Korespondencja z Łodzi - Arkadiusz Dudziak
To będą piękne dni świętowania wielkiego sukcesu polskich siatkarek. Kadra Stefano Lavariniego awansowała na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Żeńska część siatkarskiej drużyny wystąpi podczas imprezy czterolecia po raz pierwszy od 2008 roku.
Zmagania w Łodzi były pięknym podsumowaniem niezwykle udanego, ale i wyczerpującego sezonu reprezentacyjnego. Polki miały swoje problemy zdrowotne, przez które nasz skład ulegał drobnym zmianom. Jedną z tych zawodniczek, która musiała zrobić sobie przerwę, była Martyna Czyrniańska.
Niespełna 20-letnia zawodniczka zmagała się z problemami z mięśniami brzucha. Zabrakło jej podczas mistrzostw Europy. Powróciła jednak na turniej kwalifikacyjny do IO i wniosła dużą jakość w meczach z Tajlandią, Niemcami oraz Włochami. Po spotkaniu z Italią i odniesieniu wielkiego sukcesu nie ukrywała ogromnej radości.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką. Szaleństwo na lotnisku, spotkanie z premierem. Zobacz kulisy powrotu siatkarzy
- To był najważniejszy mecz sezonu. Decydował w końcu o tym, czy dostaniemy bilet do Paryża i... te czapeczki! - oznajmiła z uśmiechem na ustach.
- Uważam, że walczyłyśmy niesamowicie. Początki setów nie układały się po naszej myśli, nie grałyśmy swojej siatkówki. Potrafiłyśmy jednak dzięki waleczności powrócić na nasz poziom - podkreśliła.
Starcie z Włoszkami było dla Czyrniańskiej najlepszym meczem, jeśli chodzi o przyjęcie. Miała 56-procentową skuteczność w tym elemencie.
- Sporo przyjmowałam, ale to teraz zupełnie nieistotne. Liczy się radość. Zakończyłyśmy sezon kadrowy w bardzo dobrym stylu - przyznała.
13 października "Czyrna" skończy dopiero 20 lat. Niezwykle udanie wprowadziła się do gry na poziomie seniorek.
- Bardzo się cieszę, że w takim wieku miałam okazję grać taki turniej, być z drużyną, wnosić na boisko co tylko się da i dawać z siebie wszystko. Świetnie, że będę mogła walczyć o miejsce w zespole na igrzyska. Obyśmy wszystkie pozostawały zdrowe, aby móc pojechać najmocniejszym możliwym składem - powiedziała.
O zdrowie trzeba się martwić, atmosferę - niekoniecznie. Od momentu przejęcia kadry przez trenera Lavariniego słyszymy same pozytywne rzeczy o relacjach pomiędzy Biało-Czerwonymi siatkarkami.
- Poza boiskiem są osoby, z którymi mamy zarówno lepszy, jaki i gorszy kontakt. Na boisku wiemy, że musimy być jednym teamem. To sport drużynowy. Każda każdą wspiera. Wskoczyłybyśmy za sobą w ogień - wyznała Martyna Czyrniańska.
Na koniec przyjmująca wybrała element, który według niej najbardziej wpłynął na wynik końcowy meczu z reprezentacją Włoch.
- Chyba zdecydowała siła mentalna. Nakręciłyśmy się po zwycięstwie z Amerykankami. Spotkania z Włoszkami nie zaczęłyśmy dobrze, ale pomogli nam kibice. Ponieśli nas. Czapki z głów dla nich - podsumowała.
Czytaj także:
Polki wracają na igrzyska po 16 latach. Po raz ostatni siatkarki zagrały w Pekinie
Ale klasa! Trener Włoch komentuje grę Polek
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)