Olimpijski zjazd zawsze jest konkurencją bardzo prestiżową. Podczas igrzysk w Japonii do głosu doszła jednak pogoda, w związku z czym długo nie było wiadomo, czy nie będzie konieczne kolejne przełożenie daty rozegrania zawodów. Ostatecznie po długim oczekiwaniu sędziowie zdecydowali, że zjazd może się rozpocząć. Eksperci tradycyjnie stawiali na Austriaków, w tym na fenomen ostatnich sezonów - Hermanna Maiera, murarza z Flachau, który nagle dołączył do najściślejszej czołówki.
Maier był rzeczywiście niezwykle mocny, ale w zjeździe niewiele brakowało do tragedii. Podczas swojego przejazdu faworyt wykonywał akurat skok przy różnicy wzniesień i stracił panowanie nad nartami. Widok Maiera lecącego przez 30 metrów w stronę ochronnych siatek, wpadającego w nie, a następnie wielokrotnie koziołkującego i lądującego gdzieś poza trasą był pokazywany chyba przez wszystkie telewizje i stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych olimpijskich momentów nie tylko tych igrzysk, ale całej dekady.
Widownia zamarła, gdyż przypuszczano, że Austriak doznał ciężkich obrażeń. Tymczasem on sam już po chwili wstał o własnych siłach, otrzepał się ze śniegu i dał do zrozumienia, że koszmarnie wyglądający wypadek przyniesie raczej tylko siniaki, a nie złamania.
Jak się okazało, nie był to koniec olimpijskich wyczynów Maiera w Nagano. Ledwie trzy dni po wypadku stanął na starcie supergiganta i zajął w nim pierwsze miejsce, co wywołało wielki entuzjazm i swoistą "Maieromanię". W slalomie gigancie również nie było na niego mocnych, więc z Japonii wyjechał z dwoma złotymi medalami olimpijskimi.
W kolejnych latach "Herminator", bo taki zyskał przydomek, nadal był postacią numer jeden. Niestety, w Salt Lake City nie mógł bronić swoich tytułów. W sierpniu 2001 roku miał bowiem kolejny wypadek, tym razem na motocyklu. Strzaskana noga musiała być poddawana wielomiesięcznej rehabilitacji. Austriak pokazał jednak ponownie, że jest człowiekiem z żelaza i po półtora roku raz jeszcze wrócił do sportu.
Również ten powrót okazał się szczęśliwy - powypadkowy etap kariery Maiera dał mu jeszcze Kryształową Kulę za wygrany Puchar Świata, tytuł mistrza świata oraz dwa medale (srebrny i brązowy) na igrzyskach w Turynie.
Hermann Maier jest zaliczany do grona najwybitniejszych alpejczyków w historii i nie ma w tym cienia przesady. Mało jest sportowców tak niezniszczalnych i wciąż wygrywających mimo wypadków i przeciwności losu. W Nagano kariera Austriaka mogła się skończyć, a jednak upadek w zjeździe okazał się niegroźny i nie przeszkodził mu w zdobyciu kolejnych trofeów.
ZOBACZ WIDEO Przemysław Babiarz: Sobotni konkurs był jak zimne piekło. Jestem pełen szacunku i współczucia dla skoczków