z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Jest pan jednym z ośmiu palestyńskich sportowców na igrzyskach w Paryżu. Czy w kraju ogarniętym wojną treningi są w ogóle możliwe?
Yazed Al-Bawwab, reprezentant Palestyny na 100 m st. grzbietowym: Obecnie sport w Palestynie nie istnieje. To zresztą najmniejsze zmartwienie, bo naprawdę nie potrafię zliczyć, ilu bliskich znajomych zginęło w ostatnim czasie. Na bardzo małym skrawku ziemi mieszka ponad 5 mln ludzi, więc to naturalne, że zna się bardzo dużą część społeczności. To wszystko powoduje, że jeszcze mocniej odczuwa się skutki tego konfliktu.
Jak wygląda obecnie sytuacja palestyńskich sportowców?
Jesteśmy w wyjątkowo trudnej sytuacji. Wyobraźcie sobie, że w swojej ojczyźnie nie macie wystarczająco dużo pitnej wody, ani pożywienia. Ostatnie kilka miesięcy było dla mnie wyjątkowo stresujące, więc nie mam do siebie pretensji, że nie udało się tu zaprezentować pełni swoich umiejętności.
Jest aż tak źle?
Jeden z naszych zawodników startujących w podnoszeniu ciężarów Mohammad Hamada miał gigantyczny problem z kontynuowaniem kariery, bo... nie mógł utrzymać wagi. Przez brak odpowiedniego pożywienia schudł 20 kilogramów. Proszę wierzyć, że mimo to cały czas walczył i próbował trenować. A przecież nie miał prawie nic do jedzenia.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z igrzysk": Trudności Igi Świątek w pierwszym meczu. "Ona z klifu potrafi wracać"
Czy młodzi ludzie w Palestynie interesują się sportem i chcą pójść waszym śladem?
Wiele młodych rodaków pisze do mnie, że jestem ich idolem i chcą podążać moją drogą. Pytają, co mają robić. Co ja mam im odpowiedzieć? Mam mówić prawdę, że nie mają możliwości trenowania i zrobienia kariery, bo w naszym kraju nie ma basenu?! To przygnębiające. Zazdroszczę sportowcom z innych krajów, którzy przychodzą rozmawiać z dziennikarzami o swoich wynikach i przygotowaniach.
Domyślam się, że przyjazd do Paryża jest dla pana chwilą odpoczynku od smutnej rzeczywistości.
Muszę przyznać, że po ceremonii otwarcia otrzymałem niespodziewanie duże wsparcie. Mam wrażenie, że ludzie albo kochają nasz kraj, albo go nienawidzą i chcą, żeby przestał istnieć. To była dla mnie wielka sprawa, że mogłem nieść flagę mojego kraju na ceremonii otwarcia.
Naprawdę odczuwa pan, że niektórzy was nienawidzą?
To jest nasza codzienność. Nawet niektórzy sportowcy robią nam docinki i wprost nas wyśmiewają. Zdarzyło się, że usłyszeliśmy już prośbę, byśmy zdjęli swoje barwy narodowe, koszulki i nie pokazywali flagi w miejscach publicznych.
Mówi pan zapewne o skrajnych przypadkach.
Nie chcę mówić o hejcie. Chcę jedynie być równo traktowany. W moim kraju nie mamy obecnie ani jednego basenu, a mimo to mamy dwoje reprezentantów w pływaniu. Nie życzcie nam medali, ale tego abyśmy przetrwali.
Jak w takiej sytuacji można zmobilizować się do codziennych treningów?
Moją inspiracją i wzorem do naśladowania jest mój tata. On całe życie marzył o karierze pływaka, ale nie miał na to szans. Zrobił jednak wszystko, by umożliwić mi spełnienie marzeń. Zaczynał całkowicie od zera, a udało mu się osiągnąć w życiu bardzo wiele. To on nauczył mnie, że gdy jest mi ciężko podczas treningów, to mam myśleć o ludziach w Strefie Gazy i reszcie Palestyny, którzy naprawdę cierpią. Z takim nastawieniem nawet codzienne wstawanie o piątej rano nie jest dla mnie problemem.
Chyba jednak dość trudno żyć codziennie z myślą, że twoi bliscy mogą zginąć?
