[tag=6604]
Maciej Kot[/tag] w Pjongczangu osiągnął największy sukces w swojej karierze. 26-latek zdobył brązowy medal olimpijski w konkursie drużynowym. Ceremonia medalowa była wielkim przeżyciem dla wszystkich naszych skoczków. Sportowiec z Limanowej o swoich doświadczeniach opowiedział w rozmowie z portalem sport.pl. Przy okazji zdradził kilka smaczków, o których wielu kibiców nie ma pojęcia.
W telewizyjnej transmisji widzimy tylko najważniejsze momenty. Medaliści wchodzą na scenę i są kolejno wyczytywani. Potem są obrazki dobrze nam znane. Po wejściu na podium na szyjach zawieszane są medale, a następnie zaczyna się wielkie świętowanie.
Wcześniej odbywa się specjalna odprawa, która trwa aż dwadzieścia minut. Sportowcy słuchają, jak mogą zachowywać się w trakcie ceremonii. Od Kota dowiadujemy się, że pełno jest zakazów.
- Tłumaczyli nam regułę 50 Karty Olimpijskiej, zakazującą reklamy i propagandy politycznej, religijnej czy rasowej. Wymieniali jakie znaki wolno pokazać, co wolno wnieść, a czego nie. Że nie wolno wnieść flag, symboli religijnych, strój musi być oficjalny, zaaprobowany przez MKOl. Wolno pokazać kciuk w górę, wolno zrobić serduszko z palców, ale np. nie wolno pokazać gestu trzech palców w górę. To coś z igrzysk śmierci - wyjaśnił w rozmowie z portalem sport.pl.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Kot: Bardzo chciałbym, żeby trener Horngacher został. Należy mu się wysoka podwyżka