W Szwecji poznałem smak profesjonalizmu - rozmowa z Aidanem Zingelem, kapitanem reprezentacji Australii

W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, środkowy drużyny z Antypodów opowiada o swojej kadrze oraz własnych doświadczeniach w lidze szwedzkiej.

Wiktor Gumiński: Wszyscy kibice siatkówki w naszym kraju pamiętają waszą wygraną z biało-czerwonymi (3:1 - przyp. red.) podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Myślisz, że obecna reprezentacja Polski jest silniejsza od tej z 2012 roku? 

Aidan Zingel (kapitan reprezentacji Australii): Nie mam pojęcia. Mieliśmy okazję rywalizować z Polakami podczas okresu poprzedzającego igrzyska w Londynie, kiedy to rozgrywaliśmy z nimi mecze towarzyskie, w celu przygotowania się do innego turnieju. Przez ostatnie dwa lata nie obserwowaliśmy jednak waszej reprezentacji. Wiem, że doszło w niej do wielu roszad, także na stanowisku trenerskim. Nasza drużyna również się zmieniła, więc starcie na Mistrzostwach Świata 2014 będzie kompletnie nową historią.
[ad=rectangle]
Macie za sobą doskonały start w Lidze Światowej, zakończony zwycięstwem w Final Four II dywizji. Czy 12 lipca 2014 roku, dzień waszego finałowego zwycięstwa 3:2 nad Francją, jest najwspanialszym w historii australijskiej siatkówki?

- Zdecydowanie tak. Doświadczyliśmy wspaniałej chwili, mogąc dzielić się władającymi nad nami emocjami z rodzimą publicznością, z przyjaciółmi i rodzinami. To było coś spektakularnego. Dzięki zanotowaniu tak wspaniałego rezultatu uświadomiliśmy sobie, jak bardzo kochamy siatkówkę i odkryliśmy prawdziwy sens uprawiania tego sportu. Ten dzień można jedynie porównać z tym, w którym wywalczyliśmy awans na Igrzyska Olimpijskie 2012.

Wygranie zmagań w II dywizji oznacza grę w elicie podczas Ligi Światowej 2015. Zmierzycie się w niej z Brazylią, Włochami i Serbią. Mimo, że jesteście skazywani na pożarcie, to chyba dla was rodzaj nagrody?

- Dokładnie, jest to krok naprzód, coś, o czym zawsze marzyliśmy. Pragniemy porównywać się z najlepszymi drużynami na świecie, a dzięki otrzymaniu okazji do rywalizowania na najwyższym poziomie chcemy czynić ciągłe postępy. Naszym najwyższym celem jest zwycięstwo w Lidze Światowej, a tego nie da się osiągnąć bez pokonania czołowych przeciwników. Teraz mamy czas, by spróbować zacząć to czynić. Ciężko pracowaliśmy na uzyskanie takiej możliwości, jesteśmy wdzięczni za jej otrzymanie i nie możemy się już doczekać kolejnego roku.

[b]

Doświadczymy w najbliższym czasie napływu kolejnych Australijczyków do lig europejskich?[/b]

- Kilku reprezentantów naszego kraju ma już podpisane kontrakty w Europie. Oczywiście, nie każdemu się do tej pory udało, ale podczas zgrupowań cały czas staramy się do tego dążyć. Zawodnicy rozwijają się indywidualnie, stają się silniejsi fizycznie i mogą z optymizmem myśleć o znalezieniu lepszych pracodawców na Starym Kontynencie. Mam nadzieję, że pewnego dnia zagrzejemy więcej miejsca także w Polsce, ponieważ możliwość gry w waszym kraju to coś wspaniałego.

Doświadczenie w polskiej pierwszej lidze mają za sobą rozgrywający Greg Sukochev oraz atakujący Thomas Edgar. Co ciekawe, wielu Australijczyków przewinęło się również przez ligę szwedzką.

- Wszyscy musieliśmy gdzieś zacząć. Osobiście uważam, że dla mnie gra w Szwecji była idealnym punktem wyjścia. Tam pokierowano moim rozwojem we właściwym kierunku, tam poznałem smak życia profesjonalisty, ale jednocześnie nie miałem stawianych wygórowanych żądań. Wybór właściwego miejsca na rozpoczęcie kariery jest bardzo ważną kwestią, a ludzie związani z ligą szwedzką wykonują dobrą robotę. Przyspieszanie rozwoju na siłę nie ma sensu.

Drużyna Linköpings VC, której barwy reprezentowałeś w sezonie 2009/2010, składała się głównie ze Szwedów czy obcokrajowców?

- W całej lidze było więcej szwedzkich zawodników. W każdym zespole występowali obcokrajowcy, natomiast akurat w mojej ekipie dominowali Australijczycy. Przez ten rok grałem razem z Thomasem Edgarem oraz trzema rodakami, których znałem z czasów juniorskich. W Linköpings mieliśmy przetarty szlak, ponieważ przed nami występowali tam już siatkarze z naszego kraju, a działacze stopniowo decydowali się inwestować w kolejnych. Zakończyliśmy sezon zdobyciem mistrzostwa, co było wielkim wyczynem.

[b]

Wychodzi więc na to, że kolejne pobyty w Szwecji wywierają pozytywny wpływ także na grę waszej reprezentacji.[/b]

- Zgadza się. Ja i Edgar trafiliśmy do kadry właśnie podczas gry w Skandynawii. Przez ligę szwedzką przewinęli się również między innymi Greg Sukochev, nasz drugi rozgrywający Harrison Peacock oraz Adam White. Dla każdego z nas okazał się to perfekcyjny sposób na rozpoczęcie kariery.

Podczas wspomnianego na początku Final Four w Sydney wasze poczynania obserwowała spora rzesza kibiców. Jaka jest rzeczywista pozycja siatkówki w sportowej hierarchii na Antypodach?

- Siatkówka w Australii nie jest zbyt popularna. Podczas turnieju finałowego II dywizji na trybunach zjawiły się nadzwyczajne tłumy. Liczba 2000-3000 widzów nie zaimponuje polskim kibicom, natomiast dla nas jest ona równoznaczna z bardzo dużym zainteresowaniem. Myślę, że wszystko będzie szło we właściwym kierunku, ponieważ będziemy rozgrywać u siebie kolejne mecze. To wszystko przekłada się na zainteresowanie fanów, którzy, co najważniejsze, znakomicie się bawią. Na spotkaniach z naszym udziałem nie doświadczymy obecności tysięcy widzów, ale ci najważniejsi, rodzina i przyjaciele, zawsze się zjawią.

Komentarze (0)