Nie tak dawno dostałem informację, że zamordowany został trener, z którym spałem w jednym pokoju podczas niedawnych igrzysk azjatyckich. Z kolei biegacz, który informował mnie o sytuacji w Palestynie niedawno opublikował swoje zdjęcie, na którym siedzi cały obandażowany i próbuje jeść sam ryż. Nie mówię o kimś nieznanym, tylko o ludziach, z którymi znałem się od wielu lat. To nasza przygnębiająca rzeczywistość.
Jak sobie pan z tym radzi?
Tata nauczył mnie, że jeśli nie będę silny, to nikt nie poda mi choćby herbaty. Jestem Palestyńczykiem, więc jeśli chcę być potrzebny to muszę być olimpijczykiem, doktorem, inżynierem. Inaczej zostanę odrzucony przez świat. Ludzie będą chcieli mnie słuchać tylko jeśli będę ekspertem. Marzę, by ktoś zadał mi pytanie o mój dzisiejszy występ i żebym nie musiał opowiadać o tym wszystkim, co dzieje się w moim kraju.
Wierzy pan, że dla sportu w Palestynie jest jeszcze jakaś nadzieja?
W moim kraju robię wiele, by rozpocząć akcję budowy infrastruktury sportowej. Zdaję sobie sprawę, że mamy inne potrzeby, ale jestem przekonany, że budowa boisk sprawiałby, że na twarzach wielu ludzi w końcu pojawiłby się uśmiech. Nawet jeśli miałby trwać pięć minut dziennie, to moim zdaniem warto to zrobić.
I jak reagują władze?
Mówię głośno o tym także na arenie międzynarodowej i proszę o wsparcie dla takiej akcji. Niestety na razie nikt nie chce się w to zaangażować. Chciałem także zainaugurować wielką akcję uczenia dzieci pływania. W odpowiedzi usłyszałem, że chyba zwariowałem, bo przecież w naszym kraju trwa wojna i nie ma czasu na coś takiego jak nauka pływania, a tym bardziej budowanie pływalni. Niestety prawda jest taka, że dziś w Palestynie każdy skupia się na tym, by przeżyć. Obawiam się, że długo się to nie zmieni.
Mówił pan, że pana ojciec musiał zaczynać wszystko od zera. Co to dokładnie znaczy?
Mój tata jako 18-latek wyemigrował do Włoch, bo liczył, że tam będzie lepiej. Zdecydował się na życie uchodźcy. Ostatecznie skończyło się tym, że dwa lata spędził na ulicy jako bezdomny. Przebywał wtedy w Genui, żył na ulicy, a żeby przeżyć sprzedawał pomidory.
Jak pan zarabia na życie?
Obecnie prowadzę w Dubaju swoją firmę zajmującą się sprzedażą mebli, ta działalność pozwala mi się spokojnie utrzymać. Urodziłem się w Arabii Saudyjskiej, studiowałem w Kanadzie i Wielkiej Brytanii. W swoim życiu dłuższy czas mieszkałem także w Holandii, ale mam także włoski paszport. Ponad wszystko jestem jednak Palestyńczykiem. Być może nigdy nie opuściłbym swojego kraju, gdyby nie fakt, że obecnie nie ma u nas żadnego uniwersytetu. Studiowałem inżynierię kosmiczną, u nas chyba nigdy nie będzie takiego kierunku. Jestem z tym pogodzony.
To twoje drugie igrzyska, a masz dopiero 24 lata. Zamierzasz kontynuować swoją karierę po igrzyskach w Paryżu?
Definitywnie kończę z pływaniem po tych igrzyskach. Jestem dwukrotnym olimpijczykiem, pracuję tak naprawdę na trzech etatach. Mam więc co robić i spokojnie poradzę sobie w życiu. Teraz moim marzeniem jest działać w międzynarodowych strukturach na rzecz Palestyny.
Nie miałeś myśli, by odpuścić tę walkę i zająć się tylko swoją przyszłością?
To nie była moja decyzja, by urodzić się Palestyńczykiem, ale jestem z tego dumny i mam gdzieś, co sądzą o tym inni. Francja nie uznaje niepodległości Palestyny, a ja przyjeżdżam tutaj i występuję podczas igrzysk w czepku z flagą mojego kraju. Na świecie żyje prawie 15 milionów Palestyńczyków, a wiele krajów wciąż ma problem, by uznać nas za naród. Inne kraje liczą kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców i ich podmiotowość nie jest kwestionowana. Nie chcę mówić o polityce, ale to nie jest sprawiedliwe. Niech każdy o tym pomyśli.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Bała się, że skończy pod mostem. trafiła do Disneylandu
Glinka: Dawno tak nie wierzyłam w medal