[tag=30143]
Japonia[/tag] to dla reprezentacji Polski od wielu lat wygodny rywal. W meczu o randze innej, niż spotkanie towarzyskie, Biało-Czerwoni po raz ostatni przegrali z ekipą z Dalekiego Wschodu 18 listopada 2009 roku w Pucharze Wielkich Mistrzów. W kolejnych dziewięciu spotkaniach, czy to w Pucharze Świata, w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich, na samych igrzyskach czy w Lidze Narodów, górą była nasza drużyna.
Ale też Japończycy od wielu, wielu lat nie byli tak silni, jak w tym roku. Pod wodzą znakomitego francuskiego trenera Philippe'a Blaina zrobili duże postępy i stali się ekipą groźną nawet dla mocarzy światowej siatkówki. W fazie zasadniczej VNL wygrali dziesięć z dwunastu spotkań i zajęli w niej drugie miejsce, tylko za Stanami Zjednoczonymi, a w ćwierćfinale pokonali bardzo solidną ekipę Słowenii 3:0.
Co prawda jednym z dwóch zespołów, które w tym sezonie znalazły sposób na Japonię, są właśnie Polacy - dwa tygodnie temu w Manili na Filipinach bez problemów wygrali z nią 3:0 - ale sam selekcjoner naszej kadry Nikola Grbić mówił, że wynik i przebieg tamtego starcia nie może być punktem odniesienia, ponieważ Azjaci zagrali wówczas bez swoich dwóch kluczowych graczy - Rana Takahashiego i przede wszystkim bez Masahiro Sekity, w opinii Grbicia zawodnika kształtującego całą grę swojego zespołu. Rozgrywającego niezwykle precyzyjnego i doskonale ukrywającego swoje zamiary przed rywalami.
Selekcjoner Biało-Czerwonych podkreślał, że w starciu z walecznymi i wyjątkowo odpornymi na siatkarskie ciosy Japończykami niezwykle istotna będzie cierpliwość. Nie zważanie na kolejne nieprawdopodobne obrony czy idealnie przyjęcia potężnych zagrywek, powtarzanie swoich akcji w ofensywnie dopóki piłka nie dotknie parkietu. Wilfredo Leon mówił z kolei, że na drużynę Blaina trzeba będzie nieustannie wywierać presję.
Pół godziny przed spotkaniem Grbić poinformował, że w półfinale będzie miał o jedno narzędzie do wywierania presji mniej, bo z powodu drobnego urazu nie może zagrać kapitan drużyny Bartosz Kurek. Jego miejsce w wyjściowej szóstce zajął Łukasz Kaczmarek.
W porównaniu do zwycięskiego ćwierćfinału z Brazylią w pierwszym składzie zaszła jeszcze jedna zmiana - Leona zastąpił Bartosz Bednorz. Z kolei Japończycy też przystępowali do meczu osłabieni - na rozgrzewce problem zgłosił podstawowy atakujący Yuji Nishida, którego zastąpił znany polskim kibicom z występów w Stali Nysa Kento Miyaura.
W pierwszym secie Polakom brakowało nie tylko cierpliwości, o której mówił ich trener, ale i dokładności. Japończycy wytrzymali ich początkowy napór, a potem sami narzucili dużą presję zagrywką. Dzięki trudnym, precyzyjnym serwisom Takahashiego wygrali pięć akcji z rzędu, objęli prowadzenie 15:9 i skłonili Grbicia do szybkiej zmiany Bednorza na Leona.
Leon zaraz po wejściu na boisko przełamał impas w polskim zespole skutecznym atakiem, ale nasi siatkarze w dalszym ciągu nie potrafili znaleźć sposobu na zdobywanie punktów przy swoim serwisie i odrobienie chociaż części pięciopunktowej straty. Nie znaleźli go już do końca seta. Japońscy siatkarze świetnie przyjmowali, Sekita był takim graczem, o jakim mówił Grbić i raz po raz gubił blok, a Takahashi i Yuki Ishikawa atakowali na wysokiej skuteczności (Ishikawa na stuprocentowej!) i zdobywali kolejne punkty. W efekcie Polacy przegrali tę odsłonę wysoko, 19:25.
Drugą partię nasz zespół zaczął z większą werwą i chyba również z większą determinacją. Przede wszystkim w tym fragmencie spotkania swoimi serwisami sprawiali rywalom dużo większe problemy, niż wcześniej. Dwie świetne zagrywki posłał na japońską stronę Mateusz Bieniek (3:1), potem w kontratakach zapunktowali Jakub Kochanowski i Łukasz Kaczmarek, Miyaura z niewygodnej piłki zaatakował w aut i tym razem to Polacy wyszli na komfortowe prowadzenie (10:5).
Tyle że w przeciwieństwie do Japończyków, nie utrzymali go do końca seta. Ich rywale szybko zbliżyli się na trzy punkty, a po dwóch potężnych serwisach Ishikawy (jeden as, jedna piłka przechodząca) - na jeden (15:14). Po skutecznym bloku na Leonie był już remis 18:18 i zanosiło się na trudną dla Biało-Czerwonych przeprawę w końcówce.
Naszym siatkarzom już do końca nie udało się zdobyć choćby jednego przełamania i partia rozstrzygnęła się w grze na przewagi. W niej to jeden, to drugi zespół miał piłki setowe, aż w końcu swoją szansę wykorzystali Polacy. I znów kluczowa okazała się zagrywka Bieńka. Takahashi przyjął jego serwis na drugą stronę i Kaczmarek z łatwością zdobył punkt, dając naszej drużynie wygraną 28:26.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polki z brązowym medalem Ligi Narodów! Zobacz euforię po meczu
Na początku trzeciej odsłony dzięki zakończonej przez Leona kontrze i jeszcze jednej punktowej zagrywce Bieńka polska drużyna szybko objęła prowadzenie 4:1. Chwilę później w aut zaatakował Ishikawa, a przy serwisie Kaczmarka nasi gracze wyprowadzili dwa skuteczne kontrataki i różnica wzrosła do sześciu punktów (8:2).
Kolejne minuty spotkania to fragment, w którym Polacy podbijali prawie każdy japoński atak i zwiększyli dystans dzielący ich od przeciwników jeszcze o dwa punkty (14:6). Japończycy już do końca seta nie znaleźli rytmu z poprzednich partii i w żaden sposób nie zagrozili zwycięstwu Biało-Czerwonych. W ostatniej akcji seta Norbert Huber swobodnie zaatakował nad japońskim środkowym i wygrana 25:17 partia dała naszej reprezentacji prowadzenie w całym meczu 2:1.
Nieudany set nie podłamał drużyny Philippe'a Blaina, która w pierwszych minutach seta numer cztery znów pokazywała, że ma dużo jakości i pomysłu na grę. Wyszła nawet na skromne prowadzenie (4:6), ale od tego momentu Polacy wreszcie zaczęli skutecznie grać w bloku i albo od razu zdobywali punkty tym elementem (Kaczmarek, Bieniek), albo amortyzowali uderzenia Japończyków i sami odpowiadali ciosami, których obronić się nie dało. Od stanu 5:7 wygrali pięć wymian z rzędu i weszli na dobrą drogę, by zamknąć mecz.
W połowie seta nasi siatkarze mieli cztery punkty przewagi (15:11), ale wtedy przypomniał o sobie lider Japończyków Yuki Ishikawa, którego dwa trudne serwisy (jednego z nich nie przyjął Leon), zmniejszyły prowadzenie Biało-Czerwonych do tylko jednego "oczka" (15:14). Jednak potem asa w sam narożnik boiska zagrał Śliwka, Ishikawa popełnił błąd w przyjęciu, który umożliwił zdobycie punktu Leonowi i różnica znów wynosiła cztery punkty na korzyść Polski (19:15).
W końcówce tej odsłony zawodnicy Grbicia skutecznie pilnowali tej przewagi. Ważne ataki skończyli świetnie grający od początku drugieg seta Kaczmarek i Leon, Huber zgasił blokiem Hiroto Nishiyamę, a po chwili potężnym zbiciem ze środka dał swojemu zespołowi meczbola (24:20). Pierwszego Japończycy jeszcze obronili, przy drugim Śliwka pewnie zaatakował po prostej i mecz się zakończył zwycięstwem Polaków 3:1.
Nasza reprezentacja w niedzielę o godzinie 20 zagra w finale Ligi Narodów 2023. Jej rywalem będzie lepszy zespół z drugiego półfinału, w którym zmierzą się Włosi i Amerykanie.
Liga Narodów, półfinał
Polska - Japonia 3:1 (19:25, 28:26, 25:17, 25:21).
Polska: Marcin Janusz, Łukasz Kaczmarek, Aleksander Śliwka, Bartosz Bednorz, Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski (libero) oraz Wilfredo Leon, Grzegorz Łomacz, Norbert Huber, Kamil Semeniuk, Tomasz Fornal.
Japonia: Masahiro Sekita, Kento Miyaura, Ran Takahashi, Yuki Ishikawa, Taichi Onodera, Akihiro Yamauchi, Tomohiro Yamamoto (libero) oraz Kentaro Takahashi, Hiroto Nishiyama, Otsuka Tatsunori, Motoki Eiro, Shoma Tomita.
Czytaj także:
Realizator pokazał kibickę. Kurek postanowił działać
"Niewidzialna siła". Wlazły mówi, co daje przewagę Polakom
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)