Michael Carter to znana postać amerykańskiego sportu. W 1984 roku, w zbojkotowanych przez większość bloku wschodniego igrzyskach w Los Angeles, Amerykanin sięgnął po srebrny medal w pchnięciu kulą. Tuż po tym zakończył karierę, ale tylko lekkoatletyczną. Dzięki świetnym warunkom fizycznym (188 cm wzrostu, ponad 115 kg wagi) świetnie odnalazł się w futbolu amerykańskim.
Zmiana planów
Trafił od razu do klubu San Francisco 49ers, który w 1981 roku sięgnął po pierwsze w historii zwycięstwo w Super Bowl. Trzy lata później, już z Carterem w składzie, zwyciężyli w tych rozgrywkach po raz drugi. Co prawda były kulomiot nie odgrywał jeszcze zbyt wielkiej roli w drużynie, ale został pierwszym sportowcem w historii, który w jednym roku mógł cieszyć się z medalu olimpijskiego i mistrzostwa NFL.
W ciągu ośmiu lat spędzonych w drużynie z Kalifornii Carter zagrał w 121 meczach, a tylko w 97 z nich wyszedł w pierwszym składzie. Do historii przeszło jego przyłożenie z meczu play-off z Washington Redskins, kiedy przebiegł z piłką 61 jardów. Swojej obrony bez niego nie wyobrażał sobie ówczesny trener 49ers, George Seifert.
W międzyczasie urodziła trójka dzieci. Syn Michael jr i dwie córki: D'Andra i Michelle. Cała trójka od dzieciństwa kręciła się wokół sportu, ale ostatecznie na drodze profesjonalnej kariery została tylko ta ostatnia. Zapałała miłością do pierwszej "pracy" ojca, czyli pchnięcia kulą. Już jako 16-latka sięgnęła po pierwszy medal na arenie międzynarodowej, jednak poważne sukcesy wśród seniorek musiała jeszcze poczekać.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": historia pomnika Jezusa Odkupiciela (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Coś odblokował w niej brązowy medal halowych mistrzostw świata w Stambule. Zaczęła rzucać dalej, krok po kroku zbliżać się do czołówki. W Londynie, w swoim drugim starcie olimpijskim była piąta, na kolejnym czempionacie do podium zabrakło jej centymetra. Dopięła swego w ubiegłym roku w Pekinie, gdzie zajęła trzecie miejsce.
Karta się odwróciła
Historyczne okazały się igrzyska w Rio de Janeiro. Michelle bez problemu przeszła przez kwalifikacje. Dobrze pchała też kilka godzin później w konkursie finałowym, przed ostatnią kolejką zajmowała drugie miejsce. Wtedy do koła weszła Anita Marton. Pchnęła 19,87m, czyli tyle samo co Amerykanka, jednak nie wyprzedziła jej - miała słabszy drugi rzut. Znów Carter mogła stracić coś więcej jednym centymetrem, ale szczęście się odwróciło. Podwójnie zmotywowana uzyskała 20,63 metra i niespodziewanie wyprzedziła prowadzącą od samego początku Valerie Adams.
Zszokowana Nowozelandka nie zdołała odpowiedzieć swojej rywalce i nie zdobyła trzeciego mistrzostwa olimpijskiego z rzędu, a uradowana Amerykanka wpadła w ręce swojego trenera... Michaela "Mike'a" Cartera.