W swoim ostatnim meczu MOYA Radomka Lotnisko Radom poniosła porażkę 0:3 przed własną publicznością z BKS-em BOSTIK Bielsko-Biała. Mimo iż miejscowe prowadziły już 20:12 w premierowej odsłonie, to ostatecznie przegrały ją 24:26. Walczyły w drugiej i trzeciej partii, jednak roztrwonienie tak wysokiej zaliczki odcisnęło swoje piętno na psychice.
Za dużo bojaźni przy wysokim prowadzeniu
Czy ewentualna wygrana w pierwszym secie mogłaby spowodować, że to spotkanie ułożyłoby się inaczej? - Jakby się potoczył później ten mecz, to nie wiem, ale na pewno byśmy wygrali pierwszego seta - odpowiedział Błażej Krzyształowicz. - Nie dopilnowaliśmy jednak tego do końca. BKS pokazał najwyższy poziom zagrywania plus było parę naszych bojaźliwych rozwiązań. Każda akcja się liczy, przy tej bardzo dużej przewadze, gdzie trzy akcje z rzędu zagraliśmy bojaźliwie, czyli nie tak, jak chcieliśmy, nie w to miejsce, to się niestety zemściło - przyznał trener.
- Roztrwoniłyśmy przewagę, która była bardzo duża. Same siebie zawiodłyśmy. Zawiódł każdy element, nie było kończącego ataku i "zakopałyśmy się". Ciężko powiedzieć coś pozytywnego po tak przegranym pierwszym secie. Można tylko wyciągnąć wnioski i nigdy więcej czegoś takiego nie popełnić, bo takich rzeczy nie robi się dwa razy - podkreśliła Natalia Murek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznaj człowieka, który strzela gole w... budowlanych rękawicach
- Reszta to już jest historia. Przegraliśmy ten mecz siedmioma małymi punktami i możemy mieć pretensje tylko do siebie o te detale i o jakość. Kolejny raz powtarzam - za dużo jest prostych błędów, których nie potrafimy wyeliminować - zwrócił uwagę Krzyształowicz.
Zadanie z serii tych niewykonalnych
Przed Radomką trzy ostatnie spotkania rundy zasadniczej. Już w najbliższy piątek, o godz. 17:30, drużyna z województwa mazowieckiego zagra z trzecim w tabeli Grupa Azoty Chemikiem Police. Tydzień później zmierzy się na wyjeździe z niepokonanym do tej pory ŁKS-em Commercecon Łódź. - Ja mam takie podejście, że na każdy mecz wychodzę z "otwartą głową" i chcę, staram się, szukam rozwiązania, jak wygrać dane spotkanie. Nie ma co ukrywać, że będzie cholernie trudno, ponieważ mamy przed sobą Chemik, ŁKS i Kalisz, który jest zdecydowanie wyżej od nas w tabeli - przypomniał szkoleniowiec.
Jego zespół zajmuje obecnie dziewiąte miejsce z trzynastoma punktami na koncie, tracąc cztery "oczka" do drużyn z Bydgoszczy i Wrocławia. Trener zdaje sobie sprawę, że szanse na awans do fazy play-off są już teraz minimalne. - Nie będzie to łatwe zadanie, można nawet powiedzieć, że będzie to zadanie z cyklu tych niewykonalnych. Różne zespoły sprawiały jednak różne niespodzianki w tym sezonie, więc czemu teraz nie my? - zapytał retorycznie Krzyształowicz. - To już nie jest kwestia wiary, a odpowiedzialności, szacunku do kibiców, do wszystkiego, co robiliśmy przez cały rok. Musimy walczyć do końca, bo spuszczenie głowy to będzie brak profesjonalizmu i szacunku - dodał.
Sezon trudniejszy niż ostatni mecz
- Znamy sytuację w tabeli, wiemy, jak jest, mamy trudny terminarz. Na pewno nie będzie łatwo, ale sportowcy mają to do siebie, że nie odpuszczają. Dopóki nie zabrzmi ostatni dźwięk gwizdka po tych trzech meczach, to będziemy walczyć - zapowiedziała Murek.
Bieżące rozgrywki to pasmo niepowodzeń w wykonaniu Radomki. Kilka kontuzji kluczowych zawodniczek na początku zmagań, nietrafione transfery i mnóstwo nieszczęśliwych porażek to tylko parę elementów, które składają się na ten obraz. - Sezon był zdecydowanie cięższy niż ten ostatni mecz. W tym spotkaniu miałyśmy swoje szanse i nie był to pojedynek do przegrania 0:3, ponieważ on był do wygrania - zakończyła kapitan.
Czytaj również:
>> Ponad 450 dni bez domowego zwycięstwa! Fatalna passa się nie kończy, licznik wciąż bije
>> "To nie wystarcza". Polski klub uciekł spod topora w LM