Michał Biegun: Jako siatkarz był pan podopiecznym w reprezentacji Francji Phillipa Blaina, a jak jako komentator telewizyjny ocenia pan kadrę pod wodzą Laurenta Tillie?
Frantz Granvorka: Myślę, że te dwa zespoły sporo dzieli. Ten Laurenta Tillie ma jeszcze przed sobą wiele możliwości. Wydaje mi się, że będzie jeszcze dążyć do poprawienia stylu gry i wiem, że może jeszcze sporo osiągnąć, o wiele więcej niż my. Mówimy wciąż o drużynie bardzo młodej. Na mistrzostwach zaprezentowała się grupa chłopaków o niższej średniej wieku, niż wtedy kiedy Blain zaczynał nas trenować. W meczu o trzecie miejsce byli trochę wystraszeni i zmęczeni, ale to wszystko było konsekwencją wyczerpującego meczu z Brazylią o finał. Oni naprawdę mogli zagrać w niedzielę o złoto, byli tego bardzo bliscy i chyba ten zawód siedział w nich podczas spotkania o brąz.
Gdyby nie przestój w tie-breaku po zmianie stron, to być może w finale mundialu mielibyśmy pojedynek dwóch francuskich trenerów.
- Jeśli chodzi o półfinał, to chyba był to jeden z najlepszych meczów na tym turnieju. Przez pięć setów obserwowaliśmy widowisko na najwyższym poziomie. Myślę, że przegraliśmy przez słabość naszych atakujących. Cały balans w naszej ofensywie był przez to mocno zachwiany. Rozgrywający musiał się skupić na jednym, może dwóch zawodnikach w ataku, których tylko czasem wspomagał środkowy. Ciężko grać w takiej sytuacji przeciwko Brazylii. Nie można awansować do finału, grając tylko jednym skrzydłem. Niestety w meczu z Niemcami sytuacja się powtórzyła, trener próbował to zmienić, ale się nie udało. Na tym poziomie to nie jest wystarczające, aby zwyciężyć. Rouzier był mentalnie trochę poza spotkaniem, a niestety w pewnym momencie dołączyła do niego reszta zawodników.
Chyba w ostatnim czasie bolączką Francji jest obsada pozycji atakującego.
- To nie jest pierwszy raz w historii naszych występów, że w najistotniejszym meczu brakuje nam Rouziera. Liczę, że po tym turnieju okrzepnie i nabierze więcej doświadczenia. Było widać na przestrzeni mistrzostw, iż jest naszym kluczowym zawodnikiem, jednak zabrakło go w chwili, gdy zespół potrzebował go najbardziej. Mam nadzieję, że nie odbije to się na jego psychice w kolejnych występach.
Czy przed rokiem zaskoczyła pana wiadomość, że Stephane Antiga obejmie polską reprezentację?
- Myślę, że tak samo jak ja, on też nie spodziewał się tego, co go spotka. Wiem, że to dla niego olbrzymia szansa na przyszłość. Wykonał kawał dobrej pracy, będąc jeszcze siatkarzem reprezentacji Francji. Sporo doświadczenia do swojej trenerskiej kariery na pewno zabrał z klubów, w szczególności tych polskich. Domyślam się, że sporo osób wątpiło w sens jego zatrudnienia, ale to on był w finale, nie Włosi, czy Rosjanie.
Oprócz pana byłego kolegi z kadry, w Polsce pracuje również były wieloletni selekcjoner Trójkolorowych.
- Nie wiem jak przebiegał cały proces decyzyjny, ale mogę się założyć, że to Antiga namówił go do współpracy. Znają się wiele lat z pracy w naszej reprezentacji. Sądzę, że z Blainem na ławce trenerskiej, Stephane ma w sobie więcej pewności siebie, a także ma do kogo się zwrócić o pomoc. Tak naprawdę on dopiero wchodzi w ten świat i potrzebuje przewodnika.
[ad=rectangle]
Laurent Tille w jednym z wywiadów zwrócił uwagę, że bronią jego zespołu ma być zagrywka typy float, której raczej pan się wystrzegał w swojej karierze.
- Już od lat francuska siatkówka bazuje na bardzo specyficznej organizacji gry. Zawsze staraliśmy się opierać na bardziej strategicznych rozwiązaniach, a tylko czasem sięgaliśmy po indywidualne popisy, takie właśnie jak mój serwis. Przede wszystkim zawsze liczył się zespół, a nie jednostka. Jednak w tym turnieju popełniliśmy tak wiele błędów na zagrywce, że Tillie na pewno będzie musiał nad tym jeszcze popracować. W Lidze Światowej opłacało nam się ryzykować, ale na mistrzostwach to nie była aż tak silna broń. Według mnie nasza gra ma o wiele większy mankament, który jest naprawdę naszą słabą stroną.
Czy zdradzi pan, który element gry ma na myśli?
- Oczywiście, jest nim nasz system gry w bloku. Przez to tracimy bardzo dużo możliwości na zdobycie punktów. Spójrzmy na inne zespoły, takie jak chociażby Brazylia, czy USA. Dysponują one bardzo sprawnymi, inteligentnymi i dobrze zorganizowanymi środkowymi bloku, którzy wykorzystują każdą nadarzającą się okazję. Pod tym względem jesteśmy daleko w tyle za światową czołówką. Wspominałem, że musimy popracować nad zagrywką? To nad blokiem powinniśmy spędzić dwa razy więcej czasu.
W takim razie to czwarte miejsce jest dla pana dobrym wynikiem, czy raczej niezadowalającym?
- Według mnie, to nie jest dobry rezultat, raczej pozytywny sygnał na przyszłość. Drużyna tak grająca przez cały turniej musi zdobyć medal! Potrzebujesz takich występów w decydujących spotkaniach, żeby scementować zespół i udowodnić reszcie, że chcesz się liczyć. Musisz pokazać, że zasługujesz na to, aby być w czołówce. Widać po naszych zawodnikach, że są zawiedzeni. Tak bardzo pięli się w górę podczas tych mistrzostw, aż nagle pod koniec zaliczyli bolesny upadek. Miałem wrażenie, że w meczu z Niemcami czasem nie wiedzą, co zrobić. Jednak te mistrzostwa to dobra lekcja, z której Tillie wyciągnie wnioski na kolejne turnieje.
Czego w takim razie potrzeba Francuzom, aby zdobyć medal? Drużyna ze zdrowym Julienem Lyneelem powinna być jeszcze silniejsza.
- Lyneel, owszem, to dla nas bardzo ważny zawodnik, ale zespół bez niego już zademonstrował przejawy więcej niż świetnej gry. Moim zdaniem problem nie tkwi w personaliach, a raczej w psychice. Nasi siatkarze muszą się nauczyć, żeby nie odpuszczać i walczyć do ostatniej piłki, ostatniego meczu, nawet po tak dramatycznej porażce, jak ta z Brazylią. Nie można nagle zrezygnować z gry o medal, bo przeciwko Niemcom zabrakło nam też woli walki i charakteru.
Trzy lata temu zakończył pan zawodową karierę. Czy łatwo było przestać grać i przestawić się do pracy w telewizji?
- Spytaj wszystkich byłych siatkarzy, czy zakończenie kariery sportowej jest łatwe. Chyba każdy ci odpowie, że podjęcie takiej decyzji jest czasem trudniejsze niż samo granie. Jednak to nieuniknione, bo wiesz, że ten moment kiedyś musi nadejść. Grać do 35 roku życia było naprawdę sporym wyzwaniem. Już się jednak przyzwyczaiłem do innego trybu życia i jestem z niego bardzo zadowolony. Na mistrzostwach był też Brazylijczyk Nalbert, który także świetnie odnajduje się w pracy przed mikrofonem. Oczywiście, że mi czasem brakuje tych emocji, które towarzyszą wyjściu na boisko. Zrobiłem wszystko, żeby grać jak najdłużej, oddałem mojej reprezentacji wszystkie swoje siły. Każdy musi jednak powiedzieć sobie kiedyś dość.
Poza tym należało zaznaczyć, że Granvorka był atakującym repr Czytaj całość