Po trzech przegranych z rzędu spotkaniach Argentyńczycy zdołali się odbudować. Tym razem pokonali źle spisujących się w tych mistrzostwach Włochów. Pomimo faktu, że tak naprawdę obie drużyny nie miały już, o co walczyć, to pokazały charakter i zostawiły sporo zdrowia na boisku. - Mimo, że wygraliśmy, to mecz przeciwko Włochom był dla nas bardzo trudny. To niesamowicie wymagający przeciwnik, ale pokazaliśmy się z dobrej strony zarówno w obronie, jak i w kontrataku - podsumował to spotkanie środkowy reprezentacji Argentyny, Martin Ramos. Dla niego mecz przeciwko Włochom należał do szczególnie udanych. Skończył 8 z 11 ataków, dokładając również punkty w bloku i z zagrywki.
[ad=rectangle]
Początek tego pojedynku nie wskazywał jednak na zwycięstwo Argentyny. Włoscy siatkarze bardzo dobrze weszli w to spotkanie, szybko osiągnęli bezpieczną przewagę, której nie oddali aż do końca inauguracyjnej partii. Później natomiast sytuacja całkowicie się odwróciła i to Argentyńczykom zaczęło wszystko wychodzić. - W pierwszym secie mieliśmy spore problemy. Włosi grali świetnie blokiem, z którym nie mogliśmy sobie poradzić. Na całe szczęście od drugiego seta to my kontrolowaliśmy grę i rozstrzygnęliśmy to spotkanie na swoją korzyść - cieszył się z wygranej Ramos.
- Postanowiliśmy sobie, że dwa ostatnie mecze, które nam zostały, zagramy na najwyższym możliwym poziomie. Teoretycznie powinniśmy tak się zaprezentować w każdym spotkaniu, ale zawsze nam czegoś brakowało. Z Włochami w końcu wszystko zagrało, jak należy. Potrzebowaliśmy takiego pojedynku jak dziś, żeby na nowo uwierzyć w swoje możliwości - wyjaśnił po wygranym meczu argentyński środkowy i po chwili dodał: - Wierzymy, że z Amerykanami jesteśmy w stanie też coś ugrać.
Podczas polskiego mundialu wiele mówi się o systemie wideoweryfikacji, który nie zawsze spełnia swoją rolę. Prawie w każdym meczu sędziowie podejmują kontrowersyjnie decyzje. W argentyńsko-włoskim pojedynku również spotkaliśmy się z kuriozalną sytuacją. Simone Buti zaatakował piłkę w aut, ale na wideoweryfikacji wyraźnie było widać muśnięcie piłki przez argentyński blok, ale Mauro Berruto poprosił o sprawdzenie dotknięcia siatki. - W pełni rozumiem nerwy włoskiego trenera. Prawda jest taka, że wszyscy widzieli blok po naszej stronie, jednak to nie blok był obiektem wideoweryfikacji, ale dotknięcie górnej taśmy przez nasz zespół. Zgodnie z regulaminem nawet jeśli podczas challenge'u sędzia zauważy inny błąd zespołu niż ten weryfikowany, nie może zmienić swojej decyzji. Tak też było w tym przypadku - wytłumaczył Ramos.