPYK / Na zdjęciu: Michał Gierżot
Newspix / ANNA KLEPACZKO/FOTOPYK / Na zdjęciu: Michał Gierżot

- Obym już nigdy nie musiał tam jechać - tak o swojej drugiej ojczyźnie mówi reprezentant Polski Michał Gierżot. Zawodnik mający białoruski paszport ma sprecyzowane zdanie na temat tego, co się dzieje się w jego kraju.

23-letni przyjmujący Michał Gierżot to wielka nadzieja polskiej siatkówki, a kto wie, czy ten sezon nie będzie dla niego przełomowy. Zawodnik klubu z Nysy dobrze spisał się w PlusLidze, gdzie był siódmym najlepiej punktującym, a dzięki temu znów dostał szansę od trenera reprezentacji Polski Nikoli Grbicia.

Co ciekawe, zawodnik poza polskim obywatelstwem ma także białoruski paszport. W tym kraju ostatnio był  jednak 10 lat temu i wiele wskazuje na to, że prędko tam nie wróci.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Wielokrotnie potępił pan agresję Rosji na Ukrainę i mówił o wstydliwej roli Białorusi w wojnie za naszą wschodnią granicą. Wciąż ma pan obywatelstwo Białorusi, czy może postanowił pan się go zrzec?

Michał Gierżot: Mój paszport białoruski wygasa w tym roku, a może nawet już wygasł. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, gdzie go mam.

Nie chce mieć pan z tym krajem nic do czynienia?

Moja mama jest Rosjanką, tata Białorusinem. W Polsce mieszkam jednak od urodzenia i czuję się stuprocentowym Polakiem. Gdy ktoś mnie pytał, to zawsze w sprawach politycznych opowiadałem się za Polską, bo podzielałem punkt widzenia kraju urodzenia. Płynie we mnie inna krew, ale na to nie miałem już wpływu. Niestety, albo stety już niedługo nie będę miał obywatelstwa Białorusi.

Co z resztą rodziny?

Babcia niedawno zdecydowała się na przeprowadzkę do Polski. Cała najbliższa rodzina jest więc już z nami w kraju.

ZOBACZ WIDEO: Poważnie zachorowała. Pojawiły się obrzydliwe komentarze

Był pan jednym z nielicznych sportowców, którzy mając obywatelstwo Białorusi nie bał się głośno wyrażać swojej opinii na temat działań tamtego reżimu. Naprawdę nie miał pan obaw, że spotkają pana lub najbliższych negatywne konsekwencje?

Faktycznie dużo o tym mówiłem i trochę mi się za to dostało. Dziennikarze robili z tego chwytliwe tytuły i szło to bardzo szeroko. Uznawałem jednak, że w takich chwilach po prostu trzeba było opowiedzieć się po stronie człowieczeństwa. Moim zdaniem trzeba tępić takie postawy, a nie dbać tylko o własny interes.

Mówi pan, że cieszy się, że niedługo białoruski paszport straci ważność. Skąd ta radość?

Mówię to ze swojej perspektywy. Lubię być kojarzony jako Polak, a zawsze byłem łączony z Białorusią. Może to jest jakiś mój atut, że znam tamtejszy język, umiem czytać i pisać, ale obecnie do niczego mi się to nie przydaje. Może raz na tysiąc przytrafiała się sytuacja, kiedy mogę takimi umiejętnościami popisać się przed kolegami. Ja chcę być jednak Polakiem, jestem nim i we wszystkich sprawach opowiadam się zdecydowanie po stronie Polski.

Czy akceptuje pan to, że być może już nigdy nie będzie mógł wjechać na Białoruś?

Obym nigdy nie musiał tam już jechać. Nie chcę się rozwijać na ten temat, ale naprawdę nie chcę tam jechać.

Wasza rodzina to prawdziwa mieszanka narodowościowa. Są Rosjanie, Białorusini i Polacy. Rozmawiacie na tematy polityczne?

Wszyscy jesteśmy w tej sprawie zgodni i opowiadamy się za Polską. Każdy z nas potępia, to co dzieje się obecnie za wschodnią granicą. Dla mnie najważniejsza jest rodzina, a nie polityka. Od początku priorytetem było dla nas sprowadzenie ich do Polski.

Pana mama to była siatkarka. Czy dzisiaj jest najsurowszym recenzentem pana gry?

Dla niej zawsze jestem najlepszy na boisku. Doskonale mnie zna i wie, że sam zawsze dużo od siebie wymagam, a wokół siebie mam wystarczająco dużo ludzi, którzy mogą mnie surowo ocenić. Ona jest przede wszystkim moją fanką i zawsze mogę liczyć na jej dobre słowo. Czasem się do czegoś doczepi, ale nie odbieram tego jako krytyki.

Domyślam się, że ciągle rozmawiacie o siatkówce. 

Staram się nie poruszać z mamą tego tematu. Czasem sam mówię: "daj spokój, bo ile można o siatkówce". O treningach i meczach rozmawiam z bratem, kolegami, przyjaciółmi. Czasem więc z mamą zgadzamy się, że nie ma już sensu o tym gadać i lepiej zmienić temat. Na końcu i tak okazuje się, że całe moje życie to właśnie siatkówka. To więc temat nieunikniony każdej naszej rozmowy. Codziennie o tym rozmawiamy.

Mama naciskała na pana, by został siatkarzem? Granie na najwyższym poziomie rozpoczął pan dość wcześnie w Akademii Talentów Jastrzębskiego Węgla. 

Skłamałbym, gdybym powiedział, że w naszym domu nie było ciśnienia, byśmy zostali siatkarzami. Bardziej niż mama to jednak ja chciałem zostać zawodowym siatkarzem. Ona to podłapała i starała się mi pomóc. Dla mnie na początku granie w siatkówkę to było po prostu odbijanie piłki, a to ona wiedziała więcej o jakości treningów, czy zaangażowaniu trenerów. Podjęła słuszną decyzję, by wysłać mnie do Jastrzębia do trenera Kubiaka. Miałem wtedy mało do gadania. Mama tylko spytała, czy chcę grać w siatkówkę, a jeśli tak, to mam się pakować i jechać z nią do Jastrzębia.

Rok temu nie dostał pan ani jednej szansy od trenera Nikoli Grbicia. Jakie ma pan cele na ten sezon?

Chcę być mistrzem olimpijskim i zagrać wszystkie mecze. To wyświechtane maksymy, które są oczywiste. Przede wszystkim chciałbym jednak pokazać, na co mnie stać. Mamy dyrygenta, który będzie wiedział, co ze mną zrobić. Ufam Nikoli Grbiciowi w stu procentach i jestem jego żołnierzem.

Mocne słowa.

Po tym sezonie reprezentacyjnym nie chciałbym mieć do siebie żalu, że coś zaniedbałem. Dopiero później zobaczymy, gdzie taka postawa mnie zaprowadzi. Konkurencja w kadrze jest gigantyczna. Poczucie żalu czasami jest gorsze do zniesienia niż porażka na boisku.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty