Chce przyprawić selekcjonera Polaków o ból głowy. W końcu zaistnieje w kadrze?

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Maciej Muzaj
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Maciej Muzaj

- Nawet jeśli selekcjoner postanowi, że nie chce na mnie stawiać, to chciałbym, żeby za sprawą mojej gry miał duży ból głowy, gdy będzie podejmował taką decyzję - mówi nam Maciej Muzaj, atakujący Asseco Resovii Rzeszów.

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Resovia na pierwszym miejscu w PlusLidze to widok, który w ostatnich kilku sezonach był praktycznie niespotykany. Co takiego zmieniło się w waszej ekipie, że wreszcie gracie na takim poziomie, jakiego od rzeszowskiego klubu oczekiwano od dawna?[/b]

Maciej Muzaj, zawodnik Asseco Resovii Rzeszów: Mamy zespół, w którym chce się być. Myślę, że kluczowe było dla nas dołączenie TJ-a Defalco, który daje nam duży spokój jeżeli chodzi o grę w ataku. Jest w tym elemencie stabilny, cały czas gra na wysokiej skuteczności. Do tego jest jeszcze bardzo mocny w ofensywie Klemen Cebulj i świetni środkowi. Ściągają na siebie dużo uwagi rywali i dzięki temu jak ja dostaję wystawę od Fabiana, często mam przed sobą tylko pojedynczy blok. Takiej drużynie jak nasza, groźnej w każdym ustawieniu, w każdej strefie i kończącej większość piłek, trudno się przeciwstawić.

Dodatkowo zawodnicy, którzy byli w ekipie w poprzednim sezonie, są trochę podrażnieni. Piąte miejsce było rezultatem poniżej oczekiwań nas wszystkich, bo przecież mamy w składzie wielu graczy urodzonych do odnoszenia sukcesów, a nie do zajmowania miejsc poza podium. Każdy z nas przed startem obecnych rozgrywek wiedział, że musi dać z siebie więcej. Nie tylko siatkarsko, w każdej dziedzinie, jaka wiąże się z obecnością w drużynie. No i mamy szczęście, że omijają nas poważne kontuzje. A jak pojawiają się jakieś drobne urazy, trener Giampaolo Medei podchodzi do sprawy bardzo mądrze. Nikogo nie forsuje i dba o nasze zdrowie. Uważam, że to bardzo ważne, bo widząc takie podejście trenera zawodnik nabiera do niego wielkiego szacunku i nie tyle chce dla niego grać, co jest gotów skoczyć za nim w ogień.

ZOBACZ WIDEO: Odważna kreacja Ewy Brodnickiej. "Szalejesz"

Na razie jesteście na pierwszym miejscu w tabeli, ale w fazie zasadniczej Rzeszowa nie odczarujecie. Możecie to zrobić dopiero w play-offach.

Nie ukrywam, że przychodziłem do Resovii z piękną, romantyczną myślą, że to właśnie mi uda się ją odczarować. W pierwszym sezonie się nie udało, ale proces naprawczy już wtedy trwał. Teraz jest jego ciąg dalszy, ale już z lepszymi efektami, które są konsekwencją doświadczeń zebranych przez nas rok temu. Czy dobiegł końca? Niedawna bolesna porażka z Cuprum Lubin pokazuje, że proces krzepnięcia tej ekipy wciąż trwa. Idzie nam dobrze, ale najtrudniejsze mecze jeszcze przed nami. Na tę chwilę nie jestem w stanie powiedzieć, czy jesteśmy na nie gotowi. Mamy jednak jeszcze trochę czasu, żeby jako drużyna nabrać doświadczenia i przejść razem przez kilka trudnych momentów. Jedną bolesną lekcję ostatnio dostaliśmy - mówię o przegranym meczu z Cuprum Lubin. To pokazuje, że proces krzepnięcia tego zespołu wciąż trwa.

Bardzo chwalony jest wasz rozgrywający Fabian Drzyzga, który wcześniej był raczej obiektem krytyki. Twoim zdaniem teraz widzimy innego Fabiana, niż widzieliśmy w poprzednich latach w Resovii i w reprezentacji Polski?

Nie do końca. Fabian jest graczem światowej klasy i cały czas prezentuje bardzo wysoki poziom. W końcu dwóch tytułów mistrza świata i wielu innych medali nikt nie dał mu za darmo. Czasami jest jednak tak, że gra drużyny się nie układa, bo z tych czy innych powodów puzzle do siebie nie pasują. Poszczególni zawodnicy mogą grać bardzo dobrze, ale nie będzie to zauważone. W tym sezonie wszystkie elementy układanki są na swoim miejscu i ludzie widzą, że Fabian fajnie rozdziela piłki. A moim zdaniem wcale nie ma ogromnej różnicy pomiędzy tym, co pokazywał w poprzednich latach, a tym, co widzimy teraz. Myślę, że gra tak, jak pozwala mu na to zespół, który ma wokół siebie. Pozwala mu na dużo, więc Fabian gra świetnie i jest zauważalną postacią.

Jeśli skończycie sezon na wysokim miejscu, pewnie powołanie do kadry dostanie zarówno nieobecny w niej w poprzednim roku Drzyzga, jak i ty. Liczysz na to, że odegrasz w drużynie narodowej większą rolę niż w 2021 i 2022 roku?

Ci, którzy mnie poznali wiedzą, że nie jestem leniwym zawodnikiem i zarówno w kadrze, jak i w klubie, daję z siebie wszystko. To samo zrobię w PlusLidze dla Resovii, a jeżeli selekcjoner mnie powoła, to potem także dla reprezentacji. Oczywiście bardzo bym chciał dostać powołanie, co roku o nie walczę, ale czy dostanę szansę, czy nie, to już nie moja decyzja.

W 2021 roku byłeś blisko występu na Igrzyskach Olimpijskich, ale ostatecznie znalazłeś się poza kadrą. Bardzo to przeżyłeś?

Trochę tak, bo to byłyby moje pierwsze igrzyska, a przecież to impreza, o którym marzy każdy sportowiec. Jednak w najmniejszym stopniu nie mam za złe Vitalowi Heynenowi, że postawił na innych atakujących. Nigdy mu tego nie wypomniałem i nie wypomnę. Uważam, że podjął uzasadnioną decyzję. Prezentowaliśmy wtedy z Łukaszem Kaczmarkiem zbliżony poziom, a Vital uznał, że "Zwierzu" lepiej pasuje do jego układanki. Ok, takie jest życie. Nie jest to dla mnie jakiś wielki ból, bo wiem, że zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy. Finał nie był taki, jaki sobie wyśniłem, ale dla mnie ważne było to, że sam sobie nie miałem nic do zarzucenia. Gdybym w pewnym momencie się poddał albo lenił się na treningach, miałbym do siebie żal. A ja walczyłem o te igrzyska do końca. Nie udało się, trudno. Doszedłem do wniosku, że po prostu muszę dalej pracować i starać się być coraz lepszym siatkarzem.

U części siatkarskiego środowiska masz opinię gracza, który słabo radzi sobie wtedy, gdy presja jest największa i zawodzi w decydujących momentach. Udowodnienie, że to nieprawda, jest czymś w co celujesz?

Nie, bo ja po prostu wiem, że to nieprawda. Gdyby ktoś dokładnie przeanalizował statystyki poszczególnych setów i meczów, przekonałby się o tym. Nie rusza mnie opinia osób, które po prostu chcą się do czegoś przyczepić. Liczę się z tym, że jako zawodnik grający na dobrym poziomie, można powiedzieć, że stosunkowo znany w świecie siatkówki, będę spotykał się z mnóstwem opinii przychylnych i z mnóstwem negatywnych. Jednych graczy lubi się bardziej, innych mniej. Ja nie skupiam się na tym, żeby być lubianym, tylko na swojej pracy - zdobywaniu punktów, wygrywaniu meczów i robieniu postępów. Może kilka lat temu takie opinie siedziałyby mi w głowie. Teraz się nimi nie przejmuję.

A przecież słyszy się o tobie, że mocno przeżywasz to, co dzieje się wokół ciebie. Również nieprawda?

Myślę, że mocno przeżywa każdy z nas, ale każdy inaczej to pokazuje na zewnątrz. Ja jestem kiepskim pokerzystą, niektóre rzeczy widać po mnie od razu. Uważam jednak, że dobrze radzę sobie z emocjami. Jasne, są momenty, gdy coś mnie frustruje, ale z roku na rok jestem mądrzejszy o siatkarskie i życiowe doświadczenia. Kiedyś bywało tak, że jedna nieskończona piłka była dla mnie końcem świata, a przynajmniej kariery. A teraz? Będzie następna.

Słuchając twoich wypowiedzi odnoszę wrażenie, że dojrzałeś.

Jest takie powiedzenie, że facet robi się sensowny dopiero po trzydziestce, więc mam jeszcze ponad rok. A tak na serio, wydaje mi się, że jestem w takim wieku, w którym ciało jeszcze może, a głowa już może. Trzeba to wykorzystać. Wracając do jednego z poprzednich pytań - tak, mam nadzieję, że dostanę szansę w reprezentacji na dłuższym dystansie, bo tak naprawdę w poprzednim sezonie odpadłem już w przedbiegach. Robię wszystko, żeby być zauważonym i nawet jeśli selekcjoner postanowi, że nie chce na mnie stawiać, to chciałbym, żeby za sprawą mojej gry miał duży ból głowy, gdy będzie podejmował taką decyzję.

Czyli twoje dwa cele na najbliższe miesiące to: przyprawić Nikolę Grbicia o ból głowy i odczarować Rzeszów?

Zgadza się. Mam nadzieję, że z tym odczarowaniem się uda.

Czytaj także:
Olsztynianie rozpędzają się w PlusLidze. Kosmiczny set otworzył mecz!
Udany rewanż w derbach Opolszczyzny

Komentarze (0)