Przed ostatnim dniem zmagań w drugiej rundzie Tajki były już pewne tego, że w 1/4 finału nie zagrają, niezależnie od rezultatu w sobotnim starciu. Z kolei reprezentacja USA po tym, jak w piątek pokonała Turcję w czterech partiach, mogła zapewnić sobie drugie miejsce w grupie F.
Tyle, że siatkarki z Azji postanowiły nie odpuszczać w swoim pożegnalnym występie i dzielnie stawiały opór. W premierowej odsłonie długo trwała walka punkt za punkt, ale minimalnie z przodu ciągle były siatkarki trenera Danaia Sriwacharamaytakula. Trzeba przyznać, że Tajlandia grała równo, ale skutecznie. Kluczowe piłki trafiały do Pimpichayi Kokram oraz Chatchu-On Moksri, a te nie zawodziły. Po amerykańskiej stronie siatki zaś był z tym problem. Ani Andrea Drews, ani Kelsey Robinson nie prezentowały zadowalającego poziomu, który oglądaliśmy kilkadziesiąt godzin wcześniej w starciu z Turczynkami. Pierwszy set padł więc łupem Tajek dzięki wygranej 25:23.
W drugiej części gry Tajki jeszcze bardziej odjechały przeciwniczkom. Przede wszystkim były skuteczniejsze w polu serwisowym. Poza tym, w połowie seta z powodu urazu boisko opuścić musiała liderka ekipy USA Kelsey Robinson, którą zastąpiła Kara Bajema. Wszystko w zespole trenera Karcha Kiraly'ego się posypało. Jego siatkarki zdołały nieco przypudrować wynik, ale i tak przegrały do 21.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze
Siatkarki spod Gwieździstego Sztandaru przejęły w końcu inicjatywę w trzeciej partii. Na rozegraniu miejsce Jordyn Poulter zajęła Lauren Carlini i gra w końcu zatrybiła. Ataki Amerykanek były dużo mocniejsze i bardziej precyzyjne, co w starciu z taką drużyną jak Tajlandia jest niezwykle istotne. Ponadto rywalki zaczęły popełniać coraz więcej niewymuszonych błędów, jak te w polu zagrywki czy w ataku bez bloku w aut. Ten set nie miał wielkiej historii, a zakończył się triumfem ekipy zza Oceanu 25:19.
Później jednak ponownie wszystko wróciło do stanu z drugiej odsłony. Tajki grały równo, walecznie i - co najistotniejsze - skutecznie. W miejscu, które jeszcze niedawno nazwalibyśmy "drugą przerwą techniczną" prowadziły 16:12 i... nie dowiozły tego prowadzenia do końca mimo dwóch piłek meczowych. Doszło do walki na przewagi, a bohaterką końcówki była Danielle Cuttino, która kończyła najważniejsze ataki. Reprezentacja USA wygrała 27:25 i doprowadziła do tie-breaka.
W piątej partii Amerykanki kontynuowały dobrą grę i dość szybko udało im się uciec na 2-3 punkty. Wydawało się, że tak właśnie to spotkanie się skończy, ale od stanu 13:10 trzech ataków z rzędu nie skończyła Bajema i zrobił się remis po 13. Chwilę później jednak była siatkarka Developresu Bella Dolina Rzeszów przedarła się przez blok, a po chwili to samo zrobiła Carlini i było po meczu.
USA - Tajlandia 3:2 (23:25, 21:25, 25:19, 27:25, 15:13)
USA: Poulter, Frantti, Ogbogu, Drews, Bajema, Washington, Wong-Orantjes (libero) oraz (libero) oraz Cuttino, Bajema, Carlini, Wilhite, .
Tajlandia: Pornpun, Chatchu-On, Bamrungsuk, Pimpichaya, Ajcharaporn, Thatdao, Pannoy (libero) oraz Jaisaen, Janthawisut, Nattaporn (libero).
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: MŚ. Włoszki najlepsze w grupie E. Chinki ciągle bez awansu do ćwierćfinału