Anthony Ervin, który ma niezwykłą mieszankę genów (żydowskie, rdzennych Amerykanów oraz Afroamerykanów), sprawił ogromną sensację w finale na 50 m stylem dowolnym. Murowanym faworytem do złota był bowiem Florent Manaudou. Francuz przegrał jednak z doświadczonym przeciwnikiem o 0,01 sekundy.
Amerykanin zszokował wszystkich, zdobywając mistrzostwo olimpijskie po 16 latach. Po raz ostatni stawał na najwyższym stopniu podium... w Sydney. Teraz Ervin zapisał się na stałe w historii. 35-latek został najstarszym złotym medalistą w pływaniu. Kto by pomyślał, że po tym co przeszedł, zdoła się jeszcze odrodzić.
Niezwykły talent
Jako nastolatek zapowiadał się fantastycznie, choć zanim poszedł do liceum wykryto u niego objawy choroby Tourette'a. Ervin miał niekontrolowane tiki, był zdezorientowany i czuł się jak wyrzutek. Nad chorobą zapanować pomagały mu leki. Mimo tego już w wieku 19 lat pływał rewelacyjnie. Ustanowił nawet rekord świata na 50 metrów (21.21 s.) podczas mistrzostw NCAA.
W 2001 roku został podwójnym mistrzem świata - na 50 i 100 m stylem dowolnym. Wydawało się, że rozwija się wzorcowo. Tymczasem rok po tych sukcesach... zakończył sportową karierę. W wieku 22 lat udał się na emeryturę, czym wprawił w osłupienie wszystkich kibiców pływania.
ZOBACZ WIDEO Smutny Radosław Kawęcki: Może to przez jedzenie? (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Próba samobójcza
Niewielu wiedziało, że wielki zawodnik podupada psychicznie. Ervin próbował popełnić samobójstwo. Połknął tabletki uspokajające, ale przeżył. Na tym jednak nie zakończył. Kilkakrotnie niewiele brakowało, żeby zginął w wypadku. Amerykanin prowadził motocykl pod wpływem LSD i kokainy. Mimo destrukcyjnego życia funkcjonował.
Przez pewien czas pracował nawet w salonie tatuażu w Berkeley, ale został z niego zwolniony. Następnie krótko był sprzedawcą w sklepie muzycznym. Ponadto grał na gitarze w wymownie nazwanym zespole - Broń Masowego Rażenia. Ze środowiska pływackiego zniknął na wiele, wiele lat.
Sprzedał złoto
Nie sposób było pojąć Ervina. Wybitny zawodnik z jednej strony się staczał, z drugiej wyraźnie przejął się losem ofiar tsunami. Zresztą do tego stopnia, że zdecydował się na przekazanie im pieniędzy. Żeby je zdobyć, sprzedał swój złoty medal z Sydney za 17 tysięcy dolarów.
To nie postawiło go na nogi. Amerykanin popadł w rock-and-rollowe życie, wypełnione koncertami i oczywiście narkotykami. Później wyznał też, że zainteresował się buddyzmem oraz... transwestytyzmem.
Z Ervinem było już coraz gorzej. Był bezdomny, nadużywał narkotyków oraz leków przeciwbólowych. Spędzał całe dnie na kanapach swoich przyjaciół. Popadł w niewyobrażalny mrok. W ten sposób stracił kilka lat swojego życia. Wszyscy go skreślili.
Odrodzenie
Ale on odżył w 2008 roku. Można wręcz powiedzieć, że odrodził się niczym feniks, którego kilka lat wcześniej wytatuował sobie na prawej ręce. Ponownie został studentem na Uniwersytecie California w Berkeley. Wówczas odkrył w sobie pasję do literatury, a w szczególności do tekstów średniowiecznych. Trzy lata później zdecydował się na powrót do pływania.
Tylko, że wtedy nikt już w niego nie wierzył. Stracił w końcu mięśnie, kondycję i podupadł psychicznie. Zwyczajnie się zapuścił i zmarnował kilka lat. Ale jemu zamarzył się występ na igrzyskach olimpijskich w Londynie, więc nie odpuścił i solidnie się przygotowywał. Ku zdumieniu wszystkich dopiął swego.
Ervin cztery late temu popłynął w finale na 50 m stylem dowolnym. Zajął w nim piąte miejsce, co było sporą niespodzianką. W Rio przeszedł samego siebie - po 16 latach przerwy zdobył złoto, co nie udało się nikomu w historii.
Amerykanin wcale nie mówi, że to koniec. Już teraz zapowiada, że zamierza dalej startować. Myśli nawet o udziale o igrzyskach w Tokio. Te odbędą się w 2020 roku, a Ervin będzie miał wówczas 39 lat.