Wisła ENION Energia Kraków – Gwardia Impel Wrocław 2:3 (19:25, 25:20, 30:28, 21:25, 7:15)
Wisła: Kosek, Surma, Mróz, Śliwa, Sikora, Opalińska, Targosz (libero) oraz Hatala, Żochowska, Przybyło
Gwardia: Starzyk, Mroczkowska, Toborek, Haładyn, Sopliwko, Barańska, Jagiełło (libero) oraz Kaczor, Koprowska, Krzos, Kupisz, Efimienko
Stan rywalizacji: 3:0 dla Gwardii Wrocław
Gospodynie sobotniego meczu od początku spotkania z determinacją walczyły o każdą piłkę, ale po bloku na Paulinie Opalińskiej, to Gwardia miała dwa punkty przewagi (5:7). Przyjezdne nie pozwoliły sobie odebrać tego prowadzenia, a przy zagrywce Bogumiły Barańskiej nawet je powiększyły (11:16). Mimo interwencji trenera Krzysztofa Mazurka, który poprosił o przerwę dla swojego zespołu, chwilę potem gospodynie miały już 7 punktów straty (12:19) i wydawało się, że w tym secie nic już się nie zmieni. Swój zespół do walki zdołała jednak poderwać Małgorzata Sikora, która świetnie radziła sobie w polu zagrywki i po jej asie serwisowym przewaga Gwardii zmalała do 4 punktów (16:20). Na nic więcej w tym secie Wisły stać już nie było, bo przyjezdne znów zaczęły grać lepiej i pewnie wygrały pierwszą partię sobotniego spotkania (19:25).
W drugim secie oba zespoły grały punkt za punkt do stanu 10:10. Kolejne trzy akcje wygrały gospodynie, ale Gwardia natychmiast wyrównała (13:13). Chwilę potem Krakowianki zablokowały atak Joanny Kaczor i znów prowadziły (16:13), ale ta sama zawodniczka w kolejnej akcji już się nie pomyliła, a po jej ataku w polu zagrywki pojawiła się Bogumiła Barańska. Przyjmująca Gwardii zagrała bardzo skutecznie, a jej zespół zdobył 4 punkty z rzędu (16:18). Chwilę potem jeszcze lepiej zaprezentowały się gospodynie, które przy zagrywkach Karoliny Surmy wygrały pięć kolejnych akcji i odzyskały prowadzenie (21:18). W końcówce Wisła nie pozwoliła już sobie odebrać wywalczonej przewagi i drugiego seta wygrała 25:20.
Trzecia partia ponownie rozpoczęła się od wyrównanej walki obu zespołów (10:10), ale po dwóch błędach Małgorzaty Sikory i skutecznym ataku Katarzyny Mroczkowskiej, to Gwardia wyszła na prowadzenie (10:13). Chwilę potem, po asie serwisowym Bogumiły Barańskiej przewaga przyjezdnych wynosiła już 4 punkty (13:17). Po skutecznym bloku Joanny Kaczor na Karolinie Kosek Gwardia była bardzo blisko zwycięstwa w drugim secie (17:20), ale dobre zagrywki właśnie Karoliny Kosek pozwoliły Wiśle wyrównać (20:20). Od tego momentu gra się wyrównała, ale po ataku Joanny Kaczor, to przyjezdne miały dwie piłki setowe (22:24). Chwilę potem na tablicy wyników znów był jednak remis, bo najpierw punkt pewnym atakiem zdobyła Karolina Surma, a następnie skutecznym blokiem popisała się Kinga Hatala (24:24). W końcówce oba zespoły grały bardzo dobrze, ale po skutecznych atakach Mróz i Sikory, to Wisła cieszyła się ze zwycięstwa w tym niezwykle pasjonującym secie (30:28).
Wisła, podbudowana zwycięstwem w trzeciej partii dobrze rozpoczęła kolejnego seta i szybko objęła prowadzenie 3:1. Gwardia natychmiast wyrównała i od tego momentu długo toczyła się wyrówna walka, a żaden z zespołów nie był w stanie wywalczyć choćby niewielkiego prowadzenia. Przy stanie 18:18 najpierw punkt zdobyła Joanna Kaczor, a następnie asem serwisowym popisała się Ewelina Toborek i ten set zaczął się dobrze układać dla przyjezdnych (18:20). Wisła natomiast zaczęła popełniać proste błędy i w konsekwencji czwartego seta przegrała 19:25.
Przed tie-breakiem kibice gospodyń liczyli, że w decydującym secie ich ulubienice zdołają wykorzystać aut własnej hali. W piątym secie, na boisku wyraźnie dominowały jednak Wrocławianki. Podopieczne Rafała Błaszczyka od początku grały niemal bezbłędnie i po serii zagrywek Joanny Koprowskiej szybko objęły wyraźne prowadzenie (2:7). Wisła w tej części gry wydawała się bezradna i nie była w stanie podjąć skutecznej walki z bardzo zdeterminowanymi rywalkami. Gwardia z każdą koleją akcją była więc coraz bliżej LSK, a cały mecz skutecznym atakiem zakończyła Katarzyna Mroczkowska (7:15).
Po ostatniej akcji meczu Gwardzistki padły sobie w ramiona i odtańczyły taniec z radości, a w oczach wielu zawodniczek pojawiły się łzy szczęścia. Zupełnie inne nastroje panowały w Wiśle - siatkarki z Krakowa też płakały, ale na pewno nie były to łzy szczęścia…