Monika Michalik. Mistrzyni notatek wreszcie na podium

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Monika Michalik cieszy się z brązowego medalu olimpijskiego Rio 2016
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Monika Michalik cieszy się z brązowego medalu olimpijskiego Rio 2016

Monika Michalik prowadzi notatki. Ma w zeszytach więcej wiedzy niż wielu trenerów w głowach. Zaczęła uprawiać zapasy, bo w jej mieście innych sportów nie było. A kiedy była niegrzeczna, rodzice zabraniali jej chodzić na treningi. W Rio zdobyła brąz.

Walka o medal to było marzenie. I okazja do przegnania demonów przeszłości. Cztery lata temu Monika Michalik mogła stanąć olimpijskim na podium, ale przegrała z Rosjanką Ljubową Wołosową. W Rio los przydzielił Polsce jej rodaczkę, Innę Trażukową. Tym razem sen się spełnił.

Przywilej złej drabinki

Cały turniej zaczął się źle, bo Polka przegrała już w pierwszej walce. Naszą zawodniczkę pobiła Risako Kawai. - Czuła wszystko, każdy mój atak. Teraz śmiejemy się, że w przeszłości miałam okazję walczyć lub trenować z każdą zawodniczką z listy startowej, z wyjątkiem jednej. I w losowaniu akurat na nią trafiłam - mówi Michalik.

Trudna drabinka okazała się błogosławieństwem, Japonka wciągnęła Polkę do repasaży. Tam nasza zapaśniczka najpierw pokonała Anastasiję Grigorjewą, a następnie uporała się z Trażukową. - Wiedzieliśmy, że Rosjanka jest młoda i ciągle atakuje nogi. A Monika to zawodniczka, która musi w takiej sytuacji zawsze iść do przodu. Udało się - mówi trener kadry Krzysztof Ołenczyn.

Wysoki, dobrze zbudowany, ogolony prawie "na zero". A w czwartkowe popołudnie zaszkliły mu się oczy. - Poleciały mi łzy - przyznaje. I cieszy się sukcesem Michalik. - Jest wzorem sportowca. Dba o zdrowie, całe życie podporządkowała zapasom. Ten medal to ukoronowanie jej kariery.

ZOBACZ WIDEO Ogromne emocje w Rio. Walka Michalik z perspektywy naszego komentatora

{"id":"","title":""}

Złe miłego początki

Trzy i pół roku temu, gdy Ołenczyn zaczynał współpracę z Michalik, było ciężko. - Monika to osoba, która najpierw musi komuś zaufać. Nie jest to łatwe, musiałem do niej dotrzeć. Dopiero po pół roku razem zaczęliśmy iść w tym samym kierunku. Powoli się docieraliśmy i po różnych ekscesach w końcu się udało. Nasza praca przyniosła efekt - mówi.

Ona to zawodniczka doświadczona, on jest szkoleniowca młodym. W metryce dzieli ich siedem lat. Niedużo. Jakby tego było mało, Monika ma w domu zeszyty pełne sekretnych zapisów. - Prawdopodobnie jest w nich więcej wiedzy niż w głowie niejednego trenera - przyznaje Ołenczyn.

- Te notatki są dla mnie - podkreśla Michalik. - Trochę się tego uzbierało, bo prowadzę je od igrzysk olimpijskich w Atenach. Zapisuję tam szczegóły dotyczące treningów i wszystko, co chciałabym wiedzieć o przeciwniczkach.

Zapasy w Trzcielu

Michalik przed wylotem do Rio musiała popracować nad wagą ciała. - Zawsze robimy to w ciągu trzech, czterech tygodni przed zawodami - wyjaśnia. - Zrzucam wtedy cztery, pięć kilo. Nie jest to ciężkie, ale trzeba trochę przydusić. Sauna, mniej słodyczy, więcej zdrowych rzeczy.

Sama wybrała sobie ten los. - Po prostu w moim rodzinnym Trzcielu były tylko zapasy, żadnych innych sportów - śmieje się.

Zaczęła trenować w wieku siedemnastu lat, a rodzice jej planom początkowo byli niechętni. Kiedy coś przeskrobała, zabraniali jej chodzić na zajęcia. - Kilka razy mi się to zdarzyło. Był też problem, kiedy nie upilnowałam młodszego rodzeństwa - wspomina. Miała w domu sześciu braci i dwie siostry. Z dziewczyn była najstarsza.

O przyszłości Michalik jeszcze nie myśli, deklaracji na temat IO w Tokio składać nie zamierza. - Żyję chwilą - mówi 36-latka. I zdradza tajemnicę: - Gdybym się urodziła drugi raz, to trenowałabym rzut młotem. Jak Anita Włodarczyk. Tam wyniki nie są tak wielką niewiadomą. No i można jeść, ile się chce.

Kamil Kołsut z Rio de Janeiro

Zobacz wszystkie korespondencje z Rio de Janeiro -->

ZOBACZ WIDEO "Po raz pierwszy komentatorzy z innych telewizji przybijali nam piątki" (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: