Trefl zwyciężył zgodnie z planem, choć Czarni mocno napędzili mu stracha

WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: siatkarze Trefla Gdańsk
WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: siatkarze Trefla Gdańsk

Cerrad Enea Czarni świetnie rozpoczęli mecz z Treflem. Potem byli blisko doprowadzenia do tie-breaka, ale pasjonującą walkę na przewagi wygrali goście. MVP zawodów został wybrany Luke Perry.

Mimo iż w premierowej odsłonie niedzielnego meczu w hali Radomskiego Centrum Sportu siatkarze Trefla Gdańsk przyjmowali dokładniej od Cerradu Enei Czarnych, to nie potrafili tego zamienić na punkty w ataku. Popełniali sporo błędów w tym elemencie, w przeciwieństwie do rywali, którzy podbijali wiele piłek w obronie i wyprowadzali skuteczne kontry.

Gospodarze zbudowali przewagę przy zagrywkach Bartłomieja Lemańskiego i Damiana Schulza. Po serwisie drugiego z wymienionych zawodników prowadzili już 13:6. Nie pozwolili wydrzeć sobie z rąk tak wysokiej różnicy i później kontrolowali przebieg wydarzeń, zwyciężając bardzo pewnie, bo 25:18.

Drugi set od początku przebiegał z lekkim wskazaniem na Trefla. Swoich podopiecznych z wcześniejszego, dobrego rytmu nieco wybił dyskusjami z sędziami trener Paweł Woicki. Przyjezdni wzmocnili ofensywę, zaś po stronie miejscowych mnożyły się jak na potęgę pomyłki w polu zagrywki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: treningi z nią dałyby popalić! Polska dziennikarka w formie

Gdańszczanie wygrywali już 17:13, jednak wejście Pawła Rusina pozwoliło zmniejszyć stratę do dwóch "oczek". Ważny atak przy stanie 19:21 wykonał Bartłomiej Bołądź. Leworęczny skrzydłowy wziął na siebie ciężar gry w końcówce. Co prawda po zbiciu Timo Tammemaa było 22:23, lecz ostatnie słowo należało do zespołu z Pomorza.

Trzecia partia była pełna paradoksów w wykonaniu gospodarzy. Mimo iż byli lepsi w ofensywie - w tej statystyce zdobyli dwa punkty więcej od rywali (11:9) - to przegrali tę część aż 17:25. Bardzo często mylili się przede wszystkim w polu serwisowym. Trefl poprawił natomiast przyjęcie.

Spotkanie coraz bardziej zaczęło wyglądać tak, jak można było przewidzieć przed jego rozpoczęciem. Podopieczni Igora Juricicia emanowali spokojem i pewnością siebie, wykorzystując dużo większe doświadczenie. Czarni kompletnie spuścili z tonu.

Czwarta odsłona miała najbardziej wyrównany przebieg. Toczyła się równa walka. Nawet gdy Gdańskie Lwy "odskakiwały" na dwa punkty, to za chwilę Wojskowi niwelowali tę różnicę. Długimi fragmentami widowisko przypominało pojedynek Schulz-Bołądź.

Lider Trefla miał piłkę w kontrze na pojedynczym bloku przy stanie 21:22, lecz wyrzucił ją w aut. Co prawda początkowo sędziowie pokazali boisko, jednak Woicki słusznie poprosił o challenge. O losach tej partii musiała zadecydować gra na przewagi.

Obie drużyny miały wiele do zakończenia tej partii, a niesamowita walka dostarczyła kibicom emocji. Ostatecznie, po autowym uderzeniu Bartosza Firszta, który z premedytacją chciał obić dłonie blokujących, mecz zwyciężył Trefl. Sędziowie wzięli jeszcze na siebie wideoweryfikację, jednak potwierdziła ona wcześniejsze przypuszczenia.

Cerrad Enea Czarni Radom - Trefl Gdańsk 1:3 (25:18, 23:25, 17:25, 35:37)

Czarni: Schulz, Łukasik, Tammemaa, Nowak, Firszt, Lemański, Masłowski (libero) oraz Rusin, West, Gąsior, Ostrowski.

Trefl: Bołądź, Martinez, Niemiec, Kampa, Sawicki, Urbanowicz, Perry (libero) oraz Nasevich, Droszyński, Zaleszczyk, Czerwiński (libero).

MVP: Luke Perry (Trefl).

Czytaj także:
>> Dawno nie było takiego weekendu dla klubów Polaków w Japonii
>> Dantejskie sceny w siatkarskim Pucharze Challenge. Kibice usunięci z hali

Komentarze (0)