Pierwsze spotkanie w grupie A mistrzostw świata było meczem dwóch najsilniejszych - na papierze - zespołów. Inauguracja przebiegła pod dyktando biało-czerwonych. Na podopiecznych Stephane'a Antigi stawiała większość ekspertów, ale nikt nie spodziewał się tak dużej różnicy między Polakami a Serbami.
[ad=rectangle]
Brawa Polakom należą się tym większe, że poradzili sobie z ciążącą na nich presją gospodarza turnieju. - Pewne ciśnienie na pewno się pojawiło. Jeśli chodzi o mnie, to po wejściu na boisko ono ze mnie spadło. Wtedy było o wiele łatwiej. Każdy zastanawiał się przed tym spotkaniem, jak będzie się grało przy tych warunkach. Na szczęście udało nam się wyjść z tego meczu zwycięsko - powiedział Mateusz Mika.
Gra Polaków była dobra, ale trzeba też zwrócić uwagę na siatkarskie prezenty ze strony rywali. Gracze Igora Kolakovicia popełnili aż 27 błędów własnych, przy 17 biało-czerwonych. - Serbowie popełnili dużo błędów własnych, ale nas to nie interesuje. Nasza gra wyglądała dobrze. Powoli koncentrujemy się na kolejnych meczach - przyznał 23-latek. Przyjmujący w sobotnim spotkaniu zdobył łącznie 11 punktów, przy niezłej skuteczności zarówno w ataku (45%) jak i w przyjęciu (50%).
W poprzednim sezonie Asseco Resovia Rzeszów wypożyczyła zawodnika do francuskiego Montpellier Volley. Rozgrywki w wykonaniu Miki były udane, ale rzeszowianie nie zdecydowali się na przedłużenie umowy z urodzonym w Kobiernicach graczem. Czy to był ich błąd? - Nie wiem. Zobaczymy jak spiszę się w kolejnym sezonie PlusLigi. Decyzja zarządu klubu i trenera była taka, jaka była. W kolejnych rozgrywkach będę grał w Gdańsku. Będę się starał pokazać z jak najlepszej strony. Priorytetem jest, aby osiągnąć z klubem więcej, niż to miało miejsce do tej pory - zakończył Mika.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)