MŚ 2022: Bardzo pewny pierwszy krok. Polacy rozprawili się z Bułgarami

Materiały prasowe / FIVB / Reprezentacja Polski siatkarzy
Materiały prasowe / FIVB / Reprezentacja Polski siatkarzy

Pierwsza partia była koncertem gry Polaków. W kolejnych dwóch wkradło się kilka fałszywych nut, które jednak nie popsuły bardzo dobrego wrażenia. W swoim pierwszym meczu na MŚ 2022 nasi siatkarze pewnie pokonali Bułgarów 3:0.

W tym artykule dowiesz się o:

Niespełna osiem lat temu, 21 września 2014 roku, Biało-Czerwoni zakończyli w katowickim "Spodku" marsz po złoto mistrzostwa świata. Złoto, o którym marzyliśmy, ale którego się nie spodziewaliśmy. 2896 dni później, dokładnie w tym samym miejscu, nasi siatkarze postawili pierwszy krok w innym marszu, choć z takim samym celem końcowym. Tyle że tym razem końcowy triumf nie jest czymś wymarzonym, a oczekiwanym.

Czego innego można oczekiwać od reprezentacji, która wygrała dwa ostatnie siatkarskie mundiale? Która ma w zespole zarówno doświadczone gwiazdy, jak i wschodzące. MVP poprzednich mistrzostw (Bartosz Kurek) i najlepszych graczy dwóch ostatnich finałów Ligi Mistrzów (Aleksander Śliwka i Kamil Semeniuk). Największą głębię składu na świecie, najlepszych na świecie kibiców i jeszcze na dodatek atut własnego boiska. No dobrze, srebro i brąz też będą miłymi pamiątkami z tegorocznego turnieju. Jednak siatkarska Polska będzie miała pełną satysfakcję tylko wtedy, gdy na szyjach jej przedstawicieli zawisną medale z najcenniejszego kruszcu.

Polskie oczekiwania co do mistrzostw świata jako pierwsi zweryfikowali z rzeczywistością Bułgarzy. Zespół solidny, z jednym wybitnym, choć w ostatnich latach wyraźnie słabnącym graczem - Cwetanem Sokołowem, i kilkoma zawodnikami z aspiracjami, wydawał się być takim, który może drużynę Nikoli Grbicia trochę nastraszyć, ale nie pokonać.

ZOBACZ WIDEO: #PODSIATKĄ - Vlog z kadry #15. Ostatnie godziny przed rozpoczęciem MŚ

Boisko pokazało, że zwycięstwo było poza ich zasięgiem. A i z nastraszeniem im się nie udało. Biało-Czerwoni zagrali przeciwko nim bardzo dobre zawody i pierwszy krok w drodze po tytuł zrobili na tyle pewnie, by móc stwierdzić, że idą po swoje.

Pierwsze dwa punkty w mistrzostwach Polacy zdobyli blokiem - dwie "ściany" postawił przed rywalami Mateusz Bieniek. Potem środkowy PGE Skry Bełchatów dołożył jeszcze trudną zagrywkę, która przerodziła się w skuteczny kontratak Kamila Semeniuka, a Marcin Janusz zagrał asa serwisowego. To dało naszej drużynie trzy, cztery punkty przewagi i kontrolę nad setem od samego początku.

Kilka minut później, kiedy Biało-Czerwoni wygrywali aż 16:7, kontroli już nie było. Była dominacja. Polskiej drużynie wychodziło wszystko. Pierwsza akcja, zagrywka, bloki, obrony. Bułgarzy wyglądali na bezradnych i przytłoczonych tak ogłuszającym dopingiem dwunastu tysięcy kibiców, jak i doskonałą grą przeciwników. Dziesiąty punkt zdobyli dopiero wtedy, gdy Polacy mieli ich w dorobku dwa razy tyle (20:10). W końcówce partii wyglądali tak, jakby wcale nie mieli ochoty podnosić się z desek.

Rywale Polaków otrząsnęli się dopiero po secie przegranym 12:25 i w drugiej odsłonie postawili już zdecydowanie trudniejsze warunki, choć nie na tyle trudne, by wygrana gospodarzy była zagrożona. Przez chwilę, gdy od stanu 10:8 zdobyli cztery punkty z rzędu, zawodnicy trenera Nikołaja Żeliazkowa mieli nawet skromną przewagę (12:10), ale Kurek, Semeniuk i spółka szybko ją zniwelowali. A potem zbudowali własną. Po asie niezawodnego Bieńka było 16:13. Po serwisowej bombie Kurka w stylu tych, którymi nękał przeciwników w finałowej fazie mundialu sprzed czterech lat - 21:17. Ostatnie akcje to już spokojna, stabilna gra Biało-Czerwonych, zakończona pewnym zwycięstwem 25:20.

Na początku trzeciego seta Polacy szybko odskoczyli na kilka punktów. Kurek zaczął od chirurgicznie precyzyjnego ataku po prostej, w kolejnych akcjach błyszczał Semeniuk. A potem nieoczekiwanie mieliśmy powtórkę z drugiej partii. Nasz zespół potrzebował aż pięciu akcji, by zdjąć z zagrywki delikatnie serwującego Swietosława Gocewa i z wyniku 9:6 zrobiło się 9:10.

Biało-Czerwoni odzyskali kontrolę po rzadkim w meczach siatkówki show Semeniuka. Przyjmujący włoskiej Perugii posłał na bułgarską stronę cztery punktowe serwisy z rzędu, które dały naszej drużynie prowadzenie 14:10. Ale i tym razem Polacy szybko  roztrwonili przewagę (15:15). Za trzecim razem już im się udało. Jakub Kochanowski zablokował Aleksa Grozdanowa, najlepszy na boisku Semeniuk skończył kontrę, a Kurek dołożył jeszcze jednego asa (22:18), po którym szeroko rozłożył ręce w geście triumfu.

Przez ostatnie kilka minut meczu kibice w "Spodku" już świętowali zwycięstwo na stojąco. Po ataku Bieńka ze środka siatki dostali to, na co czekali.

Kolejne spotkanie polski zespół zagra w niedzielę. Rywalem naszych siatkarzy będzie najsłabszy zespół w grupie C i jeden z najsłabszych w całych mistrzostwach w ogóle - reprezentacja Meksyku.

Mistrzostwa Świata, Katowice, grupa C
Polska - Bułgaria 3:0 (25:12, 25:20, 25:20)

Polska: Marcin Janusz, Bartosz Kurek, Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Łukasz Kaczmarek, Grzegorz Łomacz.

Bułgaria: Georgi Seganow, Cwetan Sokołow, Martin Atanasov, Aleksander Nikołow, Aleks Grozdanow, Swietosław Gocew, Władisław Iwanow (libero) oraz Asparuch Asparuchow, Stefan Czawdarow, Dobromir Dimitrow.

Czytaj także:
Mistrzostwa świata siatkarzy w Polsce otwarte! Szybki pierwszy mecz
Podopieczni Winiarskiego nie wykorzystali swoich szans w starciu z mistrzami olimpijskimi

Z Katowic - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: