Andrzej Nowak/Zbigniew Bartnik: Jak się zaczęła Twoja przygoda z siatkówką?
Marta Czerwińska: Zaczęło się to wszystko jak miałam czternaście lat w zespole Gaudia Trzebnica, oczywiście troszeczkę pomyliłam się bo myślałam, że tam będzie koszykówka (śmiech), a jak się okazało - była to siatkówka i dlatego gram w siatkówkę trochę tak przez przypadek.
To znaczy, że siatkówka to nie jedyny sport jaki brałaś pod uwagę?
- Wszystko brałam pod uwagę, bo lubię każdą grę zespołową. Ogólnie uwielbiam sport.
Jaki jest przebieg Twojej kariery?
- Rozpoczęłam w Gaudia Trzebnica, później była Stal Mielec – trzy sezony, z którą zdobyłam brązowy medal Mistrzostw Polski, następnie AZS Poznań i obecnie MKS Dąbrowa Górnicza.
Dlaczego wybrałaś Dąbrowę?
- Przede wszystkim brałam pod uwagę to, że mam blisko do domu. O MKS-ie niewiele wiedziałam, chociaż grałyśmy baraże - Poznań jeszcze wtedy z MMKS-em i nie ukrywam było ciężko. Poza tym przyszły tutaj grać moje koleżanki, z którymi też grałam w Mielcu i to również miało wpływ na podjęcie tej decyzji.
Jak wspominasz poprzednie kluby?
- Bardzo miło wspominam, zwłaszcza Stal Mielec, bo to był taki mój pierwszy poważny wyjazd. Miałam dziewiętnaście lat i rzucili mnie na strasznie głęboką wodę. Wtedy trenerem był pan Jerzy Skrobecki.
Co wspominasz najlepiej?
- Najmilej wspominam brązowy medal wywalczony ze Stalą z Jerzym Matlakiem, bo to był największy mój sukces.
O czym najszybciej chciałabyś zapomnieć?
- O barażach z Poznaniem, bo to był po prostu przeogromny stres. Tutaj weszłyśmy na tą dużą salę, nie chcę o tym nawet wspominać.
Wzór do naśladowania?
- Dużo ich jest. Nie będę oryginalna jak powiem Robert Kubica. W święta taką niespodziankę zrobił!
Jak spędzasz wolny czas?
- Śpię, spaceruję, słucham muzyki. Ogólnie odpoczywam, bo jak są dwa treningi dziennie to nie za bardzo jest czas na więcej.
Czego możemy Ci życzyć. O czym marzysz, jakie masz plany na przyszłość?
- Pierwsza podstawowa sprawa to chciałabym urodzić dzidziusia i to szybko, bo czas leci... o jejku nie wiem. Czas pokaże. Nie wiem do czego będę zdolna po siatkówce, bo ten sport niestety trochę zdrowia kosztuje.
Może praca jako trener?
- Nie wiem, czy miałabym nerwy do trenowania. Jak widzę trenera naszego biednego, to wybija mi się z głowy trenowanie.
Kilka słów dla sympatyków dąbrowskiej drużyny...
- Dąbrowskim kibicom dziękuje przede wszystkim za to, że są w takiej ilości. Chciałam zaznaczyć, że byłam pod wielkim wrażeniem, że to już jest taka ilość ludzi, bo na początku to siedziało trochę ludzi, gdzie nigdzie, aż tu przyszedł pierwszy mecz ligowy z Kaliszem i nagle taka grupa, że aż się serduszko cieszyło. Dziękuję przede wszystkim za to, że są z nami na dobre i złe.