Nikogo się nie boimy - rozmowa z Benjaminem Toniuttim, rozgrywającym reprezentacji Francji

Francja niespodziewanie wygrała najtrudniejszą grupę I rundy MŚ, a ogromną liczbę pochwał za swoją grę zebrał francuski rozgrywający.

W tym artykule dowiesz się o:

Ola Piskorska: Wszystkich zaskoczyła wasza świetna gra w najtrudniejszej grupie pierwszej rundy mistrzostw, was samych też?

Benjamin Toniutti: Naszym celem przed rozpoczęciem turnieju było przejście do drugiej rundy z maksymalnie jedną porażką i myśleliśmy o tym nieustannie. Codziennie, podczas każdego treningu i każdego meczu. To prawda, że nie byliśmy faworytem w tej grupie, ale to był właśnie nasz atut. Nikt od nas nie oczekiwał zwycięstw i wygrania pierwszej rundy, dlatego byliśmy pod o wiele mniejszą presją niż te bardziej utytułowane zespoły z sukcesami w Lidze Światowej. Nikt nas nie traktował też do końca jako poważnego przeciwnika, Iran na przykład trochę nas zlekceważył i też dzięki temu wygraliśmy mecz przeciwko nim.
[ad=rectangle]
Teraz to się zmieni.

- Niestety, tak już nie będzie. Wygraliśmy najtrudniejszą grupę i teraz wszystkie zespoły będą na nas wychodziły bardzo zmobilizowane.

Presja chyba też będzie większa, skoro wszyscy zaczynają mówić o medalu dla Francji?

- W naszym kraju wiele osób się interesuje siatkówką i śledzi nasze poczynania na mundialu. Teraz wszyscy mówią już tylko o tym, że gramy bardzo dobrze, że pokonaliśmy USA czy Iran i właściwie to się robi oczywiste, że zaraz wygramy złoty medal (śmiech). To jest normalne we Francji, wygrasz dwa trudne mecze i już jesteś najlepszy na świecie, przegrasz jakiś mecz i już jesteś nic nie wart.

Znamy to w Polsce bardzo dobrze. Przegraliście finał drugiej dywizji w Sydney w dramatycznym i zaciętym meczu, prowadziliście w tie breaku i przegraliście na przewagi, wasz trener mówił, że was to bardzo przygnębiło. Jak się odbudowaliście psychicznie przed mistrzostwami?

- Przede wszystkim nasz trener dał nam po tym finale trzy tygodnie wolnego i wręcz zabronił myśleć o siatkówce w tym czasie. Mogliśmy pobyć z rodzinami i przyjaciółmi, odreagować całe zmęczenie podróżami, jetlagami, meczami i całą frustrację po porażce na koniec. Dzięki temu wróciliśmy do treningów wypoczęci i ciałem, i duchem, i pracowaliśmy naprawdę ciężko przed mistrzostwami. Poza tym może przegraliśmy ostatni mecz, ale wszyscy mieliśmy poczucie, że zagraliśmy naprawdę udaną Ligę Światową, nasza gra dobrze wyglądała, dlatego nasza pewność siebie nie znikła po porażce w finale.

Wracając do mistrzostw, z którego waszego meczu podczas pierwszej rundy jesteś najbardziej zadowolony?

- Z tego przeciwko USA. Po nieudanym pierwszym secie podnieśliśmy się i zagraliśmy chyba nasze najlepsze trzy sety na tym turnieju dotychczas. Może to zabrzmi nieskromnie, ale uważam, że w tych trzech setach zagraliśmy zachwycającą, przepiękną siatkówkę.

A najgorszy? Mecz z Włochami, w którym prowadziliście 2:0 i przegraliście w tie breaku?

- Nie, mecz przeciwko Portoryko. Nie graliśmy tego, co sobie założyliśmy, gra nam się w ogóle nie układała. Poza tym to był nasz pierwszy mecz, a one są zawsze najtrudniejsze. W meczu z Włochami trzy sety były nie najlepsze, ale pierwsze dwa zagraliśmy naprawdę dobrze, kontrolowaliśmy mecz całkowicie na tym etapie.

Byłeś także rozgrywającym w reprezentacji za poprzedniego selekcjonera, Philippe Blaina. Jakie widzisz różnice między nim a obecnym, Laurentem Tillie?

- Wcześniej grałem mniej, dopiero Laurent na mnie postawił, bo on od początku chciał budować reprezentację z zawodników młodszych, roczniki 89 i 90. Trudno mi ich porównywać , bo to zupełnie różni trenerzy, z odmienną wizją pracy. W Laurencie najbardziej lubię to, że on wkłada ogromnie dużo serca w siatkówkę i w reprezentację. Czy na treningu, czy na meczu, czujemy, że jemu zależy na tym wszystkim tak samo, jak nam albo bardziej. Nasze sukcesy i porażki przeżywa tak samo emocjonalnie jak my i to jest fantastyczne.

Przed wami druga runda. Co myślisz o przeciwnikach, jakich tam spotkacie?

- Serbia, Polska i Australia to zespoły grające bardziej siłowo, a Argentyna to drużyna podobna do nas, gra szybką, kombinacyjną siatkówkę z dużą liczbą obron. Na pewno żaden mecz nie będzie łatwy dla nas, ale nikogo się nie boimy. Jeżeli utrzymamy nasz poziom gry z pierwszej rundy to powinno być dobrze.

W Krakowie rozmawiała Ola Piskorska

Źródło artykułu: