- Realnie oceniając stan sportów zimowych, jeśli my z tych igrzysk przywieziemy dwa, trzy medale, to będzie bardzo dobry rezultat, biorąc pod uwagę realną ocenę tego, w jaki sposób wyglądało szkolenie dzieci i młodzieży i cały ten system na przestrzeni ostatnich lat. Zdają sobie sprawę wszyscy eksperci, że nasze wyniki z Soczi i Vancouver były trochę ponad stan i obracały się właściwie wokół kilku nazwisk. Też nie zabezpieczono tzw. "pleców", napływu talentów i teraz są takie efekty - powiedział Witold Bańka w rozmowie z radiem RMF FM.
Minister sportu uważa, że w minionym czasie nie podjęto praktycznie żadnych działań, by wyniki na igrzyskach były lepsze. - W 2014 roku zrobiliśmy taką analizę, wtedy istniał jeszcze Polski Związek Snowboardu: na szkolenie dzieci i młodzieży rocznie było przeznaczonych na snowboardzistów 200 tysięcy złotych. To jest jakaś aberracja. 6 milionów złotych na całe szkolenie dzieci i młodzieży tych związków, które miały reprezentantów w Soczi. Brak też strategii szkoleniowej, to również spowodowało, że nie ma nowych nazwisk.
Wielu kibiców krytykuje liczebność polskiej kadry (do Korei Płd. poleciało ponad 60 reprezentantów), wytykając niektórym zawodnikom, że do Pjongczangu udali się w zasadzie turystycznie. Z takim postawieniem sprawy Bańka się nie zgadza. - To też trzeba podkreślić, bo być może wiele osób o tym nie wie, że sportowcy wysyłani są ze środków sponsorskich z Polskiego Komitetu Olimpijskiego, nie obciążających budżetu państwa, ale to też są sportowcy, którzy wypełnili normy międzynarodowe, kryteria, minima, które wyznacza w znacznej mierze też MKOl, a potwierdza PKOl czy poszczególne, federacje sportowe, międzynarodowe - zaznaczył.
ZOBACZ WIDEO: Michał Bugno z Pjongczangu: Dla hejterów kpiących z wyników Polaków mam pewną radę